PR po polsku

dodano: 
03.06.2008

Autor:

Paulina Szwed-Piestrzeniewicz
komentarzy: 
6

„Za co tyle kasy dla oszustów i mataczy? przecież to tylko ściemniacze i cwaniaki”; „A nawiasem to, co wy nazywacie PR - to nie są wielkie mecyje, więc i zarobki na zachodzie nie są wielkie. Jest to po prostu wydział należący do zespołu marketingu” - takie m.in. opinie pojawiły się pod raportem PRoto o zarobkach w branży PR, który opublikowała GazetaPraca.pl. Choć to wypowiedzi anonimowe, skłaniają jednak do refleksji, jak public relations i osoby zajmujące się tą dziedziną zawodowo są postrzegane przez opinię publiczną.

Przygotowywane co miesiąc raporty PRoto o wizerunku branży analizują coraz więcej materiałów poświęconych temu tematowi. To cieszy. Jednak bliższa analiza ich treści pokazuje, że PR w mediach, to polityka i działania wizerunkowe miast – a to już cieszy mniej.

Dobry PR jest dyskretny, a rękę PR-owca powinno poznawać się po korzystnych dla klienta efektach, a nie dlatego, że o swoich działaniach opowiada dużo i chętnie. Ostatnio można jednak odnieść wrażenie, że w mediach mówi się głównie o PR, mówią o nim dziennikarze, „PR-owcy”, politycy, samorządowcy...O jakim „PR” mówią?

Wizerunek branży w dużym stopniu kształtują media. Powtarzane przez dziennikarzy określenia – kalki, takie jak: „czarny PR”, „działania PR-owskie rządu”, „PR prezydenta” oraz nazywanie kilku polityków „najbardziej skutecznymi PR-owcami”, mogą słusznie niepokoić specjalistów ds. komunikacji. Są niczym innym, jak bezmyślnym przylepianiem „gęby” branży, mieszaniem jej nie tylko z marketingiem i reklamą, ale teraz także z wulgarną propagandą i celowymi przekłamaniami stosowanymi przez politycznych „PR-owców”.

Piotr Czarnowski, jak zwykle surowy dla branży, uważa, że określenie „PR” w mediach „Oznacza wszystko co kto chce, ale prawie nigdy nie odnosi się to do prawdziwego PR-u. Np. jak ktoś kłamie, ale uchodzi mu to na sucho, albo jak skutecznie dezinformuje – to media mówią »dobry PR«. Jak kogoś złapią na gorącym uczynku, np. na przestępstwie – to media mówią »zły PR«”. Ryszard Solski zauważa takie zasady funkcjonowania pojęcia PR w polskich materiałach publicystycznych: „Niestety, najczęściej określenie to ma konotację negatywną. PR interesuje dziennikarzy jako narzędzie pozyskiwania informacji, ale nie jako temat publikacji. Chyba, że dziennikarz chce napisać o PR krytycznie – np. o »czarnym PR«, dyskredytowaniu konkurencji czy przeciwników politycznych, czy manipulacji faktami. PR jako temat pozytywny dla większości dziennikarzy nie istnieje, z wyjątkiem kilku osób autentycznie zainteresowanych problematyką komunikacji w Polsce”.

Rafał Szymczak zgadza się z tym, że media częściej używają określenia „PR” w kontekście negatywnym „Dla nazwania praktyki bądź konkretnego działania polegającego na świadomym wprowadzaniu w błąd audytorium oraz budowania wizerunku niezgodnego ze stanem faktycznym”. Jednak podkreśla: „Nie traktowałbym tego, jako wyniku nierozumienia PR-u przez dziennikarzy i polityków. Myślę, że są tu dwie przyczyny. Pierwsza taka, że wystarczająco często spotykają oni osoby przedstawiające się jako PR-owcy, którzy właśnie takie praktyki uprawiają. Z drugiej strony ten sposób definiowania PR-u jest wygodny dla polityków i dziennikarzy, bo odsuwa uwagę od ich własnych zachowań wprowadzających w błąd i zakłamujących stan faktyczny. Innymi słowy PR staje się wygodnym chłopcem do bicia”.

Niezrozumienie przez media istoty pracy PR-owców, którzy, szczególnie w Polsce, lubią określać się jako specjaliści we współpracy z dziennikarzami, budzi zdumienie, nie wspominając już o tym, w jakim świetle ta „niezaradność” stawia świat PR-u w oczach jego potencjalnych klientów.

