Polski rząd chce zlikwidować lukę, którą wykorzystują serwisy fast fashion, takie jak Temu czy Shein, aby dotrzeć ze swoimi produktami do europejskich konsumentów. Walkę z chińskimi sprzedawcami zapowiadają również inne kraje należące do Unii Europejskiej – informuje cyfrowa.rp.pl.
Jak podaje źródło, serwisy takie jak Temu, Shein czy AliExpress od lat korzystają z dopłat rządu, które umożliwiają im oferowanie konsumentom dostaw za minimalną kwotę. Chińscy sprzedawcy nie stosują się również do wielu unijnych regulacji, w tym Omnibusa, co sprawia, że ich oferta jest znacznie tańsza niż produkty innych sprzedawców.
Andrzej Domański, minister finansów, zapowiedział prace nad prawem, które ma pomóc w zwalczaniu nieuczciwej konkurencji. Nie podano jednak szczegółowych informacji dotyczących przykładowych rozwiązań, które miałyby umożliwić osiągnięcie tego celu – dowiadujemy się.
Temu odmówiło „Rzeczpospolitej” komentarza w sprawie. Sabina Nallim z europejskiego biura prasowego Temu podkreśliła jednak, że nie jest to firma „typu fast fashion”. „To platforma z ogromną gamą produktów, bezpośrednio łącząca kupujących z producentami i sprzedawcami” – dodała.
Jak podaje onet.pl, podczas gdy rząd chce podjąć działania mające na celu zwalczenie nieuczciwej konkurencji, w Warszawie w Galerii Młociny ma otworzyć się tymczasowy punkt sprzedaży Shein. Do tej pory klienci chińskiego sprzedawcy mogli robić zakupy wyłącznie online. Od 17 do 22 maja 2024 oferta giganta fast fashion będzie jednak dostępna także stacjonarnie.
Decyzja o otwarciu sklepu sprawiła, że w internecie zawrzało. Swoje obawy wobec wpływu marek fast fashion na środowisko i społeczeństwo zaczęli wyrażać zarówno ekoaktywiści, jak i konsumenci. Przypominają oni, że Shein źle traktuje swoich pracowników, a większość odzieży znajdującej się w ofercie sklepu jest wykonana z poliestru. (ao)
