Czy 700 000 głosujących to idioci?

dodano: 
27.01.2015

Autor:

Marek Skała, wiceprezes Grupa PRC, szef Instytutu Szkoleń MEGALIT
komentarzy: 
4

Sensacyjne wyniki badań dra Jarosława Flisa, pokazujących że ok. 700 tys. głosów (5% oddanych!) w wyborach samorządowych PSL otrzymał przez pomyłkę mogą mylić lub nadmiernie uspokajać. Przede wszystkim, nie można mówić o błędzie wyborców,  ale raczej jak chce dr Flis o zjawisku (syndromie) książeczkowym. A to oznacza, że te oszacowane 700 000 obywateli oddało jednak głos na PSL albo świadomie, albo są zwyczajnymi idiotami. Nikt jednak nie oddał go błędnie.

Kiedy w sierpniu 2014 pisałem analizę przedwyborczą do wiedeńskiego Jupitera, przywoływałem prognozy Jarka Flisa, którego znam, cenię i szanuję od lat. Tym bardziej trudno mi się zgodzić w interpretacją jego badań o 700 tys. błędnie oddanych głosów, bo to zwyczajnie nieprawda. Podkreślam, to nie Jarek Flis się myli, to uproszczenia jego badań są nieprawdziwe.

Przypomnijmy – sensacje wyborcze były trzy. Nadmierny, wyższy niż sondaże o ok. 5-7% wynik PSL. Zaskakująco wysoki odsetek głosów nieważnych. Oraz spore odstępstwo wyników ostatecznych od exit poll. Więc tym razem PiS mocniej oskarżył wszystkich o fałszerstwo wyborcze, ale jak zwykle PiS - bez dowodów. Tymczasem wyniki eksperymentu Jarka Flisa wydają się uspokajać wszystkich. Błąd pierwszej strony, błąd książeczki – i wszystko jasne? Otóż nie. Czasem trzeba zwyczajnie stanąć obok urny i zobaczyć co się stało w rzeczywistości. Bo tylko to pozwala zrozumieć. Nie wszystko da się bowiem wyliczyć w arkuszu kalkulacyjnym. Także to, że o błędzie mówić nie można.

Czy można na PSL (na kogokolwiek) zagłosować przez pomyłkę, wbrew swej woli? Nie, nie można. Załóżmy, że chcę głosować,  teoretycznie, na SLD. Jednak przez „błąd pierwszej strony książeczki” (odruchowo, przez nieuwagę), najpierw skreślam na pierwszej stronie kogoś z PSL. Potem szukam swojej partii, czyli SLD. Jeśli jednak skreślę drugą osobę (tą właściwą, tak jak chciałem) to mój głos będzie nieważny. Także jakakolwiek poprawka spowoduje, że głos będzie nieważny. Być może stąd właśnie liczba głosów nieważnych wzrosła z 12 (2010) do 18 (2014) procent? Załóżmy -zauważam, że się pomyliłem, ale nie chcę zostawić głosu na PSL. Wolę więc go zmarnować, niech już lepiej będzie nieważny. Mogłem się też nie zorientować, skreśliłem więc także „swojego” kandydata i z pełnym przekonaniem, że jest dobrze wrzuciłem książeczkę do urny. Tyle, że… głos znowu nieważny. A więc te wszystkie sytuacje nie funkcjonują w owych 700 tysiącach.

Czy można było zagłosować na PSL (kogokolwiek) przez pomyłkę? Tak! Jarek Flis ma rację! Ale paradoksalnie, tylko świadomie. Kiedy już się zorientowałem, że to w całej książeczce stawiamy jeden krzyżyk, a nie na każdej stronie jeden, mogłem to też zaakceptować. Wcale nie chciałem głosować na PSL, popełniłem błąd. Zauważyłem pomyłkę, ale doszedłem  jednak do wniosku, że trudno, niech już tak będzie. I wrzuciłem głos za PSL. Tylko i wyłącznie wtedy mój głos, z powodu pomyłki, ale zaakceptowanej przez wyborcę, trafia na konto PSL. Gdybym cokolwiek poprawił, mój głos byłby nieważny.