Dziennikarzom można zarzucać brak potrzebnej wnikliwości i elementarnej dla tego zawodu ciekawości. Część tego środowiska oczywiście zadowala się obiegowymi prawdami i powierzchownymi banałami. Czarnowski problem z wizerunkiem PR-u stawia w nieco szerszej perspektywie ogólnego odintelektualizowania i banalizacji języka mediów. Mówi: „Obserwujemy bezmyślność i odintelektualizowanie języka. Łatwiej jest użyć jednego słowa na wszystko zamiast zastanawiać się nad odpowiednim słowem pasującym do indywidualnej sprawy. Jeśli się powie, że Chiny mają zły PR ze względu na Tybet, ale dobry PR ze względu na trzęsienie ziemi – to wprawdzie jest to wyprane z jakiejkolwiek informacji, a nawet myśli, ale za to jakże medialnie brzmi”.

Jako przyczynę kiepskiego wizerunku medialnego PR-u można też traktować jego krótki staż w Polsce (tylko jak długo będzie to złotym wytłumaczeniem wszystkich bolączek polskiego PR-u). Solski zwraca uwagę, że „PR jest u nas zajęciem dość młodym, niewielu jest prawdziwych fachowców, i sporo dziennikarzy ma nienajlepsze doświadczenia z PR-owcami”. Przypomina mi się tu jedno z cyklicznych spotkań DialogPR organizowanych przez PRoto, które było poświęcone relacjom świata PR-u i mediów. Dyskusja, gorąca wymiana zdań, wzajemne zarzuty, żale i...kolejny wieczór minął, chciałoby się podsumować. Obie strony, pomimo wielokrotnego „zdiagnozowania choroby” nadal nie potrafią wprowadzić skutecznej kuracji.

Wizerunku branży PR nie poprawiły też częste informacje o jej współpracy ze światem polityki. „Po pierwsze, media mają zazwyczaj dość krytyczne nastawienie wobec polityki i polityków, a PR jest w Polsce utożsamiany w dużej mierze z tą dziedziną. To tu właśnie powstało pojęcie »czarnego PR«” - podkreśla Ryszard Solski.

Nie zauważyłam też, żeby jakikolwiek dziennikarz określił w swoim materiale, co jest PR-em, co propagandą, co kłamstwem. Cierpi na tym branża public relations, bo musi upłynąć teraz dużo czasu, zanim PR wśród tzw. „zwykłych” odbiorców informacji, zacznie oznaczać komunikację (nie tylko wizerunek polityka lub partii, z reguły nie budowany na jego konkretnych osiągnięciach), a przestanie być fikcją.
 
Zdaniem Czarnowskiego obrazowi branży PR w mediach najbardziej szkodzi to, że „wszyscy o nim mówią, choć nie wiedzą, o czym mówią. To, że PR-em nazywa się często negatywne zjawiska, takie, które w innych krajach przyjęto nazywać po imieniu, np. przestępstwa, dezinformację, kłamstwa”, a także „brak powszechnej i profesjonalnej edukacji, brak kryteriów i punktów odniesienia, podszywanie się pod PR prymitywnych technik marketingowych, łatwość kupowania mediów i wiele innych czynników, które wynikają z niedojrzałości całego systemu”.

Czy sama branża, organizacje i stowarzyszenia mogą zaradzić tym problemom? Jarosław Filipek, prezes firmy CODES, stojący trochę „obok” branży, jednak mający z nią stałe kontakty, w rozmowie z PRoto podkreślił, że na wizerunek i słabość branży wpływają wewnętrzne spięcia i konflikty interesów. Warto zwrócić uwagę na ten głos „z dystansu”. Oczywiście można w nieskończoność powtarzać stwierdzenia o wzroście rynku, świetnej sytuacji agencji PR w minionym roku, debiutach na NewConnect, jednak społeczny odbiór branży jako „oszustów i mataczy” powinien burzyć to dobre samopoczucie.
 
Ryszard Solski w ten sposób ocenia możliwości naprawy wizerunku „Branża może starać się go zmienić robiąc dwie rzeczy: pokazując pozytywne wzorce działań PR i piętnując działania nieprofesjonalne i nieetyczne. Myślę, że stowarzyszenia branżowe – ZFPR, PSPR – robią już sporo, choćby organizując konkursy, kongresy, seminaria czy publikując studia przypadków”.

