Słownik polityczny IV RP, Wojciech Szalkiewicz

dodano: 
09.01.2008

Autor recenzji:

Wiesław Gałązka
komentarzy: 
0

Demokryt z Abdery twierdził, że słowo jest cieniem uczynku. Słowa, które zebrał i opatrzył komentarzem Wojciech Szalkiewicz są wielkim cieniem dorobku „IV RP”. To zbiór pojęć, które powstały w mózgoczaszkach polityków różnych ugrupowań w tym obrażającym inteligencję normalnych ludzi okresie.
 
To nie tylko zbiór populistycznych haseł, skierowanych przede wszystkim do zakompleksionych wyborców, ale także kolekcja inwektyw, jako że te dwa lata rządów PiS-u charakteryzowały się wyjątkową arogancją uczestników życia politycznego. Poniżanie przeciwników, elektoratów i przedstawicieli środków masowego przekazu stało się w tym ponurym czasie codziennością, co jeszcze dziś odbija się czkawką.
 
Nie wiadomo, kiedy autor „Słownika IV RP” zorientował się, że wysiłek intelektualny uczestników życia politycznego po 2005 roku daje mu szansę napisania tego dzieła – ważne, że z benedyktyńską cierpliwością zaczął gromadzić powstające co chwila nowe pojęcia i opisywać sytuację oraz przyczyny ich narodzin. Czynił to przede wszystkim z dociekliwością specjalisty marketingu politycznego, ale i poczuciem humoru rasowego satyryka, jako że „złotoustych” wybrańców narodu słusznie należało wydrwić. Tak więc książkę czyta się z niesłabnąca ciekawością, niejednokrotnie z uśmiechem wyższości i politowania nad głupotą opisywanych w niej postaci.

Słownik ten to skarbnica wiedzy dla wszystkich zainteresowanych polityką, a w szczególności jej językiem, manipulacjami i propagandą w latach 2005-2007. Powinna znaleźć się w każdej redakcji prasowej, radiowej, telewizyjnej i internetowej. Oraz w bibliotekach akademickich. Wszędzie tam, gdzie komentowanie polskiej sceny politycznej musi być udokumentowane. Pamięć jest zawodna – i gotów jestem założyć się – stawiając dolary przeciwko orzechom – że niewielu jest w kraju ludzi, którzy potrafili by dokładnie omówić każde z ujętych w słowniku pojęć i okoliczności ich użycia. Tym samym dzieło Wojciecha Szalkiewicza można spokojnie postawić na półce obok kronik Długosza lub pamiętników Paska, nad którymi zresztą ma on tą przewagę, że wszystkie jego opisy są zgodne z rzeczywistością i można je sprawdzić. Oczywiście wymagałoby to ogromnego wysiłku – dlatego „Słownik IV RP” ułatwiając pracę pasjonatom polityki i historii polskiej demokracji jest książką bezcenną. A dla przeciwników PiS-u książka ta stanie się wręcz „wunderwaffe” – dzięki niej będą mogli rzetelnie przypominać wciąż agresywnym adwersarzom z tej formacji fakty, o których ci chętnie by zapomnieli licząc na amnezję wyborców.

Żałosny w swej głupocie pan Jourdain przyznał się, że nie miał pojęcia, iż przeszło czterdzieści lat mówił prozą… Większość polityków, których słowa opisał Wojciech Szalkiewicz z pewnością nigdy nie przyzna się, że mówiła najczęściej niekulturalnie i głupio. Gdyby jednak zdarzył się taki cud, i któryś z nich dokonałby samokrytyki, to możemy być pewni, że będzie to opisane. Być może już powstaje „Słownik cudów okresu, który nastał”. Okresu, który optymiści chcieliby nazwać „oświeceniem polskiej demokracji”. Ale to zależy od polityków i tych, którzy za jakiś czas pójdą do urn. Oby wśród nich było jak najwięcej czytelników „Słownika IV RP”. Którzy nie pozwolą by szkodnikom i nieudacznikom wspomnianego okresu po raz kolejny udało się uciec z cienia porażek.

Wydawnictwo:

Atut

komentarzy:
0
Graficzne pułapki CAPTCHA
Wprowadź znaki widoczne na obrazku.
X

Zamów newsletter

 

Akceptuję regulamin