Powyborcze łowy na PR-owców w USA
Wybory prezydenckie w USA zamkną czteroletni cykl. W jego ramach gwiazdy prowadzące kampanie prezydenckie, jak i wypaleni 30- i 40-latkowie ze sztabów wyborczych postanawiają zmienić branżę na bardziej stabilną i spokojniejszą. Jak informuje Advertising Age okres po wyborach jest zatem najlepszym czasem dla firm poszukujących nowych specjalistów od promocji i komunikacji.
„Nie ma lepszego treningu od kampanii wyborczej” – zaznacza Michael Kempner, szef agencji MWW. Jak dodaje, sztabowcy „pracują pod presją, muszą dotrzymywać nieprzekraczalnych terminów, prowadzić komunikację z różnorodnymi grupami i widzą medialny efekt swojego każdego działania.
Sztabowcy są pożądanymi pracownikami, ponieważ w trakcie kampanii muszą blisko współpracować z dziennikarzami. „To są relacje, których nie stworzyłbyś jako account executive w większej firmie” – zaznacza jeden ze sztabowców pracujących przy kampanii, który chce pozostać anonimowy. Martha Boudreau, która prowadzi waszyngtońskie biuro agencji Fleishmann-Hillard wylicza, że ok. 40 proc. jej zespołu pracowało przy kampaniach wyborczych.
Z jednej strony ryzyko, z jakim spotykają się specjaliści od kampanii wyborczych powoduje, że w pewnym momencie rezygnują z tego typu pracy. Steve Schmidt, wiceprezes Edelmana ds. public affairs pracował przy kilku kampaniach, m.in. Arnolda Schwarzeneggera i George’a W. Busha. Zaznacza, że większość specjalistów od marketingu i komunikacji politycznej, z którymi się spotkał, odeszła z polityki po 3 kampaniach prezydenckich. Z drugiej strony niektórzy specjaliści przywykli do pełnej swobody przy podejmowaniu działań i decydują się na zmianę branży dopiero w sytuacji, gdy tyle samo swobody zapewni im nowy pracodawca. (ks)