Pozostaje jeszcze ciemna liczba obywateli, która skreśliła cokolwiek, w tym wypadku na pierwszej stronie. Ale tu musielibyśmy dodać jakieś negatywne określenie kogoś, kto idzie i skreśla, ale nie wie co, po co i dlaczego. Tu też nie można mówić o błędzie, bo ktoś kto nie myśli błędu nie popełnia. Musielibyśmy jednocześnie zaakceptować fakt, że 5% idących do urn to zwyczajni idioci.

Podsumowując – na pewno część wyborców pozostawiła pomyłkowe skreślenie na pierwszej stronie, a potem to zaakceptowała. Na pewno PSL dzięki temu trochę więcej głosów otrzymało. Część pewnie skreśliła cokolwiek. Jeśli na pierwszej stronie – znowu zyskał PSL. Pozostaje nadal pytanie – skoro błąd książeczki wynosi 5%?, czyli 700 tys. głosów, to jaka jest w nich proporcja głosów oddanych świadomie (czyli zaakceptowanie PSL) i głosów tych, którzy skreślają cokolwiek? Tego nie dowiemy się nigdy.

Popatrzmy jeszcze tylko na dwa nietypowe wyniki tych wyborów – (1) 5 punktów procentowych więcej na PSL niż w sondażach i na exit poll oraz (2) 6 punktów procentowych więcej w głosach nieważnych. To aż 11%, więc z 14,5 miliona głosujących w listopadzie stanowi około 1,5 miliona wyborców „nietypowych”. Pytanie ilu z tych 6% oddało głos nieważny, bo nie zrozumiało co robi, ilu zrobiło to celowo, a ilu się pomyliło (błąd książeczki)? Mówimy o grupie ok. 850 tys wyborców, bo o tyle więcej było w 2014 głosów nieważnych.

I drugi z nietypowych wyników, to „o 5% więcej na PSL”, czyli liczba porównywalna z wynikającymi z eksperymentu 700 tysiącami wyborców. Ile wśród nich było głosów oddanych na zasadzie pomyłki zaakceptowanej (no trudno, niech już tak będzie) a ile na zasadzie idiotycznego stawiania krzyżyka byle gdzie, byle coś skreślić?

Zanim wyciągniemy wnioski warto też zwrócić uwagę na dwa aspekty, które wynik PSL czynią mniej sensacyjnym. W porównaniu z poprzednimi wyborami PO i SLD straciły 20% głosów. Odeszli od PO i od  SLD, poszli do komitetów lokalnych, ale też do PSL. Na przykład aż 17% wyborców PO z poprzednich wyborów odeszło od Platformy i zagłosowało właśnie na PSL. To sporo. Na dodatek, wakacyjna wpadka ministra Sawickiego o frajerach zmusiła polityków PSL do ciężkiej pracy w terenie, do spotkań, rozmów. To także dało sporo głosów. Tak więc skok PSL z 17% w roku 2010 do 23% w tym nie jest wcale aż tak szokujący. Nadal pozostaje więc zagadką, skąd brak tych 5% na PSL w badaniach exit poll. 

Gdyby jednak, lekceważąc powyższe, trzymać się uproszczeń i twierdzić, że 700 000 Polaków skreśliło cokolwiek, nie rozumiejąc co robi, bo było to na pierwszej stronie książeczki, wnioski musiałyby być fatalne. Doliczając 18% głosów nieważnych, otrzymujemy już blisko jedną czwartą aktywnych wyborców, którzy nie potrafią zagłosować. Jakaś jaskółka pocieszenia w tym, że część głosów nieważnych była oddana świadomie. Więc może to nie jedna czwarta, ale tylko jedna piąta nie umie zagłosować. Wstaje, ubiera się, idzie do lokalu wyborczego i nie potrafi oddać ważnego głosu. To rodzaj tragedii.

