Wystarczy już tego 2.0!

dodano: 
23.06.2008

Autor:

MarkX.Addison
komentarzy: 
0

Proszę, wybaczcie moją tyradę, ale czy nie jesteście już znużeni wysypem coraz to nowych technologii 2.0? Ja jestem. Widziałem już: Web 2.0, Entreprise 2.0, Publishing 2.0 i wiele, wiele innych – również PR 2.0. Mam wrażenie, że każda gałąź przemysłu nagle, z dnia na dzień przeobraziła się w papkowaty, zakorzeniony w tłumie, naszpikowany technikami typu RSS biznes.

Nie dalej jak miesiąc temu, w czasie Web 2.0 Expo organizowanego właśnie tutaj w San Francisco, zostałem poproszony o zaprezentowanie przy śniadaniu tematu PR 2.0 grupie gorliwych nowicjuszy. Tak wiele pomysłowych modeli biznesowych 2.0, a tak mało czasu na ich omówienie. Może nie uwierzycie, ale znam firmę, która świadczy usługi opieki dziennej typu 2.0! (i jeśli głowicie się jak tego typu usługi mogą stać się usługami 2.0, zajrzyjcie na ConnectedDay.com).

W zeszłym tygodniu przedstawiłem podobną prezentację na temat PR 2.0 dla CXO Leadership Forum gdzie zostałem poproszony o omówienie sposobu zaprezentowania firmy w „Paradygmacie VC 2.0”. I oto ja, zwykły PR-owiec, nie miałem śmiałości podać właściwej definicji paradygmatu 2.0. W końcu „paradygmat” to czterosylabowe słowo. Obrałem ostrożną taktykę i po prostu zaprezentowałem studium przypadku klienta, w odniesieniu do którego działalności Rocket Science (firma PR, w której pracuję) zastosowała nietradycyjne sztuczki PR w sieci.

Jasne, że stosując takie techniki w 1998 roku Rocket Science nie miała pojęcia, że wykorzystywała fora dyskusyjne internetowych użytkowników awatarów do rozpowszechniania marek od Siemens Engineering przez Virtual Vineyards do 1-800-Flowers. Znacznie wyprzedziliśmy to tzw. Drugie Wcielenie. W 2001 roku wykorzystaliśmy Listserv i dyskusyjne fora internetowe do rozsiewania plotek i wzbudzenia zainteresowania wejściem jednej z firm na rynek. W 2004 r. dzięki wykorzystaniu przez nas Internetu, jeden z naszych klientów zyskał sławę i rozgłos z dnia na dzień, bo otwarcie spekulowaliśmy na temat motywów jednego z przejęć firmy Oracle. Kto wtedy miał świadomość, że angażowaliśmy się w „media społeczne” i „PR 2.0”? Po prostu wykonywaliśmy swoją pracę.

Ale muszę przyznać, że na początku byłem oczarowany fenomenem 2.0. My, ludzie ze świata PR-u i mediów nauczyliśmy się ignorować wypuszczane na rynek produkty X.5 i marne wirusowe mutacje, ale Web 2.0 wyglądało na „drugie wcielenie” Internetu. Prawdziwe uaktualnienie produktów typu dot-zero. W związku z tym, chcąc na moich półboskich przyjaciołach robić wrażenie osoby bardzo na czasie i supermodnej, poszedłem za modą na początku zeszłego roku, kiedy to snułem rozważania na temat PR 2.0 na moim blogu, mówiąc jak to PR się zmienia.

Nawet nie wyobrażacie sobie jak wiele osób wysłało mi maile prosząc o kontynuowanie dyskusji. Niektóre tematy po prostu są w stanie szybciej zawładnąć wyobraźnią ludzi niż inne. Przeważnie ludzie proponowali swoje własne wersje definicji 2.0, które skwapliwie chłonąłem. W przeszłości studiowałem filozofię, więc jak nikt inny uwielbiam poważne dyskusje na temat semantyki. I podążając za Sokratesem właściwie nie mam nic przeciwko pozostawianiu definicji otwartymi w oczekiwaniu na żarliwą dyskusję ad infinitum. Ale z praktyki wiem, że inni ludzie wolą zamknięte dyskusje, więc tym wszystkim, którzy pasują do ostatniej kategorii pozwolę sobie zaproponować definicję fenomenu mediów społecznych 2.0, autorstwa prawdziwego eksperta z firmy Forrester Research - Charlene Li, współautorki książki „Groundswell”, która całkiem nieźle oddała sens 2.0 w poniższym fragmencie:

„... groundswell to społeczny trend w ramach którego ludzie wykorzystują dostępne technologie do uzyskania od siebie nawzajem potrzebnych informacji raczej niż od tradycyjnych instytucji takich jak korporacje”.

Niezłe. Idąc tym śladem uznanie należy się również Danowi Gillmorowi, który właściwie złamał szyfr w 2006 roku w swojej książce „We the Media: Grassroots Journalism by the People, for the People” (wydana przez przewidujących ludzi z O’Reilly Media, tych samych, którzy zorganizowali wyżej wspomniane Web 2.0 Expo). Nie przypominam sobie, żeby Dan użył opisu 2.0 gdziekolwiek w swoim tekście – jest na to za mądry. Dziś, na swojej osobistej stronie internetowej, dzieli się prowokacyjnym wnioskiem: „Moi czytelnicy wiedzą o wiele więcej niż ja”, co tak naprawdę oddaje sens 2.0 bez używania określenia 2.0. Taki z niego spryciarz.

Jak bardzo tęsknię za czasami, kiedy Dan pracował dla gazety San Jose Mercury News. Był jedynym dziennikarzem, który tak naprawdę ekscytował się nowymi technologiami i pisał o ciekawych dopiero rozwijających się firmach. Ale to tylko taka mała dygresja...

Wracając do semantyki (i tematu 2.0) zapewniam was, że poziom dyskusji na temat 2.0 najpierw się pogorszy, żeby potem ulec polepszeniu. A to dlatego, że podczas gdy my wszyscy marni śmiertelnicy tkwimy po uszy w 2.0, moi wspaniali przyjaciele pracują nad Web 3.0. Pozwólcie, że wymienię: Tim Berners-Lee - „Semantic Web”, Eric Schmidt – „Google cloud computing”, Jason Calacanis i jego uzdolnione jednostki oraz Nova Spivack: „machine-to-machine capabilities” – to wszystko zależy od tego, kogo pytasz.

Więc dość już tych wszystkich 2.0! W kolejnej informacji prasowej, jaką wypuścicie przeanalizujcie jak działa Web 3.0 (lub Web X.0). To dopiero sprawi, że będzie brzmieli bardzo na czasie.

Mark X. Addison
jest ekspertem i CEO w firmie Rocket Science PR, oraz założycielem SVASE.org.

Jeśli uważacie, że wasze przemyślenia są warte uwagi, wyślijcie je na adres: mark@rocketscience.com.

Artykuł był publikowany na portalu www.bulldogreporter.com

komentarzy:
0
Graficzne pułapki CAPTCHA
Wprowadź znaki widoczne na obrazku.
X

Zamów newsletter

 

Akceptuję regulamin