Nieco inaczej widzi to Szymczak: „Oczywiście można pokazywać dobrą praktykę PR-owską. Jednak jedynym skutecznym sposobem zmiany takiego stereotypu przez środowisko jest zdecydowane reagowanie na przejawy zachowań niezgodnych ze standardami profesjonalnymi i pokazywanie, gdzie leżą granice tego, co w PR jest dopuszczalne. Nie jestem przekonany, że środowisko i organizacje branżowe robią wystarczająco dużo w tej sprawie”. A szkoda.

Paulina Szwed-Piestrzeniewicz
p.szwed@proto.pl

komentarzy:
6

Komentarze

(6)
Dodaj komentarz
09.06.2008
13:55:15
Wiesław Stefaniak
(09.06.2008 13:55:15)
Cieszyć się należy z sensownej dyskusji zainspirowanej przez tekst Pauliny. Wracając do casusu Ministerstwa Zdrowia dodam, że aż żal patrzeć jak jego szefowa pogrąża się w medialnej topieli. Ma rację p. Mistewicz, choć najczęściej się z nim nie zgadzam, że p. Kopacz popełnia kardynalne i śmiertelne błędy wizerunkowe. Pomijam już to, że swym płaczliwym głosem wzbudza raczej litość niż wyrozumiałość, ale naraża się na śmieszność, kiedy na oczach kamer "wpuszcza się w maliny" okazując urzędniczą słabość gdy red. Nowicki z TVN wymusza na niej pokazanie szczegółowej zawartości koszyka świadczeń lekarskich. Jako człowiek telewizji dodam jeszcze jedno. Dyktat filozofii "czego nie pokazano w tiwi, tego nie ma" święci triumfy, ku uciesze gawiedzi, ale nie przynosi nam obywatelom żadnego realnego pożytku. Na Zachodzie to już rzecz normalna, ale w Polsce wideokracja ( nie mylić z demokracją ) już się zainstalowała. Z ust tej samej dyrektorki gabientu plitycznego p. Kopacz słyszę, że tak częste pojawianie się w TVN 24 jest wyrazem wewnętrznego imperatywu, któremu cała góra PO podporządkowuje się z najwiekszą przyjemnością. Kogo nie ma w TVN 24 ten traci znaczenie i wpływy w partii. Kogo nie zapraszają na Augustówki ten politycznie przestaje się liczyć. Tu zaczynamy kąpać się już w oparach absurdu. Jeśli zatriumfuje wideokracja, demokrację będziemy oglądać tylko w muzeum. PR-u nie można sprowadzać wyłącznie do bycia "na szkle", bo skończy się to katastrofą. Wideokracja albo mediokracja w warunkach polskich, czy jak woli Piotr Bielawski, a la polonaise, jest podwójnie niebezpieczna. Zamiast cieszyć się z budowanych dróg i autostrad będziemy oglądać kolejnych ministrów infrastruktury organizujących briefingi z udziałem kamer. Karmienie mediów jest jałowym zajęciem ze społecznego punktu widzenia. Bierzemy w tym udział nie odnosząc żadnych korzyści ani nie poprawiając jakości naszego życia. Tracimy przy tym wzrok.
08.06.2008
17:08:50
Piotr Bielawski
(08.06.2008 17:08:50)
Rzeczywiście wyjątkowo denerwujące jest określanie przez część dziennikarzy tzw. "numerów" i kłamstw, jako skutecznych, imponujących działań PR. Większości tych kategorycznych ocen towarzyszy absolutna indolencja ich autorów. Pomagają im Ci, którzy kreują się na przedstawicieli naszej branży i twierdzą, że 'problem krawata' jest najważniejszy w uprawianiu PR. Ale weźcie Państwo pod uwagę podstawowy problem: jeśli mówi się przeciętnemu menedżerowi w tej części Europy, że zadaniem specjalisty PR jest kreowanie wizerunku firmy zgodnego z rzeczywistością i informuje się, że nam nie wolno kłamać, ten dochodzi do wniosku - i manifestuje swoją ocenę - że spotkał szaleńca. A świat polityki a la Pologne uważa, że kłamstwo jest niezbędnym, podstawowym warunkiem skutecznego działania na tej scenie. Zajmowanie się PR dla polityki nie wpływa automatycznie źle na wizerunek