prof. Wojcik: nie wynaturzajmy istoty PR

dodano: 
15.01.2015

Autor:

prof. Krystyna Wojcik
komentarzy: 
13

W gąszczu marketingowego żargonu trudno odnaleźć treści , które by odróżniały zapowiadaną w felietonie  wiedzę i kompetencje  w „zawodzie związanym z branżą public relations” od tychże w odniesieniu do „specjalisty od marketingu”.

Podobnie trudno  odkryć sens figury stylistycznej „PR-owiec 3.0.” oraz  japonizmu – „ninja”. Czy dla  -  oczywistego-  postulatu o potrzebie rozwoju zawodowego  autor musiał poszukiwać uzasadnienia  w kolejnym etapie rozwoju elektronicznych mediów /technik komunikowania ?  Co chciał wyrazić autor japonizmem „ninja”, jeśli  ninja to dosł.” człowiek wyszkolony w sztuce bycia niewidocznym”  oraz to „tajemniczość, skrytość, wytrzymałość”, oraz „znający sztukę kamuflażu”.  Co więc  miałby  w  praktyce  oznaczać postulat autora „PR-owiec 3.0 ani ninją, ani Master” nie wiadomo.

Sprawę komplikuje zestawianie obok siebie różnych obcojęzycznych  terminów, mających dowieść  jednego i tego samego zakresu kompetencji  w zawodzie. Tak np.  potrzebie zainteresowania się pracownikami firmy  towarzyszy wyliczenie następujących pojęć: HR,  PR wewnętrzny  i marketing wewnętrzny (w wyrazie werbalnym terminy wprawdzie nie występują, ale odnajdujemy je w próbie ich określenia), employee and employer branding.   Jak ma je pojmować czytelnik:  jako pojęcia różne,   tożsame, bliskoznaczne  i jak na to pytanie  odpowiada  fachowa  bibliografia tematu i sam autor. Jak ma ten zakres kompetencji  „wpisać  PR-owiec 3.0. w  rozwój  swego zawodowego DNA”?   A przecież listę tę można rozszerzyć o employee relations, employee relationship, internal Communications.  

Na modnej fali 3.0 i obcojęzycznego manieryzmu  czytelnikowi zaleca się poznanie jeszcze innych zakresów pojęć:   content marketingu, meta narzędzi marketingowych i  komunikacyjnych, embientów, e-marketingowych narzędzi, B2B i B2C, współczynnika rozstań, synergicznej współpracy, social mediów i social świata, działań event marketingowych i   eventowej żyłki, social media ninja. Czy  PR-owca A.D.2014/2015 , w dobie 3.0 (to oryginalne określenia autora) nie obowiązuje   zasada prostoty języka,  unikania zawodowego żargonu i określeń obcojęzycznych, gdy są utrwalone polskie odpowiedniki oraz klarowność i  rzeczowość..

Niezbyt czytelnie  zakreślono  też inne zakresy rozwoju zawodowego np. w zakresie CSR. Zalecenia  typu „Efektywny CSR – wbrew pozorom – powinien być mierzalny…” oraz  „CSR nie może być akcyjny”  są  tautologią  -  te cechy tkwią bowiem  w elementarnych założeniach CSR.   Czytelnikowi należało raczej  ogólnie pojęcie przybliżyć, wskazać  jaki poziom strategicznego zarządzania CSR reprezentuje, jakie cztery zasadnicze elementy zawiera ta koncepcja, jak się kontroluje respektowanie jej założeń i jakie są wymagania względem sprawozdań z jej realizacji.  Po tym czytelnik  oczekiwałby  wskazania  czy i  dlaczego to kompleksowe podejście zarządcze, ogólna i długotrwała strategia organizacji  powinna  być w polu zainteresowań specjalisty PR,  w jego zakresie odpowiedzialności  oraz  ostrzeżenia  przed  utożsamianiem z  CSR  każdej formy społecznego zaangażowania biznesu, nawet pojedynczych akcji nie wynikających  z CSR i nie mającymi jej cech.

Percepcję tekstu zaburza  brak tzw. spójności lokalnej, czyli  zgodności logicznej pomiędzy zdaniami sąsiadującymi w akapitach lub częściami zdań złożonych. Klasycznym przykładem  jest zdanie następujące:  „Na komunikację firmy… musi patrzeć zdecydowanie szerzej , co nie oznacza  całkowitej ignorancji zagadnień związanych z social światem”.  Czyżby   „szersze spojrzenie” nie zawierało logicznej konsekwencji w postaci zajmowania się  z social światem?

