Wywiad z... Marcinem Pawulem, account directorem w agencji Havas Sports & Entertainment, o relacjach reprezentacji Polski z mediami

dodano: 
12.07.2012
komentarzy: 
0

Redakcja PRoto.pl.: W trakcie Euro nie słyszeliśmy o skandalach dotyczących naszej reprezentacji. Czy jest to wynik profesjonalnego zarządzania relacjami z mediami, czy może profesjonalnej postawy samych piłkarzy?

Marcin Pawul, account director, Havas Sports & Entertainment: Pewne nieporozumienie na koniec Euro mimo wszystko wyniknęło. Chodzi o niefortunną wypowiedź Jakuba Błaszczykowskiego a propos biletów. Na pewno była to wypowiedź na gorąco, wiązała się z pewną frustracją samego zawodnika i nie została przez ogół społeczeństwa przyjęta zbyt dobrze. Tę wypowiedź chętnie podchwyciły media,  które przez to też nie były do końca zadowolone z postawy reprezentacji. Co nie zmienia faktu, że był to wypadek przy pracy, bo w trakcie całego Euro, i mówię tutaj nie o odbiorze społecznym, tylko o tym, co się działo w mediach, nasza reprezentacja dostała duży kredyt zaufania. Nie było szukania dziury w całym, wręcz przeciwnie – media kreowały dobrą atmosferę, którą popsuła wypowiedź Jakuba Błaszczykowskiego.

A co do drugiej części pytania – myślę, że mimo wszystko wpływ na komunikację miał również fakt, że przed turniejem zatrudniono osobnego rzecznika reprezentacji. Był to były piłkarz Tomasz Rząsa, który oprócz tego, że umie się wysłowić, potrafi także szerzej przeanalizować grę naszej kadry, przeanalizować pewne niuanse taktyczne. Na pewno było to pomocne dziennikarzom. Uniknęliśmy sytuacji, która miała miejsce na mistrzostwach świata w 2006 roku w Niemczech, gdzie Paweł Janas, sfrustrowany brakiem wyników, nie chciał sam pokazać się na konferencji, tylko wysłał Bogu ducha winnego kucharza, który musiał się tłumaczyć przed zbulwersowanymi dziennikarzami.

Na Euro wyglądało to profesjonalnie. Przed każdym meczem była organizowana konferencja prasowa, tak samo jak po spotkaniu. Dziennikarze mieli także dostęp do innych reprezentacji, które w większości trenowały w Polsce, były organizowane briefingi prasowe z udziałem gwiazd. Oczywiście były to spotkania oficjalne, ciężko było o indywidualny dostęp, ale jest to chyba zrozumiałe. Generalnie oceniam tę współpracę dobrze, moi zaprzyjaźnieni dziennikarze w trakcie rozmów nie narzekali.

Red.: Wspomniał Pan o Tomaszu Rząsie, który jest byłym piłkarzem i zarazem umie się wypowiedzieć. Czy dzięki mistrzostwom pożegnamy się ze stereotypem polskiego piłkarza, który ma problemy z wypowiadaniem się przed kamerami?

M.P.: Myślę, że tak. Ja ten trend zauważam już od dłuższego czasu. Pamiętajmy o tym, że młody człowiek wyjeżdża na Zachód, zarabia duże pieniądze, wpada w tryby tamtejszych futbolowych korporacji. Oni często poza tym, że muszą nauczyć się języka, poznają świat i mody, i biznesu, biorą udział w szkoleniach mediowych, także proszę zauważyć, że tutaj nie ma już takich przypadków. Zresztą rozwój mediów powoduje, że piłkarze coraz częściej są zobligowani do tego, żeby z mediami współpracować, te z kolei kreują ich wizerunek. Potrafią już powiedzieć coś więcej niż tylko sztampowe „walczyliśmy i będzie dobrze”. Także zauważam w tej kwestii duży postęp.

Warto dodać, że poza komunikacją pomiędzy dziennikarzami i reprezentacją była także bardzo dobra komunikacja pomiędzy dziennikarzami z różnych krajów, wymiana ciekawostek i newsów. Warto także podkreślić, że dziennikarze mieli dobre warunki do pracy, więc pod kątem komunikacyjnym było ogólnie na plus.

