Hejterzy vs. ZUS. Rzecznik instytucji wyznaje: „staramy się walczyć” i zakłada bloga

dodano: 
08.12.2015
komentarzy: 
0

Wojciech Andrusiewicz, twarz jednej z najbardziej hejtowanych instytucji w Polsce – ZUS-u, stanowi wyjątek, bo nie chowa głowy w piasek, ale dyskutuje – zauważa w natemat.pl Krzysztof Majak.

Nie chodzi bowiem o wygodne unikanie konfliktu. Andrusiewicz zaznacza, że czasem wymiana zdań prowadzi do pozytywnego skutku – hejter się wycofuje bądź całkowicie znika – czytamy. Dlaczego? Nierzadko wystarczy kilka merytorycznych argumentów, by udowodnić jego nieprzygotowanie do dyskusji. Taka sytuacja nie stanowi jednak reguły. Jak wyznaje rzecznik ZUS-u, większości nie da się przekonać i „mamy niestety takie czasy, że hejt jest wszechobecny i trzeba jakoś z tym żyć”.

Na stronie natemat.pl czytamy, że istnieją 3 grupy, na które można podzielić hejterów. Andrusiewicz wymienia hejtujących ad hoc, czyli ludzi „którzy zobaczą artykuł i zhejtują go, bo gdzieś coś słyszeli o ZUS-ie negatywnego, więc dorzucą swoje trzy grosze”. Kolejną kategorię stanowią „osoby, które hejtują wszystko i wszystkich”, następną zaś – ci, którzy są „nastawieni na hejtowanie Zakładu Ubezpieczeń Zdrowotnych zawsze i wszędzie, bez względu na poruszaną tematykę i dyskusja z nimi to rzeczywiście dolewanie oliwy do ognia, bo czują się docenieni”. Rzecznik Zakładu świadomie podejmuje z nimi dyskusję, „żeby później nie było, że ZUS nie odpowiada na pytania, nawet najbardziej kuriozalne”.

Rozmawiający z Andrusiewiczem Krzysztof Majak zauważył, że w mediach pojawia się krytyka również ze strony poważnych instytucji. Jak czytamy, Centrum Adama Smitha na Facebooku opublikowało informację o wyliczeniach ZUS-u dotyczących podniesienia emerytur do ponad 7 tys. zł: „Piszą, że ZUS zajął się literaturą sci-fi i dodali hasztagi: ‪#‎Mająrozmach ‪#‎Coonibiorą”. Ludzi reprezentujących tę instytucję Andrusiewicz nie nazywa jednak hejterami, bo „można z nimi dyskutować i to argumentami o podłożu naukowym”. PR-owiec odniósł się do wpisu, podkreślając, że jednym z zadań ZUS-u jest prognozowanie, a 7 tys. emerytury to jeden z możliwych biegów wydarzeń.

Jak zaznacza Majak, Zakładowi zarzuca się przede wszystkim „budowanie pałaców, kupowanie limuzyn, bezduszność, niebotyczne zarobki, zmuszanie inwalidów do pracy”. Co na to rzecznik instytucji? Są to według niego stereotypy, które jak podkreśla, mają niewiele wspólnego z prawdą. Dodaje przy tym, że wysokość budżetu ZUS-u spada i uchwala ją parlament. Ponadto, jest „to budżet całkowicie niezależny od tego, co ma emeryt czy rencista”.

„Nie mamy zbyt dużo samochodów” – to odpowiedź Andrusiewicza na zarzut zakupu przez ZUS luksusowych limuzyn. Rzecznik nie ukrywa jednak, że reprezentowana przez niego instytucja potrzebuje pojazdów m.in. do przewożenia dokumentów czy prowadzenia kontroli. Są do jednak samochody średniej klasy – czytamy. Jedynie prezes i członkowie Zarządu dysponują autami z wyższej półki – dodaje. Dalej dowiadujemy się, że ZUS ma jednego SUV-a, który został zakupiony przez oddział w Nowym Sączu z powodu warunków krajobrazu, jakie tam panują. Z kolei na hasło „pałace ZUS-u” Andrusiewicz odpowiada: „Większość nowych budynków powstaje, aby nie wynajmować i nie remontować cudzych budynków”.

Na stronie natemat.pl możemy przeczytać, że rzecznik ZUS-u odbiera nie tylko „gorzkie telefony”: „cieszy mnie, że coraz więcej jest telefonów od osób, które chcą powiedzieć co im się podoba w ZUS, albo proszą o nagrodzenie danego pracownika” – dodaje. W wywiadzie dla serwisu odniósł się także do opinii panującej wśród części Polaków, że pracownicy ZUS-u nie mają serca. „Możemy kierować się odruchem serca i współczuć danej osobie, pochylić się nad jej problemem. Ale nie możemy zmienić decyzji, która jest zgodna z literą prawa” – tłumaczy Andrusiewicz. Podkreśla przy tym, że uznawanie danej osoby za zdrową nie należy do kompetencji pracowników Zakładu. „My nie przyznajemy świadczenia z powodu braku środków do życia, tylko świadczenie rentowe związane z niezdolnością do pracy” – podkreśla rzecznik instytucji”.

Andrusiewicz ustosunkowuje się ponadto do kwestii zarobków pracowników ZUS-u. Zaznacza, że średnia pensja w Zakładzie jest niższa od średniej pensji w gospodarce narodowej i wynosi 3200 zł brutto miesięcznie. „Ostatnia podwyżka wynosiła 60 zł, a w poprzednich latach pensje były zamrożone” – czytamy. Wyznaje ponadto, że praca w ZUS-ie nie jest łatwa: „pracownicy na sali obsługi wysłuchują różnych opinii na swój temat, ale muszą zacisnąć zęby i pracować dalej”. Jeśli chodzi zaś o przyszłość Zakładu, Andrusiewicz zapewnia, że instytucja nie upadnie.

Na koniec zapytano rzecznika ZUS-u o blog w naTemtat. PR-owiec traktuje go jako miejsce walki ze stereotypami wokół ZUS-u. Andrusiewicz wyznaje, że niedoinformowanie społeczeństwa skłoniło go to takiego działania. „Zamierzam odnosić się do faktów, które są prezentowane w mediach, a które nie przedstawiają wyraźnie naszej strony” – zapewnia. (ak)

Źródło:

Natemat.pl, Spowiedź rzecznika ZUS. Pałace, limuzyny, bankructwo ZUS-u. "Mamy takie czasy, że hejt po prostu jest", Krzysztof Majak, 07.12.2015
komentarzy:
0
Graficzne pułapki CAPTCHA
Wprowadź znaki widoczne na obrazku.
X

Zamów newsletter

 

Akceptuję regulamin