 Zapowiedź zajęcia się wiedzą i kompetencjami „w zawodzie związanym z branżą public relations” zaprowadziła  autora  wprost  do zrównania z zawodem „specjalisty od marketingu” (w tym samym toku wywodów  początek zapowiada kwestię  kompetencji PR, zaś na końcu akapitu, w podsumowaniu  - marketingowe). Dowodzi  tego także  jednoznaczne    uznanie   marketingu jako pierwszoplanowego   „miejsca naturalnego funkcjonowania przedstawicieli PR” (drugim ma być HR).

 Może  w rozwoju wiedzy o PR warto cofnąć się do podstaw, do poziomu na którym literatura światowa (a i polska) z zakresu PR jednoznacznie określiła istotę  PR,  jego konstytuujące cechy i  jego sfery odpowiedzialności . Takiego  natężenia  marketingowych pojęć  nie znajdziemy w żadnej pozycji bibliografii. 

Nie wynaturzajmy istoty PR  -  dosyć  zamętu wyrządzają w tym zakresie politycy.

Odpowiedź prof. Krystyny Wojcik na komentarze czytelników

komentarzy:
13

Komentarze

(13)
Dodaj komentarz
15.08.2015
18:50:54
Krystyna Wojcik
(15.08.2015 18:50:54)
Do Szanownych Komentatorów. Upominacie się Państwo o dialog, zamiast krytyki. Podjęłam go dostarczając Redakcji Proto 6-stronicowy tekst. Jest do dyspozycji zainteresowanych. Rozpoczynam go od wskazania powodów, które skłoniły mnie do skomentowania felietonu Pana A. Piwki. A są to: 1. chaos pojęciowy, z zupełnym pominięciem terminologii Piarowej, 2. określenie jako nowego wskazanego zakresu wiedzy i umiejętności w zawodzie PR, gdy tymczasem wystarczyło odwołać się do teoretycznych podstaw PR, by stwierdzić że wszystko to jest w PR znane od lat, a jako nowe może się jawić jedynie praktykowi przechodzącemu od tradycyjnej promocji do zintegrowanej komunikacji marketingowej z nowymi paradygmatami i z włączonym do niej Piarem, 3. nieusprawiedliwiony manieryzm obcojęzyczny w przypadkach, gdy istnieją polskie odpowiedniki oraz sztuczny, napuszony, obcy PR styl ropoczęty brzmieniem tytułu ( którego sensu trudno odczytać w tekście) i kontynuowany w całym felietonie. A szkoda, tym bardziej, że tytuł zawierał tezę autora.
14.02.2015
19:36:25
Anna Adamus-Mat...
(14.02.2015 19:36:25)
Przeczytałam wypowiedzi i czuję się trochę przerażona. Wróćmy do dyskusji o pojęciach i terminach, bo tylko wówczas będziemy siebie wzajemnie rozumieć. Jak każdy będzie miłą własną definicję, to nigdy się nie porozumiemy. Proszę autorkę o wyjaśnienie co to jest 'naukowy populizm'. A wszystkim przeciwnikom nauki przypominam, że bez psychologii, socjologii, antropologii, zarządzania, marketingu, filozofii, etyki i wielu innych nauk, nie byłoby dziś public relations, które jeszcze nauką nie jest, a jedynie dziedziną stosowaną. Ale tak, jak medycyna była tysiące lat temu tylko (aż) praktyką, a dziś jest nauką 'pełną gębą', rozwija się i nie traci kontaktu z praktyką, tak samo PR - jest nauką stosowaną, bo trendy, kierunki zmian, nowe przestrzenie nie wyznaczają praktycy, tylko badacze. Ci pierwsi patrzą na PR z perspektywy swojego jednostkowego doświadczenia (nawet, gdy zrobili i przeprowadzili 100 kampanii). Ci drudzy - szukają w owej praktyce to, co setki, tysiące przypadków łączy, by wyznaczać ogólne kierunki i trendy. Problem praktyków dzisiaj, nie tylko praktyków PR, polega na tym, że nie potrafią stosować wiedzy naukowej w praktyce. Praktycy uczcie się od lekarzy! Czy chcecie być leczeni przez osobę, która tylko chodziła podczas studiów medycznych na laboratoria i ćwiczenia? Bo ja nie. Ja chcę, żeby lekarz wiedział gdzie mam serce, jak ono pracuje, jak się psuje i jak go się naprawia, choć mojego serca nigdy nie widział. Ale wierzę, że przeczytał podręcznik, którego autor po analizie tysięcy serc wyciągnął najbardziej ogólne wnioski powtarzające się w każdym sercu i dzięki temu mógł mi pomóc naprawić moje serce. Podobnie jest PR-em. Badania, analizy naukowe, podręczniki są po to, aby to, co występuje zawsze lub statystycznie powtarzalnie, było poznane wcześniej. A po co? Aby praktyk nie robił błędów, tak jak ja nie chcę, aby błąd na moim sercu zrobił lekarz. Aż mnie zakuło w sercu od tego wyjaśniania.
