Główne grzechy w media relations
„Pytanie »czy otrzymał(a) Pan(i) mój e-mail?« jest dla większości dziennikarzy porównywalne z dźwiękiem paznokci drapiących po tablicy” – ironizuje Matthew Schwartz. I dodaje, że jeśli wysłana wiadomość zainteresowała reportera, z pewnością zwróci się o więcej informacji. Jeśli nie – nie pomoże żaden telefon.
Tzw. follow-up to jedna z kłopotliwych kwestii nierozłącznie związanych z media relations, jednak nie jedyna. Jak wynika z artykułu, inne problemy to:
1. Wysyłanie tych samych informacji prasowych przez kilku managerów. Prawdą jest, że dziennikarze są zajęci, jednak swoją pocztę przeglądają z uwagą. Podwojenie wiadomości nie zwiększy szansy na jej publikację, jeśli nie okazała się wartościowa dla odbiorcy. Może mieć wręcz odwrotny skutek, kiedy taka nadgorliwość zirytuje dziennikarza.
2. Wiadomość niedostosowana do specyfiki medium. Zanim PR-owiec wyśle e-mail do redakcji, powinien dowiedzieć się, co leży w kręgu jej zainteresowania, jakich ma odbiorców i zasięg. Inaczej jego wysiłek pójdzie na marne.
3. Niespełnione obietnice – jeśli obiecany dziennikarzowi wywiad z kierownictwem lub komentarz prezesa nagle okaże się niemożliwy do zrealizowania, przedstawiciel mediów już nigdy nie będzie zabiegał o kontakt z przedstawicielem firmy. Z tego powodu lepiej nie nadużywać cierpliwości i zaufania dziennikarza. (jl)