Prezydencie, można zdjęcie?

dodano: 
20.02.2019
komentarzy: 
0

PRoto.pl: Wojciech Grzędziński, fotograf Prezydenta Bronisława Komorowskiego, w jednym wywiadzie mówił, że „nie przyszedł do Kancelarii robić handshake’ów”. Pan też nie?

Jakub Szymczuk, osobisty fotograf Prezydenta Andrzeja Dudy: Przez dziesięć lat byłem fotografem prasowym i nie przyszedłem do Kancelarii Prezydenta, aby robić jedynie zdjęcia ściskanych dłoni, ale miałem oczywiście świadomość, że takie zdjęcia też będę robił. Mimo że szukam zazwyczaj momentów, by zrobić ciekawe, zakulisowe zdjęcie, to i tak sfotografuję Prezydenta, który ściska czyjąś dłoń. To zupełnie naturalne. W jakimś stopniu więc podpisuję się pod słowami Wojtka – mogę i chcę robić ciekawe zdjęcia, ale nie ucieknę od pewnej dozy rutynowej fotografii urzędniczej.

PRoto.pl: Fotograf prezydenta ma do niego większy dostęp niż fotoreporterzy prasowi. Oprócz Pana jednak w Kancelarii pracuje jeszcze kilka innych osób, które zajmują się fotografią. Czym Pana praca różni się od ich pracy?

J.S.: Jest nas w Kancelarii kilkoro – oprócz mnie jest fotograf Pierwszej Damy, kolejna osoba współpracująca w pierwszej kolejności z ministrami, jest dwóch fotografów obsługujących wydarzenia i koordynator działu. Ja, jako osobisty fotograf Prezydenta, mam do niego priorytetowy dostęp. Dzięki temu możemy wypracowywać taką relację, by Prezydent nie myślał o mojej obecności, wtedy udaje mi się fotografować zaistniałe sytuacje w najbardziej naturalny sposób.

PRoto.pl: Czy jest coś, czego Prezydent nie pozwala Panu fotografować?

J.S.: Nie spotkałem się z wyrażonym wprost zakazem. Owszem, bywają spotkania, co do których jest sugestia, aby rozważyć czy robienie zdjęć jest zasadne. Nie uczestniczę też w życiu prywatnym pana Prezydenta – nie jesteśmy obok niego w każdym momencie.

Robimy zdjęcia podczas sytuacji oficjalnych lub półoficjalnych, dokumentujemy spotkania z ludźmi – to tam dzieje się najwięcej atrakcyjnych dla fotografa momentów. Tam jest też najtrudniej, bo wiem, jak ważne jest uchwycenie niezwykłej energii podczas wizyt Prezydenta w różnych miejscach Polski. Pojawia się tam wielu ludzi, każdy chce nawiązać kontakt z głową państwa. Czuję odpowiedzialność, by ich wszystkich ciekawie pokazać, bo przecież niejednokrotnie długo czekają, by Prezydenta zobaczyć i z nim porozmawiać – chcą mieć np. pamiątkę. Dokumentowanie takich chwil jest też ważne dla samego Prezydenta – oficjalne handshake’i nie mogą przysłonić naturalnej, aktywnej i otwartej strony Prezydentury.

W trakcie ważnych spotkań na szczeblu międzynarodowym czy związanych z obronnością robimy zdjęcia jedynie na początku. Poza tym, nie chciałbym wchodzić w tym zakresie w szczegóły.

Spotkanie z mieszkańcami Szamotuł. Źródło: prezydent.pl

PRoto.pl: Staram się po prostu wyczuć granicę, na której przekroczenie nie może pozwolić sobie nawet prezydencki fotograf.

J.S.: Taką granicę trzeba wyczuć samemu. Jeżeli fotografa prezydenckiego się gdzieś wysyła, to znaczy, że ma tam robić zdjęcia. Jest jednak wiele spotkań, o których nie mam po prostu pojęcia. Te, o których wiem, mam dokumentować. W Davos na przykład odbyło się spotkanie sekretarza generalnego NATO z Prezydentem Andrzejem Dudą. Byłem w tej salce, zrobiłem zdjęcia podczas powitania, a potem rozpoczęło się spotkanie. Po kilku minutach wyszedłem, choć nikt mnie o to nie prosił – wiedziałem, że moja obecność i dokumentacja, którą wykonałem, była wystarczająca, a potem nastąpił czas na ważne rozmowy w cztery oczy.

PRoto.pl: Czy podczas robienia zdjęć korzysta Pan z technik, dzięki którym Prezydent wychodzi na zdjęciach bardziej „prezydencko”?