branży. Opinie branży psuje fakt, że jako specjaliści PR są zatrudniani ludzie, którzy podejmują się spełniania życzeń zleceniodawców (są do nich zresztą mentalnie podobni) niezależnie od tego czy te działania przynoszą korzyści czy straty klientowi. Problem ulegania pokusie autokreacji, jeśli się nadarzy okazja, jest tylko problemem wtórnym: takich ekspertów zapraszają Ci, którzy są do nich, pod względem zawodowym i charakterologicznym, podobni. To faktycznie źle wpływa na wizerunek PR, który buduje poziom intelektualny naczyń połączonych: polityki, mediów i "ekspertów", a nie my sami. Moniko piszesz, że specjalista PR jest z definicji osobą "drugiego planu". To oczywiście prawda - z jednym tylko uzupełnieniem: w sytuacjach skrajnych (przede wszystkim kryzysowych) musi być gotów do wyjścia 'przed szereg': np. by ochronić swoją organizację przed kryzysem wtórnym, który zwykle wynika z błędów i zaniechań w komunikowaniu się z opinia publiczną, kiedy firma ma problemy. Wieśku, Ten interesujący przypadek z Ministerstwa Zdrowia, chyba zgodnie pani Paulina, Monika i my dwaj, określilibyśmy jako typowy. Sądzę, że także w tym resorcie mają jakieś dobre plany, które pewnie zginą w "procedowaniu". Ale z naszego punktu widzenia najistotniejsze wydaje się to, że Twoje pytanie szefowa gabinetu politycznego pewnie uznała za 'niepoprawne politycznie': najprawdopodobniej chodziło jej o osobę, która będzie kreowała wizerunek tej reformy nie pytając o rzeczywistość. Gdybyś stwierdził, że podstawowym problemem jest to żeby pani mister pudrowała się przed występem przed kamerą naruszyłbyś tylko etykietą dworską i zostałbyś uznany za fachowca, który wie o co chodzi i sprawia kłopot tylko swoją profesjonalną arogancją. Pani Paulina pisze o tym co mówią media posługując się terminem PR - mówią niestety podobnie jak o lobbingu, kiedy złodziejstwo, kłamstwo, korumpowanie... określają jako przejawy działalności zawodowych lobbystów. Nie wydaje się żeby środowisko PR było w stanie rozwiązać ten problem, ponieważ niestety chyba się tak naprawdę jeszcze nie ukształtowało. Artykuł i głosy dyskutantów są istotną próbą nazwania "rzeczy po imieniu"...
03.06.2008
18:08:22
Wiesław Stefaniak
(03.06.2008 18:08:22)
Pełna zgoda, Pani Moniko. PR- owiec to właśnie mistrz drugiego a nawet trzeciego planu. Tu dotyka Pani prboblemu lanserstwa w polskim PR. Lanserstwa i szamaństwa. To sie widzi na każdym kroku. Co jakis czas widzimy w tiwi kolejne fala promocji a to pan X a to pana Y a to pani Z. W zależności od tego kogo się zna. Autokreacja staje się esencją ich działalnosci albo służy zarabiania pieniędzy na fali ich doraźnej popularności. Co nowa partioa dochodzi do władzy to mamy nowego GURU PR, Widac to tez przy ekipie PO. W takiej Francji o Jacques'u Segueli przez lata nikt nie wiedział a był on mastermindem tamtejszej komunikacji i reklamy. kto w Polsce wie, że znakomitym i skutecznym PR-owcem był ex- premier Francji Jean- Pierre Raffarin. Skromność i stanie z boku jest jedną z najważniejszych cech doskonałego PR. No, ale coż Polska jest "wyjatkowa" nie tylko w tej kwestii.
03.06.2008
14:23:54
Monika Kaczmare...
(03.06.2008 14:23:54)
