Iwona Sulik: musiałam przyjąć do wiadomości, że politycy kreują rzeczywistość w większym stopniu niż dziennikarze

dodano: 
24.09.2015
komentarzy: 
1

PRoto.pl: Trudniej jest zadawać pytania czy na nie odpowiadać?
Iwona Sulik, w latach 2014-2015 sekretarz stanu w KPRM i rzecznik Ewy Kopacz: 
Byłam przekonana, że trudniej jest zadawać pytania, a teraz, po tych kilku latach w polityce, wydaje mi się, że  trudniej udzielać odpowiedzi.

PRoto.pl: Jak zareagowała premier Ewa Kopacz, jak się dowiedziała, że taka książka powstanie?
I.S:
Nie wiem i nie chcę wiedzieć.

PRoto.pl: A słyszała Pani, czy premier Ewa Kopacz przeczytała książkę? Dotarły do Pani jakieś pierwsze opinie, recenzje?
I.S.:
Kiedy pojawiła się informacja, że książka ma powstać, zaczęły do mnie docierać głosy, przede wszystkim ze strony Platformy Obywatelskiej, że opiszę sytuacje czy zdarzenia, które postawią partię w złym świetle. Gdy jedni tego się bali, drudzy na to liczyli. Te obawy i nadzieje były całkowicie nieuzasadnione.  Każdy kto pracuje w polityce, niezależnie od tego jak potoczą się jego losy, nie może wykorzystać swojej wiedzy po to by komuś zaszkodzić.   Użyć jej przeciwko komuś. Może niektórzy tak robią, ale ja w polityce znalazłam się i byłam z zupełnie innych powodów.  Tymczasem  niezależnie od tego, kto „robi” politykę, „ robi” ją tak samo.   Gdybym podała  nazwiska,  ta polityka, która może się nie podobać, zostałaby przypisana konkretnym osobom czyli konkretnej partii. Automatycznie ta partia stałaby się gorsza od innych, a gorsza nie jest.  Nie jest też  lepsza ponieważ politykę uprawia się wszędzie, na całym świecie,  w ten sam sposób, aczkolwiek bardziej i mniej profesjonalnie. Było więc zaniepokojenie, ale myślę, że teraz można mówić o uspokojeniu.

PRoto.pl: Rzeczywiście książka nie obnaża rządu premier Ewy Kopacz. Nie zrobiła Pani tego, nie podała nazwisk, żeby właśnie wyjść naprzeciw krytyce?
I.S:
Nie. Zamierzenie było zupełnie inne. Wiedziałam, że jeżeli podam imiona i nazwiska,  książka  natychmiast będzie omawiana w kontekście zdarzeń z udziałem tych osób, czyli będzie mówiła kto i co, a nie odpowiadała na pytanie „dlaczego?”. Tymczasem każdy   podlega tym samym mechanizmom i tym samym schematom,. Ma pewnie różne możliwości, ale podobne ograniczenia. Jest też zakładnikiem okoliczności. Każdy kto wejdzie do polityki będzie poddany tym samym próbom i będzie musiał dokonywać podobnych wyborów.   Dlatego wolałam mówić o pewnych mechanizmach, o schematach,  o prawidłowościach.  Po to, by spojrzeć na politykę szerzej. Jak na świat, który rządzi się swoimi prawami.

PRoto.pl: Czyli jakby Pani określiła cel książki?
I.S:
Chciałam pokazać normalność w polityce, pokazać jak ciężko buduje się wizerunek, ponieważ rola wizerunku jest ciągle niedoceniana. Każdy co prawda używa tego pojęcia, ale mało kto wie, co pod nim się kryje. Będę więc powtarzała aż do znudzenia, do ostatniego dnia mojego życia, że wizerunek jest wszystkim, czy to w polityce czy w biznesie, czy nawet w życiu prywatnym. Wizerunek jest wszystkim, i dlatego uważam, że wszelkie działania, PR-owe  czy marketingowe powinny być mu podporządkowane. Mało kto potrafi dobrze budować wizerunek, ponieważ przede wszystkim trzeba go „czuć”. Tworzenia wizerunku nie można się więc po prostu nauczyć.   Potrzebna jest duża inteligencja emocjonalna, żeby odczytywać oczekiwania , wiązać zachowania, słowa, a nawet  ubiór z określoną reakcją. Sami politycy muszą się tego nauczyć, żeby rozumieć, jak wszystko co robią, buduje ich wizerunek albo go burzy.

