Wywiad o... obsłudze NGO's w Wielkiej Brytanii

dodano: 
26.08.2010
komentarzy: 
0

Redakcja PRoto.pl:Jak by Pani porównała funkcjonowanie NGO’s, oczywiście pod kątem komunikacji i PR, w Polsce i Wielkiej Brytanii.

Justyna Siejka*, Senior Specialist w agencji Euro RSCG Sensors: Różnice na pewno są dostrzegalne. Organizacje pozarządowe, w tym organizacje zajmujące się działalnością charytatywną, odgrywają w Wielkiej Brytanii ogromną rolę i są mocno obecne w codziennym życiu Anglików - choćby poprzez charity shops, działające prawie na każdej ulicy. Jest wśród nich wiele takich, które są bardzo duże, silne wizerunkowo i co za tym idzie – całkiem zamożne. Niejednokrotnie dysponują wielkimi budżetami na działania komunikacyjne i funkcjonują niemal jak korporacje. W związku z tym, można też dostrzec istotne różnice w ich funkcjonowaniu od strony komunikacyjnej. Po pierwsze, zatrudniają do swoich działów PR specjalistów, którzy mają wieloletnie doświadczenie tylko w pracy dla trzeciego sektora. Po drugie, korzystają z usług agencji wyspecjalizowanych w komunikowaniu pracy organizacji pozarządowych. Agencje te nie działają tylko non-profit, otrzymują normalne wynagrodzenie. Istnieją więc duże organizacje, które współpracują z agencjami na rynkowych zasadach. Z drugiej strony są te całkiem małe…

Red.: A jakie były Pani doświadczenia?

JS:Patrząc na liczbę krajów, do których Teach A Man To Fish dociera ze swoim innowacyjnym modelem szkół, możemy stwierdzić, że działa na dużym obszarze. Biorąc jednak pod uwagę budżet czy liczbę zatrudnionych osób, jest to wciąż organizacja niewielka. W londyńskim biurze pracuje zaledwie kilka osób, więc moje doświadczenia z prowadzenia ich działań komunikacyjnych związane są głównie z radzeniem sobie we własnym zakresie oraz ze współpracą z wolontariuszami.

Red.: Czy są jakieś specyficzne narzędzia, które częściej są wykorzystywane w pracy w organizacji pozarządowej niż w korporacji czy agencji?

JS: Myślę, że to spektrum narzędzi jest podobne. Prowadzone są relacje z mediami, wykorzystuje się narzędzia komunikacji bezpośredniej takie jak broszury, plakaty czy newslettery, tak jak wszędzie popularność zdobywają social media … Specyficznym narzędziem, z którym spotkałam się po raz pierwszy w Wielkiej Brytanii była platforma askcharity.org.uk, łącząca dziennikarzy i organizacje pozarządowe. Pozwala dziennikarzowi przeszukać bazę kontaktów do NGO i ich ekspertów i zadać pytania dotyczące interesującego go tematu. Do fundraisingu i komunikacji NGO’sy powszechnie wykorzystują też takie serwisy, jak globalgiving.org czy justgiving.org.  

Wracając do tematu małych i uboższych organizacji, które nie korzystają z płatnego wsparcia agencji PR-owskich. Popularne wśród nich jest uczestnictwo w spotkaniach organizowanych przez agencje. Są to otwarte szkolenia z konsultantami i ekspertami, którzy normalnie za swoje wystąpienia biorą duże pieniądze. W tym przypadku pracują jednak za darmo. Podczas takich spotkań omawiane są najnowsze trendy w komunikacji, można usłyszeć porady dotyczące tego, jak kształtować swój wizerunek czy jak budować strategię komunikacji.

Red.: Dlaczego polskie agencje jak dotąd nie organizują takich spotkań? Żyjemy przecież w globalnym świecie, więc takie trendy powinny przenikać szybko.

JS: Obserwuję, że polskie agencje wolą wybrać jedną czy kilka organizacji, które wspierają długofalowo, na zasadach non-profit. I to dla tych wybranych organizacji jest nieocenione wsparcie. Ale takie otwarte spotkania jak w Wielkiej Brytanii także mogłyby się odbywać. Myślę, że to tylko kwestia czasu, kiedy się pojawią.