Oczywiście, że PR nie jest panaceum na wszystko, ale poniższą wypowiedź warto byłoby uzupełnić o uświadomienie, że PR jest- tylko i aż - zarządzaniem komunikacją, czyli brak działań lub pozorowanie ze strony instytucji, rządu itp i przykrywanie ich czymś, co media określają jako PR, nie jest PRem tylko manipulacją, dezinformacją, kłamstwem itp. Natomiast rzetelne działanie, o którym komunikuje się otoczeniu jest dopiero PRem. Problem z postrzeganiem branży PR przez otoczenie wiąże się z faktem, że wielu z tzw. branży nie ma pojęcia czym jest PR, albo dla własnej wygody nazywa PRem te działania, które nigdy nim nie były. Kiedyś na jednym z niemiecim portali przeczytałam, że PRowiec to mistrz drugiego planu. Nie widać go, nie słychać, ale jego działania widoczne są w dobrej pozycji wizerunkowej firmy, dla której pracuje. W naszych polskich realiach 90 % przypadków tych, którzy o sobie mówią "PRowiec", to mistrzowie autokreacji. Muszą być widoczni, słyszalni, dobrze jest zdradzić kilka pikantnych szczegółów kampanii, firmowych itp ;) takie polskie piekiełko w wersji "PR" ... Pozdrawiam nadmorsko
03.06.2008
9:30:51
Wiesław Stefaniak
(03.06.2008 9:30:51)
Chodziło oczywiście o stawianie wozu przed koniem...a nazwisko p. Adama po raz drugi powinienem był napisać z dużej litery. Przepraszam.
03.06.2008
9:08:10
Wiesław Stefaniak
(03.06.2008 9:08:10)
Opowiem Panstwu historię. Przed dwoma miesiącami rozmawiałem z szefową gabinetu politycznego ministra zdrowia. Szukała osoby do kierowania departamentem informacji i prasy ministerstwa zdrowia. Zapytałem rozmówczynię czy resort ma gotową koncepcję reformy służby zdrowia. Odpowiedzi nie uzyskałem. 21 maja br. w poście do tekstu p. Eryka Mistewicza napisałem, że dr Kopacz ma sytuację nie do pozazdroszczenia a na resorcie zdrowia "wisi" los gabinetu Tuska oraz jego prezydentura. Dziś po dymisji wiceministra Grzegorka wiemy, że chyba i los samej minister Kopacz zawisł na włosku. Po co to piszę ?, Otóż przy całym szacunku dla branży PR i w pełni doceniajac jej znaczenie muszę stwierdzić, że - jak widać na załączonym obrazku- PR nie jest panaceum na wszystko. Ja wiem, że PR jest od kreowania wizerunku i dobrego wrażenia, ale jeśli polityka czy biznes (jakakolwiek polityka) nie opiera się na sensownym działaniu, którego adresatem i najważniejszym beneficjentem jesteśmy my wszyscy- społeczeństwo, to żaden, nawet najlepszy PR nie pomoże i koniec. To co dzieje się w ministerstwie zdrowia jest tego najlepszym dowodem. Jak na dłoni widać, że rządząca partia przystąpiła do władzy bez żadnej koncepcji co zrobić, by ratować system opieki zdrowotnej. Nie stawiajmy zatem konia przed wozem ! Wczoraj obejrzałem w ktorejś ze stacji tv temat o robocie prezydenckich spin doktorów. Pokazano tzw. 100- tkę, czyli wypowiedź do kamery p. Adama Łaszyna. Wypowiadał się nt. grillowego stroju prezydenta Polski. Panowie i Panie, to chyba jakaś paranoja... podobno najlepszy macher od wizerunku w Polsce, king maker i coach PO-wskich polityków obwieszcza Polsce, że na grill nie chodzi się w spodniach od garnituru. Czysta komedia. Powinien łaszyn dodac,ze nie zaklada się skarpetek do sandałów. Takie właśnie wypowiedzi powodują, że tę branżę traktuje się często gętso jako grupę "oszustów i mataczy". Niestety. Dobrze wiemy, że kiepskie notowania prezydenta kraju nie mają żródeł w jego wyglądzie, kolorze marynarek i krawatów. Problem jest zupełnie gdzie indziej a gdzie ?, a no w tym co pan prezydent co i raz nam społeczenstwu słowem komunikuje... Polska branża PR moim zdaniem qw zastraszającym tempie -jałowieje a to, że szewc bez butów chodzi to zupełnie inna sprawa.
Graficzne pułapki CAPTCHA
Wprowadź znaki widoczne na obrazku.
X

Zamów newsletter

 

Akceptuję regulamin