PRoto.pl: Niejednokrotnie w książce pisała Pani o zapobieganiu. Jak to jest z tym przewidywaniem?
I.S:
To duże obciążenie, ponieważ pracowałam w mediach i media czuję. Znam więc reguły gry, chociaż wielu z nich nie akceptuję. Wiem jednak, co w jakim  momencie może się zdarzyć.  Jestem w stanie to przewidzieć. Nawet w stu procentach. Czytam ludzi. To pozwala mi wyobrazić sobie chociażby to, co spotka się z krytyką , z jakiej strony i za co. Niepopełnianie błędów powinno być na pierwszym miejscu. To jest ważniejsze niż szukanie sposobów na budowanie wizerunku, bo te rozwiązania są zawsze takie same, a błędów można popełniać tysiące, i to bardzo różnych. Tutaj przestrzeń do okazania własnych możliwości jest wręcz nieograniczona.

PRoto.pl: Przykładem tej „nadmiernej zapobiegliwości” było dopisanie pozornie mało znaczącego wyrazu „także”, którego brak w wypowiedzi mógłby zaszkodzić premier Ewie Kopacz - o czym możemy przeczytać w książce.
I.S:
Tak. To jest zwracanie uwagi na każdy szczegół, i wydaje mi się, że gdyby oceniać moją pracę, a ja w pełni mogę się podpisać pod tworzeniem wizerunku Ewy Kopacz, kiedy była marszałkiem sejmu, to  udało się go zbudować w sposób korzystny dla premier. Jeśliby  sobie przypomnieć jak była przyjmowana przez media jej kandydatura na stanowisko marszałka sejmu i jej kandydatura na premiera Rzeczpospolitej, to przez te trzy lata razem zrobiłyśmy kawał dobrej roboty.

PRoto.pl: Czy oceni Pani, jak teraz to wygląda?
I.S:
Nie podejmuje się, i powiem dlaczego. Kiedy pracowałam z Ewą Kopacz, to pojawiały się tysiące doradców „zewnętrznych”, ludzi  którzy nie znając określonych warunków, okoliczności podejmowania takich a nie innych decyzji, zawsze wiedzieli lepiej. Z tymi swoimi radami próbowali dotrzeć, żeby się zasłużyć, bo innego celu, w moim przekonaniu, nie było. Pamiętam, że często działanie  misternie opracowane, czasami wisiało na włosku właśnie przez to, że ktoś próbował się okazać lepszy od tych, którzy na rzecz określonego polityka pracują, Ja sobie przyrzekłam, że nigdy nie będę robić tego samego, czyli nie będę krytykować, nie będę oceniać kiedy nie ja ponoszę odpowiedzialność za określone decyzje. Zawsze mnie to trochę mierziło. Postanowiłam tą drogą nie chadzać.

PRoto.pl: „Jej sukces był dla mnie źródłem satysfakcji”, „Nigdy nie zapominaliśmy, kto jest najważniejszy” – to cytaty z Pani książki. Czy swoją pracę nazwałaby Pani „byciem w cieniu”?
I.S:
Ja uważam, że to była dobra służba. Od początku miałam pełną świadomość, że im lepszy wizerunek Ewy Kopacz, tym gorszy mój. I wszystko było w porządku, więc nawet jak gdzieś przeczytałam, że niewiele robiłam, to była to dla mnie ogromna pochwała, bo to znaczy, że nikt nie wiązał tych dobrych zdarzeń ze mną, tylko z tą osobą, na rzecz której podjęłam się pracy. Dla mnie było to dokładnie to, o co chodzi, aczkolwiek szkoły są różne i to Pani w tej książce też przeczytała.

PRoto.pl: W książce podjęła Pani temat zdjęć. Dlaczego nie zamieściła ich Pani w publikacji?
I.S:
Byłam skoncentrowana na tym, co chcę powiedzieć. Poza tym, byłoby to chyba wykorzystywanie nie mojej pozycji. Byłoby to wbrew moim zasadom - wizerunkowiec zawsze powinien być w cieniu.

