Stolica jest największym ośrodkiem skupiającym agencje PR, tutaj najłatwiej znaleźć pracę i zrobić karierę. Widać to na każdym kroku – prawie 2/3 ofert pracy pochodzi z Warszawy, blisko połowa agencji ma tutaj swoją siedzibę. Część PR-owców nie uległa czarowi stolicy i postanowiła prowadzić własny biznes poza Warszawą. Czy agencjom z innych miast jest trudniej?
Na łamach PRoto.pl w zakładce „agencje PR” można znaleźć 1270 firm. 584 (czyli 46 proc.) z nich to firmy stołeczne. Poza Warszawą najwięcej firm ma swoją siedzibę w Krakowie. Oba miasta dzieli blisko 300 kilometrów. Czy odległość ma znaczenie dla klientów? Jak zaznacza Bartłomiej Juszczyk, właściciel krakowskiej agencji Vanguard PR, w dobie internetu jego agencja ma kontakt z klientami non stop. A w większości są to firmy warszawskie. „Spotkania zawsze się umawia z wyprzedzeniem. Więc kontakt z klientami może być permanentny niezależnie od lokalizacji agencji” – przyznaje Juszczyk.
Tylko stolica zapewnia prestiż
Dystans nie stanowi więc problemu. Problemem może być jednak nastawienie potencjalnych klientów. Dla części z nich agencje spoza Warszawy są mniej konkurencyjne. „W swojej karierze dwukrotnie spotkałem się z taką sytuacją: »wygralibyście przetarg, ale wybraliśmy inną agencję, bo nie jesteście z Warszawy«”, przyznaje Juszczyk. „W przeszłości klienci nie zawsze zdawali sobie sprawę, że e-mail z zapytaniem wychodzi poza Warszawę. Czasem z ostrożności upewnialiśmy się, że są świadomi naszej lokalizacji. W kilku przypadkach po takiej informacji firmy wycofywały się z prośby o ofertę” – wspomina Rafal Czechowski, dyrektor zarządzający katowickiego Imago. O tym, że firmy czasem poszukują agencji z Warszawy, bo to wiąże się z większym prestiżem, przypomina także Małgorzata Skórska, partner zarządzający agencji PR Time z Wrocławia, oddalonego o 300 km od stolicy. Według danych z PRoto.pl działa tu 100 firm zajmujących się PR-em. W odróżnieniu od agencji Juszczyka, Time obecnie nie ma żadnych klientów z Warszawy. „W historii mieliśmy ich tylko dwóch” – przyznaje Skórska.
Mimo, że w obecnych czasach większość spraw można ustalać majlowo, cześć klientów nadal woli zatrudniać agencje z miast, w których mają siedziby. „Istnieją klienci, którzy lubią mieć doradcę blisko siebie, ze względu na możliwość szybkiej konsultacji. Dlatego, w przypadku klientów z Dolnego Śląska prowadzenie agencji we Wrocławiu jest zaletą” – zauważa szefowa PR Time, pytana o plusy działania poza Warszawą. Obecnie jej agencja pracuje dla firm z Dolnego Śląska, Śląska i Małopolski. Jak zaznacza Bartłomiej Juszczyk, do zalet prowadzenia agencji w Krakowie należy zaliczyć niższe koszty działalności. „Do tego Kraków oferuje świetne zaplecze naukowe, więc na rynku nie brakuje specjalistów” – dodaje szef Vanguard PR. Na brak wykształconych kandydatów na PR-owców nie narzeka także partner zarządzający poznańskiej LTM Communications Marcin Trydeński. „Jeśli chodzi o praktyków, doświadczonych specjalistów bardziej przyciąga Warszawa, jednak dalej jest dobrze” – twierdzi Trydeński. Zapotrzebowanie na PR-owców w Poznaniu jest dużo mniejsze niż w stolicy. W pierwszym kwartale 2012 roku w całym województwie wielkopolskim poszukiwano 33 PR-owców, w Warszawie – 349.
Mniejsza konkurencja, rynek też
Jak wynika z raportu PRoto.pl dotyczącego wynagrodzeń w branży PR w 2011 roku, koszty prowadzenia działalności poza Warszawą rzeczywiście są niższe, choćby ze względu na niższe pensje. W województwie mazowieckim, czyli praktycznie w Warszawie, 55 proc. ankietowanych zarabiało miesięcznie minimum 4 tys. złotych brutto. W przypadku województwa dolnośląskiego ten odsetek wyniósł tylko 36 proc., natomiast miesięczne zarobki kolejnych 30 proc. nie przekraczały 2,5 tys. zł. Podobna sytuacja panowała w województwie śląskim – tu również miesięczne wynagrodzenie 30 proc. PR-owców nie przekraczało 2,5 tys. zł, choć na pensję powyżej 4 tys. mogło liczyć 36 proc. ankietowanych. W województwie małopolskim ten odsetek wyniósł 34 proc.
Niższe koszty działalności niekoniecznie oznaczają, że agencje spoza Warszawy są tańsze. „Z perspektywy »warszawskiego« klienta bariera geograficzna może stanowić utrudnienie. Kontrargument mniejszych kosztów w przypadku dobrych agencji już od dawna nie jest aktualny. Dla symetrii, w przypadku klientów »niestołecznych«, ten sam geograficzny argument często działa na korzyść agencji regionalnych” – zaznacza Rafał Czechowski. Większość klientów jego agencji stanowią firmy z południa Polski. „Ale agencja ma również klientów, którzy, choć mają siedzibę w Warszawie, prowadzą biznes w różnych miastach. Dobrym przykładem są klienci z sektora nieruchomości komercyjnych” – dodaje Czechowski.
Dyrektor zarządzający Imago PR wskazuje na dwojakie konsekwencje małej liczby agencji w danym mieście Mniejsze miasto to mniejsza konkurencja. Niestety mniejszy jest również rynek. „Taka sytuacja może działać zarówno na korzyść jak i na niekorzyść agencji, w zależności od proporcji. W przypadku Górnego Śląska ten układ jest zrównoważony” – zapewnia Czechowski. Lokalizacja agencji poza Warszawą i praca dla lokalnych klientów sprawia także, że agencje uczą się lepiej wykorzystywać lokalne media. „Dzięki temu, że nie jesteśmy z Warszawy, bardziej doceniamy działania PR prowadzone w mediach regionalnych” – przyznaje Marcin Trydeński. Sam nigdy nie myślał nad przenosinami do Warszawy, jedynie o otworzeniu drugiego biura. „Ogólnie dobrze nam się działa w Poznaniu” – zaznacza partner zarządzający LTM Communications.