Red.: Przeprowadzałem ostatnio dwa wywiady -  jeden z konsultantką z Belgii, która była na wymianie w Polsce i twierdziła, że Polacy mają czasem szalone pomysły, jeśli chodzi o komunikację i wykazują się większą kreatywnością niż ich zagraniczni koledzy. Z kolei specjalistka z Polski po stażu w Londynie nie dostrzegła żadnych różnic. W Wielkiej Brytanii współpracowała Pani także z dużą korporacją  - Kaplan International Colleges – jakie jest Pani zdanie?

JS:Rzeczywiście, tych różnic nie ma chyba zbyt wiele. Biorąc pod uwagę, o ile branża polska jest młodsza od brytyjskiej, zaryzykuję nawet stwierdzenie, że ich porównanie wychodzi na plus dla Polaków. Ponieważ jesteśmy młodym rynkiem, bardzo szybko się uczymy i chwytamy nowe trendy, nie mamy takiego balastu związanego z tradycją jak Anglicy. Ciekawym doświadczeniem był dla mnie udział w serii spotkań dotyczących social media w Chartered Institute of Public Relations, gdzie były osoby w różnym wieku – także 50-ciolatkowie i starsze. W Polsce takich PR-owców można spotkać raczej rzadko. W Wielkiej Brytanii to starsze pokolenie obawia się nowych kanałów komunikacji, jakimi są media społecznościowe czy takich narzędzi do ich obsługi jak TweetDeck. Komunikacja firm, którą dotąd mieli pod kontrolą, w związku z social media bardzo się zmieniła. Przez młodych polskich PR-owców taki rozwój sytuacji traktowany jest niemal jako naturalny. A u nas też przecież mówi się o rewolucji w komunikacji.

Red.: Takie rewolucje w komunikacji ogłaszano już co najmniej kilka razy to aż takie trudne dla brytyjskich PR-owców?

JS:W Wielkiej Brytanii są tysiące świetnych PR-owców, którym możemy zazdrościć kampanii w social media. Wśród PR-owców starszej daty też są liczni zwolennicy mediów społecznościowych. Ci jednak narzekają na brak zrozumienia ze strony niektórych klientów. Brak zrozumienia dla faktu, że te nowe kanały trzeba w ogóle uwzględniać w strategii. Wielokrotnie podczas spotkań w CIPR padało takie hasło, że wypadałoby mocno „potrząsnąć” klientami, żeby zrozumieli, że świat i komunikacja się zmieniają i trzeba się do tego dostosowywać.

Red.: Wspomniała Pani o przywiązaniu do tradycji na brytyjskim rynku. W Polsce wciąż prowadzona jest otwarta dyskusja na temat etyki w public relations. Czy zauważyła Pani jakieś nawyki, które  nad Wisłą są całkowicie normalne, zaś na Wyspach zwyczajnie nie przystoją.

JS: Nie zaobserwowałam takich różnic. Możemy mówić chyba tylko o różnicach kulturowych i warsztatowych. Tamtejsi PR-owcy zdecydowanie częściej próbują dotrzeć do dziennikarzy np. poprzez Twittera. Ale wynika to z tego, że w Wielkiej Brytanii ta platforma jest po prostu bardziej popularna wśród dziennikarzy niż w Polsce. To jednak nie ma nic wspólnego z etyką.

Rozmawiał Bartosz Sawicki

*Od sierpnia 2010 jest starszym specjalistą ds. PR w Euro RSCG Sensors. Ostatni rok spędziła w Londynie. Została laureatką programu "World of Difference" organizowanego przez Vodafone Foundation, co zaowocowało jej rolą communications managera w międzynarodowej organizacji pozarządowej Teach A Man To Fish. Londyńskie doświadczenia zawodowe zdobywała także w dziale online communications firmy Kaplan International Colleges.

komentarzy:
0
Graficzne pułapki CAPTCHA
Wprowadź znaki widoczne na obrazku.
X

Zamów newsletter

 

Akceptuję regulamin