J.S.: Są różne szkoły. Przygotowując się, czytałem wywiady z fotografami głów państw. Wielu z nich rzeczywiście ma takie podejście, by prezydent znajdował się zawsze w centrum kadru. Ja skupiam się bardziej na estetyce – najlepsze, co mogę zrobić, to to, żeby ludzie po prostu chcieli oglądać moje zdjęcia. Zwykli ludzie, obywatele, wyborcy – a nie fachowcy czy specjaliści od wizerunku. Zdjęcia muszą także oddawać emocje, które towarzyszą spotkaniom z Prezydentem, a tych jest ogromnie dużo.

Priorytetem jest więc dla mnie to, żeby fotografie Prezydenta Andrzeja Dudy były po prostu ciekawe i estetyczne. Jeśli będą tak ocenione – sukces, bo dzięki dobremu zdjęciu pokażę Polakom aktywność ich Prezydenta. W dobie internetu przeciętne, nieciekawe zdjęcia szybko znikają, a wraz z nimi cała informacja.

PRoto.pl: Kto konkretnie zajmuje się doborem publikowanych zdjęć?

J.S.: Doborem zdjęć, na których Prezydent wypełnia swoje konstytucyjne obowiązki – na przykład takie jak wręczanie odznaczeń – zajmują się głównie fotoedytorzy. Dobieramy po prostu jak najlepsze zdjęcie i ewentualnie je lekko poprawiamy, kadrujemy, robimy korekcję. Są jednak sytuacje, w których decyzja w sprawie zdjęcia należy już do koordynatora, dyrektorów czy ministrów – m.in. Błażeja Spychalskiego.

PRoto.pl: Jakie sytuacje na przykład?

J.S.: Ministrowie i dyrektorzy odpowiedzialni za wizerunek dobierają nie tylko zdjęcie, ale też na przykład czas i moment jego publikacji. Nie chciałbym jednak o tych momentach opowiadać – jest w urzędzie hierarchia, którą trzeba zachować.

Uroczystość powołania nowych członków Rady Ministrów, m.in. premiera Mateusza Morawieckiego. Źródło: facebook.com/sila.obrazu

PRoto.pl: To z innej strony. Jak wynika z tekstu na wszystkoconajwazniejsze.pl, fotograf Andrzej Hrechorowicz spotkał się w grudniu 2014 roku z Andrzejem Dudą – wtedy jeszcze kandydatem na prezydenta – by przedstawić mu „napisany przez siebie projekt kreowania wizerunku i sposobu dotarcia do szerokiego odbiorcy”. Czy Pan również przedstawił swój plan prezydentowi?

J.S.: Za wizerunek Prezydenta odpowiadają ministrowie. Ja zajmuję się głównie częścią wizualną, służąc fachową radą. Cały czas spotykamy się również z rzecznikiem prasowym, by dyskutować, na co kłaść w najbliższym czasie nacisk. Pracujemy w końcu z głową państwa – musimy nie tylko wpasować się w pewne ramy wizerunkowe, ale też respektować urzędniczą hierarchię. Trudno mi się jednak ustosunkować do projektu pana Hrechorowicza. Nigdy o nim nie słyszałem, a sytuacja sprzed kampanii wyborczej to w polityce lata świetlne. Przy takiej dynamice podobny dokument musiałby być aktualizowany co miesiąc.

PRoto.pl: Czy było jakieś zdjęcie, o którego publikację musiał Pan powalczyć? Dla przykładu, w oczy rzuciła mi się fotografia z bazy wojskowej, na której Prezydent jadł. Nie był to chyba typowy kadr jak na głowę państwa?

J.S.: Prezydent je dość regularnie (śmiech). Wspomniane zdjęcie rzeczywiście mogło zostać uznane za niecodzienne i nie byłoby pewnie pierwszym kandydatem do publikacji, gdyby nie fakt, że spodobało się samemu Prezydentowi. Zdarza się, że przekazuję zdjęcia bezpośrednio Prezydentowi i jeśli któreś przypadnie mu do gustu, to publikuje je w swoich mediach społecznościowych. To po prostu wola głowy państwa.

Wizyta Prezydenta w Polskim Kontyngencie Wojskowym RSM Afganistan. Źródło: prezydent.pl

PRoto.pl: A Pana media społecznościowe – co z nimi? Jest Pan dość aktywny na Twitterze i Instagramie, gdzie publikuje również zdjęcia Prezydenta Dudy. Czy konsultuje Pan z Kancelarią treści, które wykorzystuje?

