Mózg musi zobaczyć to, co mówimy

dodano: 
15.06.2018
komentarzy: 
0

PRoto.pl: Do kogo skierowany jest poradnik „Porozmawiajmy o komunikacji. Mów, pisz, prezentuj skutecznie”?

Piotr Bucki, autor książki „Porozmawiajmy o komunikacji. Mów, pisz, prezentuj skutecznie”: Do tych, którzy chcą mówić, pisać i prezentować skuteczniej (śmiech). A tak zupełnie poważnie to pisałem tę książkę dla wszystkich tych, którzy wierzą, że można się rozwijać i uczyć. I lepiej wykorzystywać ten genialny kod, jakim jest język. Widzi Pani, to naprawdę niesamowite – gdy mówimy, piszemy, występujemy – możemy implementować idee, których wcześniej nie było w głowach naszych odbiorców. Możemy zmieniać motywacje, przekonania. Możemy edukować, korygować myślenie. Dzięki słowom można naprawdę zmieniać świat. W sprzedaży dzięki słowom stworzymy w głowach ludzi „lepszą wersję ich samych”. W szkole zaimplementujemy w głowach wiedzę i chęć rozwoju. Podczas wystąpień możemy szerzyć idee, które wspierają nasz biznes. Tylko trzeba wiedzieć jak.

Napisałem tę książkę dla tych, którzy chcą uczyć się, jak mówić i pisać. Ale tylko dla tych, którzy zamiast bieda-coachów i tricków wolą naukowe podejście, ugruntowane tym, jak mózg przetwarza słowo. A nie bazujące na czyichś opiniach. Zresztą rozprawiam się już na wstępie z kilkoma mitami i przekonaniami.

PRoto.pl: Jaki cel przyświecał Panu w pracy nad książką?

P.B.: Po każdym szkoleniu dostaję od ludzi wiadomości, że to była dla nich fantastyczna przygoda. Że się wiele nauczyli i że „to działa”. To, czyli moje sposoby na tworzenie prezentacji, budowanie narracji i panowanie nad stresem. Chciałem, by oni wszyscy – i inni – mieli szansę popracować nad swoją komunikacją. Chciałem zebrać teorię i praktykę w jeden podręcznik.

PRoto.pl: „Klątwa wiedzy” to powszechnie znany termin, zwłaszcza wśród osób, które w swojej pracy zawodowej posługują się słowem. Czym jest klątwa marketingowca i klątwa wersji reżyserskiej, o której Pan pisze?

P.B.: Zastanawiam się, czy Pani sama nie ulega klątwie wiedzy… zakładając, że klątwa wiedzy to tak powszechnie znany termin (śmiech). Ja zakładam, że nie. Więc może wyjaśnijmy – klątwa wiedzy to nieumiejętność wyobrażenia sobie, że druga strona nie wie tego, co my. Najczęściej jest powiązana z brakiem empatii poznawczej, czyli umiejętności takiego wejścia w buty drugiego człowieka, które umożliwia zobaczenie, że on ma prawo nie wiedzieć, nie znać, nie rozumieć. Dotyka naukowców, ekspertów. Mnie też często. Dlatego pracuję, by nie być jej ofiarą. Termin „klątwa wiedzy” pojawia się zresztą nie tylko w mojej książce. Znajdziemy go także w genialnym „Pięknym stylu” Pinkera. On jest z dużym prawdopodobieństwem najlepszym ambasadorem „klątwy wiedzy” i adwokatem walki z nią. Ja zaś ukułem dwie nowe klątwy. Jedna – klątwa marketingowca czy PR-owca – to stosowanie pięknych okrągłych zdań, które nie niosą żadnej treści. Po angielsku mówi się na to marketing bullshit bingo. Czyli zdania typu „zespół z pasją przygotował innowacyjne rozwiązania, które pomogą zwiększyć przewagę na globalnym rynku”. To także wszystkie nieznośnie banalne i przewidywalne frazy o „skrojonych na miarę rozwiązaniach” i „intuicyjnych interfejsach”. Te zdania tylko ładnie wyglądają i nic nie robią z mózgiem odbiorcy. Sam zresztą badałem kiedyś pary zdań, np. „Sięgnąłem po grubą kromkę świeżo ukrojonego, ciepłego chleba, posmarowaną grubo masłem ze szczyptą soli” oraz „Sięgnąłem po najwyższej jakości wyroby piekarnicze z dodatkiem wybornego nabiału”. Za pierwszym razem świecą się różne ośrodki w mózgu – bo mózg widzi to, co mówimy. Za drugim razem – tylko pole Wernickego i Brocka (które są odpowiedzialne za przetwarzanie mowy). Mózg musi ZOBACZYĆ to, co mówimy. A „zespołu z pasją” nie zobaczy.

Kolejna klątwa to klątwa wersji reżyserskiej – zwana też klątwą obfitości. Gdy dużo wiemy, to chcemy dużo powiedzieć. I zapominamy, że odbiorca może tego nie przyjąć.

PRoto.pl: Jakie inne złe praktyki komunikacyjne utrudniają dotarcie do odbiorcy?

P.B.: Jest tego mnóstwo. Ale najgorsze jest zanudzanie. Nikt jeszcze nikogo do niczego nie przekonał, zanudzając go na śmierć. No chyba, że do wyjścia czy do ciągłego zerkania na ekran smartfona. A nuda bierze się z przewidywalności i banału. Jest jeszcze brak świadomości, że mózg najpierw musi dostrzec sens i znaczenie informacji, a potem dopiero decyduje się na wysiłek jej przetwarzania. Doskonale podsumowuje to J. J. Medina zdaniem: „Meaning before details”.

