.

 

Gałązka: komunikacja polityczna jest wynikiem zdemoralizowania naszej klasy rządzącej

dodano: 
22.09.2014
komentarzy: 
0

Od czasu, kiedy Andrzej Lepper powiedział, że „w sejmie Wersalu nie będzie”, postępowała coraz szybsza demoralizacja w zakresie komunikacji. Chodzi mi oczywiście o komunikację społeczną, komunikację z wyborcami i komunikację z pozostałymi politykami, czyli z przeciwnikami politycznymi. Kiedyś mówiło się, że „słowo wylatuje wróblem, a wraca wołem”. Niektórzy politycy, rzucając pewnymi słowami, zapominają, że media są czujne i będą im całymi latami wypominać to, co powiedzieli. Jeśli kogoś obrażą albo poniżą – ten fakt nigdy nie zostanie zapomniany. Pewnych okopów nie da się już zasypać.

Taki mamy pat w polskiej polityce, że wszyscy wszystkich obrażają, wszyscy do wszystkich mają żal i nienawidzą się wzajemnie. Na dodatek nawet młodzi ludzie, którzy przychodzą do partii, niestety biorą taki przykład i zachowują się nawet bardziej arogancko niż starzy politycy. Ja tutaj nie chcę generalizować, ale niestety mamy w polityce przewagę chamstwa.

I tutaj też jest mamy do czynienia z bardzo złą rolą mediów. One gdzieś zatraciły poczucie pewnej odpowiedzialności społecznej – pokazują wyłącznie polityków, którzy się wzajemnie nienawidzą, dochodzi do walk słów i według mediów to zwiększa oglądalność czy słuchalność. Media nie dają wzorców osobowych, a przecież jednak ktoś w tym kraju pracuje. Jeżeli chodzi o komunikację polityczną – jest ona wynikiem zdemoralizowania naszej klasy rządzącej. Bardzo często też wynika z czegoś, co nazwałbym werbalnym rozwolnieniem u polityków. Też wynika z czegoś, co często nazywam werbalnym onanizmem, kiedy politycy budują słowami wizerunek, który jest satysfakcjonujący tylko dla nich. Nie zawsze muszą to być wulgaryzmy, bo przecież pan Kaczyński potrafi w sposób niewulgarny dopiec do żywego swoim przeciwnikom. Bezmyślne często wypowiedzi również powodują, że ludzie odsuwają się od polityki, nie są nią zainteresowani. Dla mnie, przykładem polityka, który usiłuje budować swój wizerunek opierając go na pewnych stereotypach i powodując pewne szkody tym samym w myśleniu o kulturze, jest pan Sikorski – dla mnie jest to taki katon dla ubogich umysłowo z tym swoim: „pałac kultury musi być zburzony”. Można powiedzieć, że pewne partie, jak np. lewica, mają jeszcze poczucie humoru, ale są w tym poczuciu humoru poważnie traktujący rzeczywistość, podczas, gdy wielu pozostałych polityków innych formacji jest poważnie śmiesznych. Już mieliśmy zresztą przypadek człowieka, który budzi wątpliwości – pan Korwin-Mikke wyrządza ogromne straty, jeśli chodzi o komunikację, nie tylko werbalną, ale i niewerbalną.

Jeśli chodzi o przyszłość komunikacji, to obawiam się, że sytuacja może się tylko pogorszyć. Dlatego ja osobiście wyznaję zasadę, że polityk, który chce mieć dobry wizerunek, powinien być wyraziście umiarkowany – to brzmi dosyć abstrakcyjnie, ale nie powinien ukazywać swoich emocji, zwłaszcza w słowach i takich polityków  jest kilku i cieszą się oni sympatią. Zawsze zalecam moim klientom, żeby najpierw myśleli, a potem mówili, a generalnie, żeby kierowali się aforyzmem: „pomyśl, zanim pomyślisz”.

Wiesław Gałązka, niezależny konsultant ds. PR, Dolnośląska Szkoła Wyższa

komentarzy:
0
Graficzne pułapki CAPTCHA
Wprowadź znaki widoczne na obrazku.
X

Zamów newsletter

 

Akceptuję regulamin