Red.: W trakcie turnieju niektóre reprezentacje starały się zyskać sympatię Polaków. Np. Niemcy na jednym z treningów pojawili się w koszulkach z konturem Polski i napisem Lubię to. Czy mamy do czynienia z nowym trendem, jakim jest świadome kształtowanie relacji reprezentacji z gospodarzami?

M.P.: Z tego, co pamiętam, po raz pierwszy zetknąłem się z taką sytuacją. Irlandczycy wyszli w Poznaniu z dużym bannerem, aby podziękować, również z podobną inicjatywą wyszli Portugalczycy, którzy dziękowali mieszkańcom Opalenicy. Na pewno był to efekt pewnej euforii i bardzo ciepłego przyjęcia. Opalenica na czas turnieju zamieniła się w małą Portugalię, jej mieszkańcy równie mocno kibicowali Polakom co Portugalczykom. Myślę, że to naprawdę bardzo fajny gest i fakt docenienia tego przez reprezentacje jest pewnym ewenementem. Pamiętajmy, że na otwartych treningach poszczególnych reprezentacji nie dało się wetknąć przysłowiowej szpilki – tak wielkie było zainteresowanie i każda z drużyn przyjmowana była z entuzjazmem. Więc rzeczywiście jest to coś nowego, czego do tej pory nie było. Super, że stało się w Polsce.

Red.: Jak zauważył Pan, takie entuzjastyczne podejście zawodników reprezentacji do gospodarzy było ewenementem. Czy wyrażanie sympatii wobec gospodarzy wejdzie już do kanonu działań komunikacyjnych, prowadzonych przez sztaby poszczególnych kadr występujących na wielkich turniejach?

M.P.: Zobaczymy, jak będą się zachowywać gospodarze. Czekaliśmy na tę imprezę bardzo długo, wielu było niedowiarków, którzy nie wierzyli, że uda nam się stworzyć wspaniałą atmosferę i dobrze zorganizować imprezę. Sam jestem ciekaw, do tej pory czegoś takiego nie było. Być może wynika to z mentalności poszczególnych nacji. My pokazaliśmy, że potrafimy się jednoczyć, solidaryzować i być razem nie tylko w chwilach tragedii narodowych, ale również wtedy, gdy jest euforia. Pokazaliśmy także inną twarz – ludzi sympatycznych, otwartych i wesołych.

Ciężko mi powiedzieć, jak będzie, dajmy na to, za cztery lata we Francji na mistrzostwach Europy. W Brazylii za dwa lata będzie równie ciepłe przyjęcie, bo to naród południowy, mający skłonności do dobrej zabawy i potrafiący się cieszyć, więc myślę, że akurat w przypadku Brazylii może się to powtórzyć. Zwłaszcza, że Brazylijczycy na swój turniej czekają również bardzo długo.

Red.: Podsumowując, czy w trakcie Euro 2012 którakolwiek z reprezentacji zaliczyła medialne wpadki? Media nie donosiły o wielkich skandalach w obozach poszczególnych reprezentacji…

M.P.: Z tego, co słyszałem to Arszawin, swoją niefortunną wypowiedzią, że tak naprawdę nic się nie stało, wywołał burzę w swoim kraju. Bo Rosjanie przyjechali tutaj z olbrzymimi nadziejami, które z resztą rozbudził pierwszy mecz. Przyjechali tutaj, jak sami deklarowali, po mistrzostwo. Natomiast Arszawin swoją wypowiedzią, i to nie wyjętą z kontekstu, bo on to powiedział wprost, że nic się nie stało i gramy dalej, wywołał złość rodaków, którzy zaczęli go mocno krytykować. O Błaszczykowskim już wspomniałem. Poza tym wydaje mi się, że większych medialnych wpadek nie odnotowano.

Rozmawiał Karol Schwann

komentarzy:
0
Graficzne pułapki CAPTCHA
Wprowadź znaki widoczne na obrazku.
X

Zamów newsletter

 

Akceptuję regulamin