Jak zastąpić informację prasową, czyli Nissan zmienia sposób komunikacji

dodano: 
14.06.2011
komentarzy: 
0

Dyrektor generalny Nissana Carlos Ghosn wizytuje w Japonii zniszczoną trzęsieniem ziemi fabrykę samochodów. Ubrany w fabryczny kombinezon, z kaskiem na głowie dostaje gromkie oklaski od zgromadzonych pracowników gdy przyznaje, że odbudowa fabryki jest przykładem japońskiej prężności. Za Ghosnem podąża ekipa z kamerą. Nie są to jednak dziennikarze, tylko pracownicy zespołu mediowego stworzonego przez Nissan po katastrofie.

Jak czytamy w Financial Times, japoński koncern zatrudnił dziennikarzy m. in. z BBC, CNBC, Bloomberga, Business Week’u. Tempo pracy w zespole jest szybsze niż w niejednej redakcji – nagranie z wizyty Ghosna w Japonii jest transmitowane na żywo na YouTube, po dwóch godzinach prowizorycznie zmontowany film można już pobrać ze strony Nissana.

Jak tłumaczy Dan Sloan, przez 17 lat dziennikarz Reutersa, który teraz odpowiada za „redakcję” Nissana. „tradycyjny PR nie jest tak wysublimowany, a jego produkty są tak siermiężne, że nie da się ich czytać i oglądać”.

„Chodzi o zastąpienie informacji prasowych” – zaznacza Simon Sproule, odpowiedzialny w Nissanie za globalną komunikację. „Stwierdziliśmy, że jeśli mamy ciekawe historie, będziemy je opowiadać sami” – dodaje.

Ile kosztuje cała akcja? Sproule zaznacza, że prowadzenie własnego zespołu mediowego pochłania nie więcej niż 5 procent PR-owego budżetu Nissana i nikłą część wydatków marketingowych tej firmy. (ks)

Źródło:

Financial Times, An in-house public relations operation mimics the modern newsroom, John Reed, 10.06.2011
komentarzy:
0
Graficzne pułapki CAPTCHA
Wprowadź znaki widoczne na obrazku.
X

Zamów newsletter

 

Akceptuję regulamin