PRoto.pl: Najpierw dziennikarstwo, potem świat polityki. Jak ocenia Pani przejście na drugą stronę?
I.S:
Uważam, że dopiero teraz mogę pracować dla polityków. Kiedy pracowałam w zawodzie dziennikarza, wydawało mi się, że wszystko o nich wiem. Tyle tylko, że ja ich widziałam dokładnie w sytuacjach „wyjątkowych”, ponieważ zawsze to była prezentacja własnej osoby. Powiedzmy, że to było kreowanie wizerunku. Widziałam ich kiedy byli gotowi na zderzenie się z mediami, i po to do tych mediów wychodzili. Nie widziałam całej pracy jaką  wykonują, choć oczywiście mając świadomość tego, że ustawy są przygotowywane, że są procedowane itd. Widziałam zmiany u niektórych, ale generalnie miałam  małą wiedzę na temat pracy polityków. To też powodowało łatwość oceny. Potem  ogromnie spokorniałam. Nie zawsze politycy mogą robić to co chcą, i to nie wynika ze złej woli, to nie wynika z braku doświadczenia, złego przygotowania, tylko istnienia uzasadnionych okoliczności, tak bym to nazwała, które wymuszają na politykach określone działania, a o których nie zawsze się mówi, bo na to ani nie ma miejsca ani nie ma czasu , ani też polityk nie może się za bardzo tłumaczyć, raczej musi w dzisiejszych czasach, kiedy jest atakowany bronić swojego stanowiska. Jest to zatem ciężki kawałek chleba. Nie jestem już też taka skora do szybkich i pochopnych ocen. Raczej staram się analizować, odgrzebywać te warstwy, pierwszą, drugą  trzecią, czwartą, żeby dotrzeć do tego, co było istotą takiej a nie innej decyzji czy zachowania.

PRoto.pl: Czy politycy są w stanie kreować to, co się pojawi w mediach?
I.S:
Tak, absolutnie. I to robią. Po przejściu na tamtą stronę, przerażające dla mnie było to, że musiałam przyjąć do wiadomości, że to nie dziennikarze kreują rzeczywistość, chociaż są przekonani, że tak się dzieje. Politycy w znacznie większym stopniu kreują rzeczywistość niż dziennikarze, czasami mi się nawet wydawało, że dziennikarze wiedzą dokładnie tyle ile mają wiedzieć, że coś takiego jak przecieki nie istnieje.

PRoto.pl: Podczas potkania autorskiego wspomniała Pani o tym, że nowa książka „się pisze”. Zdradzi Pani coś więcej?
I.S:
Pisze się, pisze się, i zobaczymy jak się będzie pisała. W tej chwili natomiast mam przed sobą kolejne wyzwanie. Chcę własną firmę na tyle uruchomić, żeby robić w niej to, co chcę robić. Już dziś mam pewien komfort z tego powodu, że to ja decyduję o tym, dla kogo pracuję, uważam, że jest to wielki luksus. Chciałabym również zrobić doktorat., dość szybko - mam takie plany, ale nie chcę zapeszać, dotyczący wizerunku.

PRoto.pl: Czy mogłaby Pani powiedzieć coś więcej o tej firmie?
I.S:
Na razie nie, ale obiecuję, powinno się to stać w tym tygodniu, że dopowiem.

PRoto.pl: Czy książka jest sposobem na wytłumaczenie wpadek? Teraz z perspektywy czasu może chciała Pani wytłumaczyć i siebie i premier Ewę Kopacz z sytuacji, które nie były Pań winą?
I.S:
Wybielanie – Pisać książkę żeby się wybielać? Pisałam ją dla siebie i dla ludzi ciekawych takiej pracy. Co by w niej nie było zawsze ktoś będzie ją krytykował. To nie powód by rezygnować z tego czego dla siebie chcemy.

Rozmawiała Anna Kozińska

komentarzy:
1

Komentarze

(1)
Dodaj komentarz
25.09.2015
17:26:17
Ola
(25.09.2015 17:26:17)
I pytania i odpowiedzi bardzo zachęcają do przeczytania tej książki. Dziękuję.
Graficzne pułapki CAPTCHA
Wprowadź znaki widoczne na obrazku.
X

Zamów newsletter

 

Akceptuję regulamin