24.01.2015
9:22:56
Maria Zwierzyniecka
(24.01.2015 9:22:56)
Pojęciowy bałagan... Ludzie, w jakim świecie Wy żyjecie. Powiedzmy sobie szczerze o trendach w PR powinni pisać praktycy, a nie profesorowie. To, że ktoś próbuje pokazać, jak różne jest to, czym się zajmujemy, od tego, czego uczą tacy "eksperci" jak autorka tego felietonu, jest "wynaturzeniem istoty PR", pokazuje, że chyba niektórych trzeba wysłać do firm i przynajmniej na kilka dni skonfronować z rzeczywistością. Pani Profesor chyba się zapędziła tym tekstem, mówiąc m.in. o "modnej fali 3.0. i obcojęzycznego manieryzmu". Tak w rzeczywistości jest. I powiedzmy sobie. Nie jesteśmy social media ninja. Ani PR Masterami. W opinii Pani Profesor powinniśmy być zaściankiem komunikacyjnym zgodnie z teorią wypracowaną w ubiegłym wieku. Na to chyba powszechnie nie ma zgody. Niestety intelektualny ton niczego nie wnosi do tej dyskusji, obnażając tylko zamknięcie środowiska akademickiego, ukazując przy tym poczucie o jedynie słusznej roli w budowaniu wizerunku branży.
23.01.2015
19:04:32
Joanna Zielczyńska
(23.01.2015 19:04:32)
Przyznam, że taki tekst Mistrza PR-u, za jakiego uważałam Panią Profesor, zdecydowanie zasługuje bardziej na usunięcie wielkich (dużych) liter. Autorka stawia się w pozycji "jedynego słusznego eksperta" za pomocą, raczej trywialnej, próby analizy wytyka błędy autorowi innego felietonu. Zapomina jednak o tym, że ma on prawo postrzegać PR, co jest przecież zgodne z częścią funkcjonujących definicji, jako koncepcję zarządzania i subdyscyplinę marketingu. Wytyka praktykowi praktyczność w podejściu do próby poszukiwania odpowiedzi, czym dzisiaj się zajmujemy. Moim zdaniem autorka pokazuje, że jako PR-owcy nie możemy "pięknie się różnić we wspólnym domu". Nie ma u nas miejsca na pluralizm i dyskusję. Wytykanie anglojęzycznego słownictwa razi autorkę - ale powiedzmy sobie szczerze polskie tłumaczenia zachodnich terminów nie oddają właściwego ich znaczenia. Bo krytykowany, jak to bywa w praktyce, za akcyjność, CSR nie jest definiowany jako społeczna odpowiedzialność biznesu - ale raczej jako "społecznościowa" odpowiedzialność przedsiębiorstw etc. Co przykre, autorka zarzuca adwersarzowi, którym czyni autora felietonu, bycie praktykiem - sama chyba niezbyt wiele mając z tym do czynienia. Porównuje akademickie standardy i zasady do codzienności. Powiedzmy sobie szczerze - codzienność PR-owca jest różna od akademickich definicji. I tak jest z tymi tekstami. Są jak napoje pomarańczowe na tej samej półce w sklepie. Niby identyczne, ale w przekazie konsumenckim całkowicie inaczej pozycjonowane. Są trochę jak Mirinda i Fanta. Szczerze, to w dyskusji, o tym, czym jest PR oba głosy są równie ważne. Gdyby tworzyć Biblię PR-u to chętnie przeczytałabym teksty obojga autorów. Bo dzięki swoim różnym podejściom pokazują, że nasza pomarańczowa półka pełna PR-u, pozornie spójna, jest różnorodna w smaku, zapachu, czy codziennej konsumpcji.
23.01.2015
14:18:47
Magdalena
(23.01.2015 14:18:47)
Dużo mocnych słów. Zero konkretów. Typowo naukowo. Szkoda, że Pani Profesor nie podjęła się dyskusji, tylko postawiła na naukowy populizm
23.01.2015
13:36:45
Michalina
(23.01.2015 13:36:45)
Ciekawi mnie to, jak z praktyką u Pani Profesor. Do dyskusji raczej ten tekst poza krytyką poprzednika niczego nie wnosi. Powiedzmy sobie szczere. Chyba lepiej PR-u uczy się z praktykiem patrzącym na ten temat szerzej niż nawet najlepszym teoretykiem.
23.01.2015
12:32:38
Michał
(23.01.2015 12:32:38)