Na koniec taka osobista sugestia – a może to dobrze? Może akt wyborczy powinno się utrudnić? Tak, by osoby które nie są w stanie zrozumieć jak oddać ważny głos nie miały wpływu na wynik wyborów?

komentarzy:
4

Zobacz także...

Mam nadzieję, że Związek i agencje przemyślą, co zyskali tym protestem, bo zdania na rynku w tej kwestii są podzielone...

Kompania Piwowarska rozstrzygnęła przetarg na obsługę PR jej sześciu marek. Dla PRoto.pl współpracę z KP komentują...

Obie strony wyrażają gotowość do współpracy, której celem miałoby być ustalenie nowych reguł dotyczących przetargów na działania PR...

Komentarze

(4)
Dodaj komentarz
29.01.2015
9:10:31
Andrzej
(29.01.2015 9:10:31)
Dla większości mediów i świata polityki uznanie, że 700 tys. ludzi zrobiło błąd jest najwygodniejsze. Bo ugruntowany podział świata polityki zostaje taki sam, nie ma alternatywy. Można dalej mówić o głupich młodych trzymających z Korwinem i pełzającym SLD, no i walce dobrego ze złem czyli PO-PiS/PiS-PO. Negowanie wyniku PSL-u jest ignorancją (i tu zgadzam się z autorem), ale to w sumie dobrze dla PSL, zwłaszcza przed wyborami parlamentarnymi. I druga kwestia: Jeśli, jak pisze Marek Skała, wierzyć uproszczeniu to do połowy niegłosujących jeszcze trzeba dodać 1/4 lub 1/5 głosujących, którzy nie legitymizują wyników wyborów, a przynajmniej zwycięzców. To znaczy, że faktycznie jest źle, dramatycznie źle.
27.01.2015
18:09:09
Anonim
(27.01.2015 18:09:09)
Panie Macieju - zarzuca Pan niewyobrażalną ignorancję, a jednocześnie potwierdza to o czym napisałem. Pisze Pan: "dlatego wielu z nich oddało głos z przyzwyczajenia, tak jak przez ostatnie x lat - na kandydata z pierwszej karty książeczki". Czyli jak idiota - skreśliłem coś/kogo nieważne co i kogo, bo to cóś było na pierwszej stronie. Skąd więc zarzut o mojej ignorancji? Jeśli Pan sam potwierdza, że są osoby od x lat skreślające kogokolwiek...
27.01.2015
18:06:58
janka
(27.01.2015 18:06:58)
Absolutnie się nie zgadzam. Pomyłka to pomyłka. Nikt nie myli się specjalnie. Ewentualnie robi coś w określonym celu.
27.01.2015
14:18:09
Maciek
(27.01.2015 14:18:09)
Mówienie o tym, że wyborcy, którzy oddali błędne głosy są idiotami jest niewyobrażalną wprost ignorancją. Wybory są formą komunikacji z obywatelami, a Komisja Wyborcza powinna zadbać o to, by komunikat - czy to w formie arkusza, książeczki czy czegokolwiek innego był dla wyborców zrozumiały. W tym przypadku zabrakło komunikacji z wyborcami - dotychczasowe duże karty zostały po cichu zastąpione przez książeczki. Dlaczego po cichu? Dlatego, że zabrakło kampanii informacyjnej w mediach, w której Komisja wytłumaczyłaby wyborcom krok po kroku na czym zmiana na system książeczkowy ma polegać. Do wyborców po prostu nie dotarł komunikat o zmianie systemu głosowania i dlatego wielu z nich oddało głos z przyzwyczajenia, tak jak przez ostatnie x lat - na kandydata z pierwszej karty książeczki.
Graficzne pułapki CAPTCHA
Wprowadź znaki widoczne na obrazku.
X

Zamów newsletter

 

Akceptuję regulamin