PRoto.pl: Jak zatem mówić, aby nas słuchano?

P.B.: Przestać gadać o sobie, zacząć myśleć o odbiorcy. Sama Pani słucha tych rzeczy, które Pani dotyczą. A nudzi się Pani, gdy treść w żaden sposób Pani nie ubogaca. Czyli „mniej narcyzmu, więcej altruizmu”. Mniej JA, więcej TY. Prezentacja czy mail to nie okazja do głaskania swojego ego, a podczas wystąpień publicznych nie należy traktować widowni jak wibratora. To my mamy im coś dać, a nie oni nam. Oni płacą swoją uwagą i swoim czasem. Więc się przygotujmy, zastanówmy, co może być dla nich ważne, a nie zaczynajmy od agendy i ględzenia o swojej firmie i sobie.

PRoto.pl: Czy Pana zdaniem istnieje talent do wystąpień publicznych, czy niemal każdy może się tego nauczyć?

P.B.: Każdy może się nauczyć. Można mieć predyspozycje, ale każdy może być bardzo dobrym mówcą. Tylko że to wymaga pracy i świadomego inwestowania czasu w tę kompetencję. A ludzie bardzo często wolą proste rady, typu jak stać i jak trzymać ręce. Zapominają, że w wystąpieniach publicznych liczy się SŁOWO. I to, co i w jaki sposób mówimy. WARTOŚĆ dla odbiorcy.

PRoto.pl: Stres związany z publicznym przemawianiem paraliżuje wiele osób. Jak sobie z nim radzić?

P.B.: Zaprzyjaźnić się. I przestać z nim walczyć. Ja w pracy z uczestnikami szkoleń wykorzystuję techniki z psychologii sportu, które pozwalają ludziom wypaść dobrze pod presją. A przecież scena to presja. I dobrze – bo jak ktoś się nie stresuje, to znaczy, że mu nie zależy.

PRoto.pl: W swojej książce porusza Pan również temat spotkań służbowych. Jak je sensownie zaplanować i poprowadzić?

P.B.: Wywalić te, które się da, i zastanowić, czy są w ogóle potrzebne. My zbyt często fetyszyzujemy spotkania. Czasem są potrzebne, bo posuwają sprawy do przodu. Ale ciągłe spotykanie się i to w gronie ludzi, którzy umierają z nudów, bo nic na tym spotkaniu ich nie dotyczy, jest słabe. Są też mity o burzy mózgów i procesie kreatywnym. A tymczasem spotkania – zwłaszcza w biurze, przy stole – to najgorszy możliwy sposób pracy nad pomysłami. O tym, jak je planować i sensownie wykorzystać, piszę w książce. I tam również zwracam uwagę na słowo i zwięzłość. Nie ma takiego spotkania, którego nie da się skrócić o połowę. 

PRoto.pl: Kolejny temat to wiadomości tekstowe i mejle. Pana zdaniem powinny być krótkie. Dlaczego?

P.B.: Bo to forma, która ma podsumowywać albo sygnalizować. Nie ma zastępować rozmowy. Najgorsze jest przerzucanie na mejla komunikacji, która może się spokojnie odbyć przez telefon. Te „dupochrony” organizacyjne w postaci mejli, w których każdy jest w CC, tylko dlatego, że nikt nikomu nie ufa i wszystko musi być potwierdzone, to katastrofa. Ja jestem zwolennikiem Brzytwy Okhama (zasada, zgodnie z którą w wyjaśnianiu zjawisk należy dążyć do prostoty – przyp. red.) i czystych intencji. Więc jeśli ktoś między słowami tyranizuje i wrzuca do mejla całe swoje życie, to radzę zastanowić się, po co to robi. Mejl to narzędzie. Jak młotek. Ma służyć wbijaniu gwoździ, a nie waleniu po głowie.

PRoto.pl: Ostatni rozdział poradnika poświęcił Pan dobrej rozmowie i dobrej kłótni w sferze prywatnej. Dlaczego taki temat pojawił się w książce, która pomyślana jest jako poradnik dla zawodowców?

P.B.: Bo nie mamy dwóch różnych mózgów – prywatnego i zawodowego. Więc nad komunikacją trzeba pracować wszędzie.

Rozmawiała Joanna Jałowiec

Redaktor naczelna PRoto.pl. Od ponad 10 lat w mediach. Specjalizuje się w wywiadach. Zawodowo interesują ją media społecznościowe, CSR, nowe technologie, kryzysy wizerunkowe, tematy społeczne i zmiany w szeroko pojętej branży komunikacyjnej.

Piotr Bucki

fot. Tomasz Jurgielewicz

Od 16 lat pomaga ludziom szlifować komunikację w różnych obszarach. Bazuje przy tym na psychologii poznawczej, neuro-naukach i psycholingwistyce. Sprawdza teorię w praktyce współpracując z firmami w Chile, Słowenii, Mołdawii, Azerbejdżanie, Austrii, Australii i Polsce. Współautor i redaktor merytoryczny Startup Manual (Wolves Summit 2015), autor i opiekun serii BuckiAcademi wydanej z wydawnictwem 4 Głowy (2016). Publikuje regularnie na InnPoland oraz stronie www.bucki.pro. Pisze dla Malemana, Dolce Vita, Madame, Marketing w Praktyce i wielu innych.

X

Zamów newsletter

 

Akceptuję regulamin