Krytykować i pastwić zawsze jest najłatwiej. A może warto z tych 2 tekstów wyciągnąć prosty wniosek. Trzeba po prostu poszukać złotego środka, bo nie ma co być ortodoksem w kwestii pojęć, bo to praktycy tworzą przestrzeń codziennych wyzwań. Atakowanie o łączenie PR z marketingiem, czy związki z HR jest śmieszne. A angielskie nazwy. Ich używamy, więc nie ma w nich nic złego. W tekście tak wybitnego specjalisty nie widać chęci dialogu. Może to zazdrość o to, że jakiś praktyk rozpoczął kontrowersyjnie dyskusję o tym, co ważne. Bo nie oszukujmy się. Więcej w tym pierwszym tekście jest naszej codzienności niż w profesorskim wywodzie.
23.01.2015
12:32:34
Michał
(23.01.2015 12:32:34)
Krytykować i pastwić zawsze jest najłatwiej. A może warto z tych 2 tekstów wyciągnąć prosty wniosek. Trzeba po prostu poszukać złotego środka, bo nie ma co być ortodoksem w kwestii pojęć, bo to praktycy tworzą przestrzeń codziennych wyzwań. Atakowanie o łączenie PR z marketingiem, czy związki z HR jest śmieszne. A angielskie nazwy. Ich używamy, więc nie ma w nich nic złego. W tekście tak wybitnego specjalisty nie widać chęci dialogu. Może to zazdrość o to, że jakiś praktyk rozpoczął kontrowersyjnie dyskusję o tym, co ważne. Bo nie oszukujmy się. Więcej w tym pierwszym tekście jest naszej codzienności niż w profesorskim wywodzie.
23.01.2015
10:48:30
Monika Kaczmare...
(23.01.2015 10:48:30)
Miejmy nadzieję, że ten tekst zatrzyma choć na chwilę tych, którzy "tworzą" ten pojęciowy bałagan. Niestety nie mam złudzeń. Trudno będzie zapanować nad tym bałaganem w sferze językowej, gdyż mamy bałagan na poziomie branży. Powtórzę się, ale chyba trzeba o tym mówić - jeżeli każdy może określać się jako "PR-owiec", a nie zna podstaw zawodu, zasad etyki zawodowej, mało - tak naprawdę czasami nikt tego od niego nie wymaga, lepiej nie będzie. Uporządkujmy branżę, kwestię zawodu PR-wca, stwórzmy sprawnie działający i posiadający autorytet organ opiniujący sprawy etyki zawodowej, a poprawność językowa stanie się faktem. Świetnie, że ten tekst napisała prof. Wojcik. Miejmy nadzieję, że siła Jej autorytetu będzie, jeśli nie kubłem zimnej wody, to chociaż kubkiem dającym chwilę refleksji.
22.01.2015
23:55:27
Marcin
(22.01.2015 23:55:27)
Podejście praktyka ws. teoretyka. Prawda jest gdzieś po środku. Chociaż kąśliwe odniesienia pseudoanalityczne raczej nie podnoszą jakości tego felietonu. Prawda jest taka, że teoretyk nigdy nie zrozumie naszej pracy, a dla praktyka skróty myślowe są codziennością i obruszają akademika.
22.01.2015
23:50:08
Kuba
(22.01.2015 23:50:08)
Mocne słowa. Ale rzeczywistość jest taka, a nie inna. I raczej jest bliższa anglojęzycznym stwierdzeniom niż polskiej literaturze. Dzisiaj PR-owiec to musi wiedzieć i potrafić znacznie więcej niż wyczyta z PR-owych książek sprzed lat. I jeśli nie ma czerpać z marketingowego warsztatu, to skąd? On zdecydowanie bardziej do PR-owego dokonuje synergii rozwiązań. My mówimy, że budowanie wizerunku pracodawcy to nie PR. Social media to już osobna dyscyplina. Tworzenie tekstów też. A w praktyce i tak tymi oraz wieloma innymi kwestiami musimy się zajmować. PR-owiec po prostu nie może gnać się na anglojęzyczne pojęcia i stojącymi za nimi wyzwaniami, bo to one bardziej zdecydowanie jako trendy w marketingu, czy zarządzaniu determinują naszą pracę
22.01.2015
23:02:15
Anna Adamus-Mat...
(22.01.2015 23:02:15)
Pani Profesor. Wiedza na temat PR to jedno, ignorancja językowa - to drugie. Jednak najbardziej boli mnie brak logicznej spójności. Do czego to prowadzi? Nie wiem.
15.01.2015
11:00:04
Katarzyna
(15.01.2015 11:00:04)
Dziękuję za ten felieton. Wielu osobom uprawiającym PR wydaje się, że wystarczy trochę popracować w agencji PR lub pokrewnej, aby mówić o sobie "PRowiec". Kilka zorganizowanych spotkań prasowych i eventów, napisanych tekstów nie czyni jeszcze z nikogo PRowca. Przede wszystkim potrzebne są solidne podstawy merytoryczne, bowiem dzięki nim możliwe jest prawidłowe "szersze" spojrzenie na PR.
Graficzne pułapki CAPTCHA
Wprowadź znaki widoczne na obrazku.
X

Zamów newsletter

 

Akceptuję regulamin