Z pozytywnymi bohaterami przegrasz

dodano: 
25.03.2015
komentarzy: 
0

Superman, Smerfy, Kopciuszek… Jacy są ci bohaterowie? Dobrzy, zgadza się? Pozytywni, czy tak? To właśnie ich od najmłodszych lat stawia się nam za wzór. Co więcej, od najmłodszych lat uczą nas, że pozytywni bohaterowie wygrywają. I choć zazwyczaj  zaczynają z pozycji przegranej, to dzięki swojemu zachowaniu, uporowi i determinacji osiągają ostateczne zwycięstwo. Nikt nie jest w stanie ich pokonać, niezależnie czy są to przeciwności losu, macochy, złe siostry lub też sam Gargamel. Nic dziwnego – w końcu przykład dobrych bohaterów ma uzmysłowić nam, że zmieniając świat na lepsze spotkamy się z zasłużoną nagrodą. Okazuje się, że to co czytaliśmy w bajkach nie zawsze ma odzwierciedlenie w dorosłej rzeczywistości. Mimo to pewne mechanizmy jednak działają. Warto o tym pamiętać, szczególnie gdy odpowiada się za wizerunek danej instytucji, podmiotu czy osoby. Wciąż jednak są tacy, którzy próbują walczyć z pozytywnymi bohaterami zamiast spróbować mieć ich po swojej stronie.

Pierwotnie chciałem rozwinąć temat takich pozytywnych bohaterów w biznesie, a dokładnie „supermanów w firmach”, czyli osób, które inicjują akcje społeczne z pogranicza działalności swoich pracodawców robiąc coś dobrego dla innych i jednocześnie promując swoje instytucje. Ot, takie Kopciuszki angażujące się w społeczną odpowiedzialność biznesu, dzięki którym można przeprowadzić ciekawe kampanie wizerunkowe. Jednym z nich miał być Pan Robert Chilmończyk, kierowca warszawskiej komunikacji miejskiej. Zostanie on jednak głównym bohaterem niniejszego tekstu, choć w trochę innej roli, niż tej, której chciałem mu pierwotnie przypisać.

Pan Robert Chilmończyk jest kierowcą autobusu w warszawskiej komunikacji miejskiej, który pracuje w ITS Michalczewski, jednej z firm wykonującej przewozy na zlecenie organizatora transportu publicznego w stolicy – Zarządu Transportu Miejskiego (ZTM). Jest on dość nietypowym kierowcą, który za swój cel stawia nie tylko rzetelne wykonywanie swoich obowiązków, ale również wprowadzanie dobrego nastroju wśród pasażerów. Podczas jazdy przez mikrofon komentuje bieżące wydarzenia wprawiając podróżnych najpierw w osłupienie a potem w dobry nastrój. Często wdaje się z nimi w rozmowy. Jak sam potwierdza takie zachowanie niejednokrotnie rozładowało negatywne emocje wśród osób znajdujących się w autobusie. Ale to nie wszystko. Pan Robert posługuje się również specjalnymi atrybutami w postaci lizaków, na których napisane jest m.in. „Uśmiechnij się”, „Wrzuć na luz”, „Niezła jazda”. Pokazuje je nie tylko pasażerom, ale również innym uczestnikom ruchu drogowego, dzięki czemu nigdy nie ma większych problemów ze zmianą pasa ruchu czy wyjazdem z zatoki przystankowej. Jego nieszablonowe zachowania spowodowały, że szybko stał się rozpoznawalną postacią wśród rzeszy bezimiennych pracowników warszawskiej komunikacji miejskiej. Dla swoich fanów utworzył specjalny profil na Facebooku, na którym zamieszcza zdjęcia jak i informacje gdzie można go spotkać. Profil cieszy się dynamicznie rosnącą popularnością i zgromadził już blisko 60 tys. fanów. Jego poczynania śledzą również dziennikarze, którzy niejednokrotnie uczynili go bohaterem swoich materiałów i reportaży. Ostatnio Pan Robert znów trafił na nagłówki i paski najważniejszych stacji. Powodem było opublikowane nagranie wypowiedzi, jakimi zabawiał pasażerów jadących linią 509. Zamieszczony fragment na YouTube w ciągu kilkunastu godzin obejrzało pół miliona widzów. Ale tym razem nie to było przedmiotem zainteresowania środków masowego przekazu…

… miejsce numer jeden zajęło stanowisko ZTM. Wypowiedziane ustami rzecznika prasowego podważało pozytywne aspekty takiego zachowania, co więcej groziło konsekwencjami służbowymi dla „Wesołego kierowcy”. Właśnie takie działanie wzbudziło największe kontrowersje a więc i zainteresowanie dziennikarzy oraz internautów, którzy jednoznacznie wypowiadają się o zaistniałej sytuacji i zdecydowanie biorą w obronę działalność Pana Roberta Chilmończyka. Część z nich założyła profil w mediach społecznościowych o nazwie „Poparcie dla Wesołego Kierowcy”, a więc stronę, która ma za zadanie pokazać Zarządowi Transportu Miejskiego i ludziom, którym ta akcja się nie podoba, że „Wesoły Kierowca” nie robi nic złego. Z każdą godziną przybywa jej zwolenników.

Opisany tu przykład jest doskonałym dowodem na to, że walka z pozytywnymi bohaterami skazana jest na porażkę. W wyniku jednej wypowiedzi ZTM otrzymał łatkę złego bohatera, co w sytuacji konfliktu dobry-zły stawia go na przegranej pozycji. Wizerunek organizatora warszawskiej komunikacji miejskiej został nadwyrężony a kryzys nabiera rozpędu. Z drugiej strony popularność Pana Roberta Chilmończyka znacznie wzrosła.

Nie trudno wyobrazić sobie inną sytuację, w której niepospolite umiejętności jednego z pracowników komunikacji miejskiej zostają zagospodarowane w sposób satysfakcjonujący obie strony. Swoją postawą Pan Robert Chilmończyk mógłby wpływać na zmianę nastawienia kierowców autobusów komunikacji miejskiej do pasażerów czy postrzegania pojazdów komunikacji miejskiej przez innych uczestników ruchu drogowego. Lizaki na wyposażeniu prowadzących pojazd mogły by być ciekawym wyróżnikiem stołecznej komunikacji miejskiej  poprawiając nie tylko wizerunek transportu publicznego w Warszawie ale również statystyki stłuczek z udziałem autobusów czy tramwajów. Choć dużo trudniej jest przeprowadzić takie działania to jednak ich efekt byłby pewnie znacznie lepszy niż ten, który w ostatnich dniach osiągnął ZTM. Czyż nie warto mieć pozytywnych bohaterów po swojej stronie zamiast toczyć z nimi walkę? A dla wszystkich tych, którzy chcieliby się przekonać jak zachowanie „Wesołego kierowcy” wpływa na wizerunek komunikacji miejskiej w Warszawie polecam przejażdżkę z Panem Robertem Chilmończykiem. Do jego autobusu wsiada się tak jak do każdego innego, jednak w dobrym nastroju wysiada się tylko z tego jednego.

Marek Sieczkowski

X

Zamów newsletter

 

Akceptuję regulamin