Skandal to zawsze pieniądze, ale trudno powiedzieć, czy się zarobi, czy straci

dodano: 
27.07.2015
komentarzy: 
0

O skandalach kontrolowanych i niekontrolowanych pisze w Polityce Joanna Solska.

W czerwcu głośno zrobiło się wokół polskiego projektanta mody, Macieja Zienia. A to za sprawą oświadczenia, w którym Spółka Zień poinformowała, że projektant zabiera z firmy pieniądze i ubrania. Sam Zień również odpowiedział oświadczeniem, w którym stwierdził, że wspólnik działa na jego szkodę i dąży do przejęcia firmy. Wcześniej mówiono o skandalu, gdy projektant zorganizował pokaz w kościele. Wywołało to jednak raczej oburzenie, niż zachęciło klientki.

Jak czytamy, wywoływanie skandalu jest związane z chęcią zarobku. Na autorskich kolekcjach nie ma bowiem wiele zysku, lepiej zarabia się na sukniach ślubnych, ale trzeba się wyróżnić z tłumu – a to gwarantują właśnie afery. Kontrowersje wokół Magdaleny Ogórek były na przykład darmową reklamą dla marki La Mania, w której ubraniach kandydatka pokazywała się publicznie. Właścicielką butiku jest koleżanka Ogórek, Joanna Przetakiewicz.

Skandal jest też dla wielu drogą do „sławy” – wspomina Joanna Solska, autorka artykułu. Kandydaci na celebrytów, czyli ci, którzy nie mają żadnego dorobku, ale chcieliby zaistnieć, sięgają po pomoc menedżera, który ma kontakty i umie zainteresować osobą, która nie ma się czym pochwalić. Tu również sposobem jest skandal. To miało być rozwiązanie m.in. dla „Grycanek”, czyli Marty Grycan, synowej Zbigniewa Grycana, producenta lodów, i jej córek. Popularne nazwisko im przynosiło popularność, a Zbigniewowi Grycanowi – szkodę. „Im skuteczniej bowiem lansowała się synowa Marta i córki, tym większy wizerunkowy cień padał na firmę” – czytamy. Działo się tak m.in. dlatego, że „puszystą” posturę kobiet można było kojarzyć z lodami oraz przez ich epatowanie zamożnością. Popularność „Grycanek” ostatnio jednak zmalała.

Branża mody, choć jest dość tolerancyjna na różnego rodzaju skandale i często wywołuje je celowo, to ma swoje granice i czasem też reaguje stanowczo. Tak było w sytuacji, gdy John Galliano w paryskiej restauracji „obrzucił wyzwiskami” dwoje Żydów, a później w internecie zadeklarował sympatię do Hitlera. Został natychmiast zwolniony ze stanowiska dyrektora kreatywnego Diora i przez kolejne 4 lata nie mógł znaleźć pracy w żadnym domu mody.(mb)

Źródło:

Polityka, Skandal kręci biznes, Joanna Solska, 22.07.2015
komentarzy:
0
Graficzne pułapki CAPTCHA
Wprowadź znaki widoczne na obrazku.
X

Zamów newsletter

 

Akceptuję regulamin