Nowatorski wkład do debatologii?

dodano: 
07.07.2020

Autor:

Dr Wojciech K. Szalkiewicz
komentarzy: 
0

Wygląda na to, że druga tura polskich wyborów prezydenckich wniosła istotny wkład do „debatologii”, sztuki takiego zapraszania konkurenta do dyskusji na „ubitej ziemi”, aby w niej nie wziął udziału. W poniedziałek po raz kolejny mieliśmy do czynienia z czymś, co tylko przy dużej dozie dobrej woli można byłoby nazwać wydarzeniami co najwyżej „debatopodobnymi”.

Jednak te „nowatorskie” formaty spotkań kandydatów na urząd prezydenta z mediami nie były nawet „jednoosobowymi półdebatami”, nie zawierały bowiem jednego, ale najważniejszego elementu – dyskusji między nimi (o czym miałem okazję już pisać dla PRoto). Dlatego dla ich nazwania nie można tworzyć nawet luźnych związków frazeologicznych ze słowem „debata”. Stąd też bezsensowne jest i inne określenie tych kampanijnych eventów pojawiające się w przestrzeni medialnej: „debaty korespondencyjne”. Niestety, nie było w nich żadnej „korespondencji”, czyli „wymiany myśli” – jak definiuje to pojęcie słownik języka polskiego.

Jednak nie ma potrzeby silenia się na ekwilibrystykę językową, aby precyzyjnie zdefiniować oba wydarzenia. To, co zorganizowano w Końskich, ma już bowiem swoją fachową nazwę – „wywiad sponsorowany”, opłacony przez sztab Andrzeja Dudy, a opublikowany na antenie TVP. Z kolei „Arena Prezydencka” w Lesznie to nic innego jak duża „konferencja prasowa” zorganizowana przez sztab wyborczy Rafała Trzaskowskiego. Tyle i niestety tylko tyle.

„Niestety” – bo wygląda na to, że jako wyborcy nie doczekamy się już prawdziwej debaty – dyskusji kandydatów twarzą w twarz. A szkoda, bo to zawsze ciekawy spektakl dla widzów, a dla kandydatów możliwość zyskania dodatkowych głosów. No, ale niesie też ze sobą ryzyko „wpadki”. Stąd sztaby robią wszystko, aby do takich spotkań nie dochodziło. Bo po co kusić los. Zamiast tego więc serwują wyborcom erzace, w których starają się udowodnić, że to ich konkurent boi się spotkania i mamy „perełki” w postaci pustych mównic dla „zaproszonych nieobecnych”, chociaż ci zaproszenia nie przyjęli.

Może więc warto skończyć z kolejną wyborczą fikcją w naszym kraju – dajmy już sobie spokój z debatami. Jak pokazuje chociażby ta kampania w zasadzie nie ma już o czym… dyskutować.

Dr Wojciech K. Szalkiewicz, ekspert od marketingu politycznego z Wyższej Szkoły Informatyki i Zarządzania im. Kotarbińskiego, współautor m.in. książki „Inżynierowie społeczni i technologie zdobywania władzy” wydanej pod patronatem PRoto.pl

X

Zamów newsletter

 

Akceptuję regulamin