Bańkowicz, Sikorski i Czarnowski o MDI: niezależność, dyskredytacja, bezproduktywność

dodano: 
25.09.2013
komentarzy: 
1

„Najważniejszym atrybutem rzetelnego dziennikarza jest jego niezależność: nie wolno mu  stać się narzędziem manipulującego nim informatora” – tak sprawę MDI skomentował dla PRoto.pl Ryszard Bańkowicz, przewodniczący Rady Etyki Mediów. Jak zaznacza, dochowanie wierności zasadom zapisanym w Karcie Etycznej Mediów wymaga od dziennikarza traktowania informacji pochodzących od PR-owców tak samo, jak powinien on traktować inne pozyskiwane informacje. A to oznacza, iż powinien on skonfrontować informacje od PR-owców z informacjami drugiej strony (jeśli można mówić o stronach konfliktu, którego informacje te dotyczą) albo uzyskać ich potwierdzenie (lub zaprzeczenie) z innego źródła. Jeśli natomiast mu się to nie udało – podkreśla dalej Bańkowicz – należy poinformować o tym czytelników. „Najważniejszym bowiem atrybutem rzetelnego dziennikarza jest jego niezależność: nie wolno mu stać się narzędziem manipulującego nim informatora” – twierdzi przedstawiciel Rady Etyki Mediów. Zamieszczenie gotowego tekstu dostarczonego dziennikarzowi (bez względu na to, czy przez PR-owca czy kogokolwiek innego) jako swojego, dyskredytuje według Bańkowicza dziennikarza – i to zarówno wobec czytelników, jak i jego redakcji. Pozbawia także wiarygodności.

Zgadza się z nim Szymon Sikorski, prezes zarządu Publiconu, PSPR. „Dziennikarz, który odbiera tekst od PR-owca i go przekleja bez weryfikacji oczywiście popełnia błąd. Podstawą warsztatu dziennikarza jest weryfikacja źródła wiedzy, tak samo jak podstawą warsztatu PR-owca powinna być umiejętność zainteresowania mediów kwestiami pożądanymi przez firmę” – mówi PRoto.pl. Sikorski wspomina, że owszem – był taki czas, że serwisy internetowe masowo kopiowały teksty wysyłane przez agencje, ale teraz jego zdaniem wygląda to już inaczej. „Media istniejące w sieci, takie jak money.pl, wręcz deklarują, że nie korzystają z treści przesyłanych przez działy PR. Z doświadczenia mogę powiedzieć, że rzadko spotykamy dziennikarzy ważnych mediów (a takie pojawiały się w raporcie z prac MDI na rzecz KGHM), którzy nie weryfikują otrzymanych informacji” – zauważa. Jak ocenia sam raport o współpracy MDI z KGHM? Sikorski uważa, że dokument nie pokazuje i nie udowadnia bezpośredniego wpływu PR-owców na media. „Jeżeli zaś dziennikarze bardziej ufają kolegom – byłym dziennikarzom, to może problemem są agencje zakładane przez tych, którzy – używając pewnej przenośni – przeszli na drugą stronę barykady?” – pyta prezes PSPR-u.

„Wydaje mi się, że dyskusja wokół całej sprawy idzie w bezproduktywnym kierunku mało istotnych szczegółów. Nie powinno się patrzeć na to z punktu widzenia sporu jednej agencji i jednego dziennikarza czy używanych przez nich metod, tylko całego systemu, w którym niestety lobbing oznacza wywieranie presji, a nie dostarczanie argumentów i w którym istotą komunikacji jest brak przejrzystości” – twierdzi natomiast Piotr Czarnowski, prezes First PR. Jest przekonany, że na rzeczowej dyskusji w tym temacie wszyscy by skorzystali.  „I wcale nie chodzi o produkowanie nowych, restrykcyjnych przepisów o lobbingu czy PR, bo one niczego nie zmienią w kraju, w którym zasadą działania polityki i instytucji publicznych jest brak informacji lub wręcz dezinformacja” – zaznacza. I dodaje na koniec: „Jest jeszcze jeden bardzo interesujący wymiar tej bezproduktywności, także wychodzący poza branżę i dotyczący nas wszystkich: przy okazji wychodzą na jaw różne informacje, np. o tym, że minister środowiska poddał się presji, a KGHM zapłacił za kanadyjską firmę o jedną trzecią drożej niż była warta. Skoro już to wiemy, to chciałbym też wiedzieć, jak to wyjaśnić i jakie kroki podjęto, żeby takie sytuacje nie powtarzały się w przyszłości. I to jest dla mnie, podatnika, dużo ważniejsze niż dyskusja o tym, co powiedział PR-owiec o dziennikarzu czy odwrotnie”. (es/kg)

O tym, jaki głos w sprawie zabrało samo MDI, czytaj tutaj

komentarzy:
1

Komentarze

(1)
Dodaj komentarz
25.09.2013
16:08:12
kew
(25.09.2013 16:08:12)
nie rozumiem tej afery.Szlachetny PR skończył się z chwilą, gdy zaczął się nacisk klienta na maksymalne wyniki. Wiadomo przecież,że agencja musi się wywiązać z umowy, więc zrobi wszystko by art. się pojawił. A potem mamy takie kwiatki.
Graficzne pułapki CAPTCHA
Wprowadź znaki widoczne na obrazku.
X

Zamów newsletter

 

Akceptuję regulamin