wywiad z... Pauliną Wołczek–Rozowską o działaniach komunikacyjnych przy Heineken Open’er Festival

dodano: 
18.06.2008
komentarzy: 
0

Redakcja PRoto: Prestiżowy magazyn „Q” uznał Heineken Open’er Festival za jeden z 6 najważniejszych festiwali muzycznych w 2006 roku, czy strategia promocji jest właśnie taka, by ten festiwal wpisał się na stałe w kalendarze fanów muzyki, tak jak np. Roskilde, czy Rock am Ring? Jak budowana jest marka festiwalu?

Paulina Wołczek-Rozowska: Od lat nasz festiwal zauważany jest przez publiczność spoza granic Polski, ich entuzjastyczne opinie, po powrocie z Openera, bardzo nam pomagają. Zagraniczne kampanie informacyjne zaczęliśmy prowadzić dopiero od kilku edycji. Ponieważ marka jest tak silna nie mamy problemów z dotarciem do dziennikarzy muzycznych za granicą, najczęściej już przy pierwszym kontakcie słyszymy od nich: tak, tak znamy. Naszą siłą powinna być muzyka i tak jest porównując line upy europejskich festiwali, jeśli potrafimy projekt organizacyjnie i logistycznie udźwignąć - sukces jest murowany :)

Red: Jak Pani ocenia zmiany w zainteresowaniu festiwalem zagranicznych dziennikarzy? Co na to wpłynęło?

PW-R: Zainteresowanie, jak wspomniałam jest naprawdę duże. Przeważają na tę chwilę wnioski akredytacyjne od dziennikarzy z krajów nadbałtyckich i brytyjskich, ale nie tylko oczywiście. Co roku przyjeżdża do nas jedna ze skandynawskich telewizji, dwa lata temu gościliśmy węgierską, nie wspomnę już o naszych sąsiadach. 1/3 akredytowanych dziennikarzy jest spoza Polski. Co ciekawe, są zachwyceni i line'upem i organizacją odkrywają w ten sposób Polskę. Myślę, że dzięki zainteresowaniu dziennikarzy zagranicznych, chociaż zabrzmi to pokrętnie, kilka instytucji promujących Polskę poza granicami kraju uwierzyło w nasz festiwal i traktuje go jako doskonały pomysł na promocję Polski za granicą. Jest nam co roku łatwiej nawiązywać z nimi współpracę. Międzynarodowi przewoźnicy i biura podróży już od wielu lat o tym wiedzą.

Red: Wśród przyjeżdżającej na Open’era młodzieży jest wielu obcokrajowców, jak dociera Pani do tej grupy?

PW-R: Kampanie informacyjne to nasza główna siła. Co roku także docieramy do tygodników i miesięczników muzycznych - międzynarodowych, głównie brytyjskich. Obecnie pracujemy nad szczegółami międzynarodowej kampanii internetowej, obejmującej także naszych wschodnich sąsiadów.

Red: Jak dobierają Państwo patronów medialnych? Przy tak znanym i docenianym wydarzeniu, pewnie media same proponują patronaty?

PW-R: Zgadza się, otrzymujemy propozycje wielu mediów, za wszystkie naprawdę jesteśmy bardzo wdzięczni, bo przede wszystkim świadczą o zaufaniu do naszego działu i oczywiście randze festiwalu. Staramy się by patroni medialni zaprzyjaźniali się z nami i chętnie także przy mniejszych projektach współpracowali z naszą agencją. Przy Openerze współpracujemy zawsze z telewizją ogólnokrajową, muzyczną, portalem internetowym, ogólnopolskim radiem oraz siecią kin i od kilku edycji z gazetą ogólnokrajową. W tym roku obok patronów medialnych wprowadziliśmy nową kategorię dla współpracujących mediów - Festival Friends odpowiadając na zapotrzebowanie głównie grup społecznościowych aktywnie i bezinteresownie od lat wspierających nasz festiwal. Im dajemy sposobność spotkania się face-to-face właśnie na Openerze.

Red: Czy podejmują Państwo jakieś działania z zakresu public affairs? Jak społeczność lokalna przyjmuje to wydarzenie i ocenia wpływ Festiwalu na promocję samego miasta? Czy np. narzeka na ilość przyjezdnych, bałagan i hałas?

PW-R: Oczywiście oczkiem w głowie dla nas są media z Trójmiasta oraz portale lokalnych społeczności np. ostatnio zgłosił się do nas portal z Gminy Kosakowo z prośbą o współpracę. Zaproponowaliśmy np. promocję miejsc noclegowych na naszej stronie festiwalowej wiedząc, że mieszkańcy dzięki temu zyskają wymierne korzyści. Na szczęście miejsce festiwalu jest miejscem oddalonym od mieszkań, bloków i naprawdę niewielu osobom sam festiwal może utrudniać życie. Dzięki naszej współpracy z samym miastem Gdynia i wymiernemu wsparciu np. co roku festiwalowicze korzystają z bezpłatnych autobusów z Dworca Gdynia - Opener, czujemy się „chciani” na tej przestrzeni co naprawdę dodaje nam skrzydeł. Oczywiście reagujemy na każde uwagi odnośnie już samej organizacji, infrastruktury festiwalu, co roku usprawniamy niektóre rozwiązania.

Red: Co jest najtrudniejszym wyzwaniem w pracy PR-owca przy tak dużym wydarzeniu?

PW-R: Oczywiście niespodzianki, które co prawda można przewidzieć, ale pojawiają się jak zwykle w nienajlepszym czasie - czyli gdy mnóstwo innych spraw na głowie. Wyzwaniem jest także koordynacja pracy kilku miejsc przeznaczonych do obsługi mediów. Cieszymy się, że dziennikarze przyjeżdżają na nasz festiwal nie tylko pracować, ale także dobrze się na nim bawić. Dbamy by w działaniach PR zachować złoty środek i by w przypadku festiwalu muzycznego najważniejsza była właśnie sztuka.

Red: Czy w ciągu tylu lat trwania festiwalu, nastąpiła jakaś sytuacja kryzysowa, która wymagała wyjątkowych działań PR-owskich?

PW-R:
Festiwal będzie w tym roku miał już 7 edycję. Podczas edycji 2005 r. pierwszego dnia festiwalu otrzymaliśmy informacje z Londynu o podłożeniu ładunków wybuchowych w metrze. Odebraliśmy wiele telefonów z zapytaniem, czy odwołamy festiwal. Informowaliśmy media, że pozostawiamy artystom podjęcie decyzji, co do ich występu, oddaliśmy też cześć chwilą ciszy (robili to także występujący tego dnia artyści) ofiarom zamachu. Naprawdę nie przypominam sobie samych sytuacji kryzysowych na przestrzeni festiwalu; mamy naprawdę super publiczność i doświadczoną produkcję.

Rozmawiała Marianna Lutomska

komentarzy:
0
Graficzne pułapki CAPTCHA
Wprowadź znaki widoczne na obrazku.
X

Zamów newsletter

 

Akceptuję regulamin