Kryzys w mediach społecznościowych zdarza się każdemu
Efektywnej obsłudze serwisów społecznościowych należy poświęcić 100 godzin tygodniowo. Niezbędne minimum to 20-30 godzin – czytamy w Rzeczpospolitej.
Wpisów na fanpage’u nie musi być dużo. Ważniejsze, aby były publikowane systematycznie oraz w odpowiednim momencie. Wielu ludzi korzysta bowiem z Facebooka poza standardowymi godzinami pracy. Publikując więc posty pomiędzy godziną 9 a 17 można wiele stracić. Według statystyk EdgeRank Chcecker, średnia żywotność postu to 3 godz. i 7 minut. W zależności od strony, mogą wystąpić bardzo duże różnice. Na niektórych posty „żyły” nawet 10 godzin, inne zamierały już po 15 minutach.
Według raportu Deloitte 86 proc. firm zaangażowanych w mediach społecznościowych wykorzystuje Facebooka. Niekoniecznie jednak jest to jedyna opcja. Często osiągają one bardzo dobre efekty, korzystając z forów, Twittera czy blogów. Jak zaznacza Jacek Jakubczyk z ITBC Communication, „Facebook nie jest dla wszystkich”, ze względu na rachunek ekonomiczny albo za duże ryzyko. Pojawienie się na Facebooku jest ryzykowne zwłaszcza dla firm, które w niedalekiej przeszłości miały trudności finansowe lub przeżywały trudności wewnętrzne. Serwis ten jest najbardziej przydatny dla firm z sektora B2C, oferujących produkty dla klientów indywidualnych.
Obecność na Facebooku zwiększa ryzyko wystąpienia kryzysu wizerunkowego. Grzegorz Miller z Monday PR zauważa, że drobne wpadki w tym serwisie zdarzają się każdej firmie. Nieprzemyślane komunikaty, wywołujące nieprzychylne komentarze „są chlebem powszednim”. Miller dodaje jednak, że nie wpływają one długofalowo na wizerunek marki. (ks)