J.S.: W moich social mediach pojawiają się kadry, które tak czy owak lądują też w oficjalnych kanałach komunikacji prowadzonych przez Kancelarię. Publikuję jednak czasem ujęcia „od kulis”, by pokazać trochę fotograficznego backstage’u.

Mam jednak od ministra, któremu podlega nasz dział, zgodę na to, by być aktywnym w mediach społecznościowych tak, jak przed podjęciem pracy u pana Prezydenta. Tweetów oczywiście nie konsultuję – staram się zresztą używać Twittera odpowiedzialnie. Nigdy też nie słyszałem w tym zakresie zastrzeżeń.

Gdy przychodziłem do Kancelarii, było dla mnie ważne, by móc zachować autonomię w kwestii używania prywatnych mediów społecznościowych. Powód jest prosty: prędzej czy później moja służba dla Prezydenta się skończy, a ja wrócę na rynek. Mam profil na Facebooku, który ma ponad 30 tysięcy obserwujących, a moje konto na Twitterze ma już 11 tys. Latami budowałem sobie możliwość interakcji ze sporą – przynajmniej dla mnie – grupą ludzi i nie chciałem tego tracić. W dzisiejszych czasach trzeba nie tylko robić dobre zdjęcia, ale też umieć je pokazywać. Zajmować się marką osobistą. Każdy fotograf musi być własnym PR-owcem.

Jakub Szymczuk w obiektywie prezydenta. Źródło: twitter.com/jakub_szymczuk

PRoto.pl: Przeglądając Pana tweety, odniosłem jednak wrażenie, że działa Pan też czasami jak kolejny rzecznik Prezydenta Dudy.

J.S.: Proszę tylko takich sformułowań nie używać (śmiech). Absolutnie się tak nie czuję. Mam swoje poglądy i tak się składa, że są w dużej mierze zbieżne z poglądami Prezydenta. Nie pracowałbym przecież dla człowieka, którego działania nie byłyby mi bliskie. By robić najlepsze zdjęcia, ja też muszę zgadzać się z tym, co robi Prezydent Andrzej Duda.

Rzeczywiście niektóre moje tweety mogą się pokrywać z przekazem głowy państwa, ale tak po prostu wychodzi – nie otrzymuję przecież żadnych instrukcji, jak mam tweetować. Oczywiście, gdy byłem fotografem prasowym, mogłem pozwolić sobie na więcej – stosować na przykład bardziej dosadne słownictwo – ale teraz jestem przecież urzędnikiem państwowym; pracuję w urzędzie, więc mam na uwadze dbałość o należyty wizerunek najważniejszego urzędu w państwie.

PRoto.pl: Więcej tweetów pozostaje nieopublikowanych?

J.S.: Tak, zdecydowanie (śmiech). Może faktycznie stosuję nieco większą autocenzurę niż wcześniej, ale działa to dość naturalnie – na wiele rzeczy nie mogę sobie pozwalać, bo mam szacunek do urzędu i funkcji, którą sprawuję. Nie chciałbym się stać politycznym zadymiarzem, bo zdaję sobie sprawę, że to, co piszę, może zostać wykorzystane do atakowania głowy państwa. Wypowiadam się wtedy, gdy naprawdę chcę zabrać głos i jest to przemyślane.

PRoto.pl: Kadencja Prezydenta kiedyś się skończy. Czy widzi Pan siebie z powrotem w fotoreportażu?

J.S.: Myślę, że tak, ale z różnych względów, także finansowych, zapewne pójdę bardziej w kierunku fotografii komercyjnej. Fotoreporterzy niestety zarabiają coraz mniej, ich warunki zatrudnienia są coraz gorsze i w sposób skandaliczny zrywa się z nimi wieloletnie współprace. Przypuszczam więc, że wrócę do modelu pracy, który realizowałem przed przyjściem do Kancelarii – będę niezależnym fotografem, który pozyskuje zlecenia m.in. dzięki promowaniu własnych zdjęć z wydarzeń polityczno-społecznych. Pamięta Pan, co powiedziałem – każdy fotograf musi być własnym PR-owcem.

Rozmawiał Maciej Przybylski

Jakub Szymczuk – osobisty fotograf Prezydenta RP. Wielokrotny laureat Grand Press Photo (m.in. za zdjęcie dekady) i Nagrody Kapuścińskiego (PAP). W przeszłości związany na stałe z „Gościem Niedzielnym”, wcześniej współpracował z Dziennikiem Polska The Times.

Jakuk Szymczuk

Źródło: facebook.com/sila.obrazu

X

Zamów newsletter

 

Akceptuję regulamin