Komentarze po roku Donalda Tuska w RE. Cichy rycerz na białym koniu

dodano: 
03.12.2015
komentarzy: 
0

Donald Tusk 1 grudnia obchodził rocznicę sprawowania funkcji przewodniczącego Rady Europejskiej. Co zyskał, a co stracił w ciągu tych 12 miesięcy? Zapytaliśmy ekspertów.

Przewodniczący Rady Europejskiej jest mianowany przez Radę Europejską większością głosów. Jego mandat trwa 2,5 roku i może zostać przedłużony o jedną kadencję.

„Mówiąc żartobliwie, trudno jest w tej chwili mówić o wizerunku Donalda Tuska, bo trudno jest mówić o wizerunku osoby praktycznie niewidocznej. Mówiąc zaś poważnie – musimy zwrócić uwagę, że już u zarania powołania na tę funkcję, mieliśmy do czynienia z nie do końca wiarygodnym zachowaniem, bo premier kilka razy dosyć mocno zaprzeczał, że wybiera się do UE. Czyli lekko minął się z prawdą, bo potem oświadczył, że jednak się na to decyduje. To taki grzech pierworodny tego powołania” - uważa Andrzej Pomarański, dyrektor ds. strategii komunikacji marki ModernCorp.

Niewidoczny król Europy

Dr Wojciech K. Szalkiewicz, ekspert marketingu politycznego uważa, że Tusk, pełniąc funkcję przewodniczącego Rady Europejskiej, zyskał w wymiarze personalnym.

„Dla polityka europejskiego jest to najwyższy szczebel. W zasadzie zostaje mu jeszcze stanowisko sekretarza generalnego ONZ, ale to już jest raczej poza zasięgiem. Z tego punktu widzenia, jest to na pewno sukces i znaczący wpis do CV. Pozostaje kwestia oceny jego aktywności jako przewodniczącego. Trzeba pamiętać, że jest to funkcja bardziej administracyjna niż kreacyjna, a więc Tusk ma niewiele możliwości inicjowania jakichś wydarzeń. Jego zadaniem jest raczej koordynacja, organizowanie, jednym słowem mało spektakularne obowiązki. Wykazać się szczególnie nie ma czym”- przypomina Szalkiewicz.

Podkreśla, że ważne z punktu widzenia całej UE, jest to, że przewodniczącym jest euroentuzjasta, przedstawiciel kraju, którego obywatele są zwolennikami Unii.

„To osoba, która widzi przyszłość UE i jest ważnym spoiwem tego targanego kryzysami tworu politycznego. Może nie jest to spektakularne w sensie medialnym, ale na pewno jest to dobra praca, zauważona i doceniana, choć niewdzięczna. Te wszystkie spotkania przedstawicieli ponad 20 państw, których interesy są bardzo różne, przypominają trochę łączenie wody z ogniem. Są tam ludzie, którzy mają bardzo silną pozycję – Niemcy, Anglia, Francja – politycy tych państw mają bardzo dużo do powiedzenia i Tusk musi się wykazywać bardzo dużym talentem dyplomatycznym, by te wszystkie interesy pogodzić i ukierunkować w słusznym celu”- mówi Wojciech K. Szalkiewicz.

Odmienne zdanie ma Andrzej Pomarański. „Przez poprzednią opozycję był krytykowany za brak działań czy niewłaściwe działania, ale to można byłoby zrzucić na naszą bieżącą krajową politykę. Jednak także międzynarodowe media i przywódcy różnych stolic europejskich zaczęli zarzucać mu brak aktywności, co nie najlepiej wpływa na jego wizerunek i postrzeganie. Okrzyknięto go nawet w mediach międzynarodowych «niewidzialnym królem Europy«. Jego poprzednicy byli zdecydowanie bardziej widoczni – więcej podróżowali, więcej tłumaczyli i częściej zabierali głos w mediach. Szczególnie w tak trudnym okresie, jak obecny rok – bo obfituje on w mniejsze i większe kryzysy – lider powinien być aktywny. Można powiedzieć, że sytuacje kryzysowe są poważnym wyzwaniem i obciążeniem, ale dla kogoś, kto chce być liderem, umiejętności ich rozwiązywania to jest też szansa, by pokazać to swoje przywództwo. Z drugiej strony, o tym, kto zostaje przewodniczącym Rady decydują inni przywódcy państw, a oni nie chcą wybierać na to stanowisko silniejszego od siebie, by nimi kierował. Raczej wybierają osobę, która sprawdzi się w sprawach administracyjnych, ale nie zagrozi ich pozycji”- uważa dyrektor ds. strategii komunikacji Marki ModernCorp.

Dr Wojciech K. Szalkiewicz ocenia, że Tusk nie miał wpadek, których się obawiano. „Radzi sobie z językiem angielskim, więc żarty, które były na początku, już są nieaktualne. Akcent ma rzeczywiście trochę słowiański, ale angielski jest prawidłowy. Wszystko wskazuje na to, że po upływie kadencji, będzie miał drugą. Taka tradycja się ukształtowała, że polityk na tym stanowisku wykorzystuje limit dwóch kadencji” - dodaje Szalkiewicz.

Prezydent na białym koniu

„Tusk stracił partię, bo jego brak na krajowej scenie politycznej pogrążył PO. Okazało się, że przewodzenie przez wiele lat dużej partii jest bardzo trudne, a jego zdolności przywódcze bardzo się w tym przypadku sprawdzały. Drugą, nieocenioną kompetencją Donalda Tuska było budowanie wizerunku i dobrego klimatu wokół Platformy. Jak tylko zniknął, PO się posypała – z jednej strony zabrakło silnej ręki, która trzyma w ryzach silne osobowości, a z drugiej - następcy Tuska nie mieli pomysłu na wybory prezydenckie i parlamentarne, na komunikowanie sukcesów. PO była w kontrze, nie nadawała tonu w dyskusji, co miało miejsce do momentu, kiedy Donald Tusk był na miejscu. Trudno powiedzieć, czy to strata byłego premiera, czy jego świadomy wybór. Jeśli chodzi o sam wizerunek Tuska, to przestał być obecny w bieżącej dyskusji, w krajowej polityce, przestał być zaangażowany w to, co się dzieje w kraju” - uważa Szymon Sikorski, właściciel agencji Publicon.

„Nie da się ukryć, że początki kryzysu i spadku popularności PO to zasługa Tuska. Ja tę datę wyznaczam na luty 2012 roku, kiedy była sprawa z ustawami ACTA. Trzeba pamiętać, że w sierpniu ubiegłego oku, kiedy przeprowadzono badania popularności rządu Tuska, i on, i PO, mieli bardzo niskie notowania w opinii społecznej. Ten kryzys mógł być uratowany zmianą lidera, ale pani Kopacz dostała schedę obciążoną dużym długiem i niestety nie udało jej się wyprowadzić PO na prostą, stąd dwie przegrane kampanie i sytuacja, w której partia znalazła się w opozycji” - dopowiada Wojciech K. Szalkiewicz.

„Już wcześniej miałem taką tezę, że z pełną świadomością odchodzi z polskiej polityki, wiedząc, że nie da się pewnych rzeczy utrzymać w takim kształcie, jak obecnie funkcjonują. Podobnie rozegrał to kiedyś Jerzy Buzek. Tusk oddala się na kilka lat w niebyt, by w odpowiednim momencie wrócić niczym rycerz na białym koniu i uzdrowić polską politykę. Myślę, że hasło »Prezydent Tusk« cały czas gdzieś mu przyświeca. Lider PO będzie miał do czego wrócić, nawet jeśli nastąpią duże przetasowania, bo wywarł ogromne piętno na polskiej polityce. Można go lubić lub nie, ale osiągnął bardzo dużo” - konkulduje Szymon Sikorski.

Przerwę medialną krytycznie ocenia Andrzej Pomarański.

„W przestrzeni publicznej i medialnej dla Donalda Tuska ostatni rok był raczej czasem straconym, bo nie było widać jego aktywności i kontaktu z opinią publiczną. Bardzo rzadko pojawiał się w mediach i zabierał głos, a robił to głównie po falach krytyki, wskazujących na brak jego aktywności” - dodaje.

„Tekst popularnej piosenki głosi »trzeba wiedzieć, kiedy ze sceny zejść«, bo nie ma nic gorszego, niż polityk, który rozmienia swój kapitał na drobne, a Tusk tego nie zrobił. Odszedł w momencie, kiedy Platforma była bardzo silną partią, objął stanowisko, które mu w żaden sposób nie ujmuje. Przeczeka złe nastroje społeczne i przewiduję, że wróci za 2-3 lata” - uważa z kolei Szymon Sikorski.

Zebrały: Małgorzata Baran i Joanna Jałowiec

fot. Unia Europejska

komentarzy:
0
Graficzne pułapki CAPTCHA
Wprowadź znaki widoczne na obrazku.
X

Zamów newsletter

 

Akceptuję regulamin