Pandemia przyspieszyła cyfryzację kontaktów w obszarze relacji inwestorskich

dodano: 
20.07.2020
komentarzy: 
0

PRoto.pl: Pandemia COVID-19 wpłynęła na niemal każdą dziedzinę życia i gospodarki. Jakie zmiany spowodowała na rynku kapitałowym?

Wojciech Iwaniuk, CEO, Managing Partner w Inner Value: Zacząłbym od tego, że kiedy patrzy się na warszawską giełdę – bo ona jest nam bliższa i zdecydowanie na niej się obecnie koncentrujemy – to od pewnego czasu mamy do czynienia z podziałem na firmy z tzw. starej i nowej ekonomii. W odniesieniu do tych dwóch kategorii firm zachodzą różne, często odwrotne zdarzenia. Firmy ze starej ekonomii to przedsiębiorstwa działające lokalnie na terenie Polski – są to producenci, firmy usługowe, budowlane itp. Nowa ekonomia to z kolei przede wszystkim bardzo popularny obecnie na warszawskiej giełdzie sektor spółek produkujących gry komputerowe, gry wideo, sektor firm technologicznych i life science.

To, do czego doszło w trakcie pandemii (lub co ona spotęgowała), to zwiększenie niepewności, strachu i niechęci inwestorów do firm ze starej ekonomii. One ucierpiały ze względu na trwające ograniczenia i pogorszenie sytuacji ekonomicznej Polaków, którzy przez wiele tygodni mieli ograniczony dostęp do wielu usług czy dóbr. To bardzo wpłynęło na działalność tych przedsiębiorstw.

Z drugiej strony pandemia wzmocniła sektor firm innowacyjnych, z nowej ekonomii. Chociażby branża gamingowa bardzo mocno skorzystała na tym, że ludzie zostali w domach i więcej czasu spędzali przed komputerem czy telewizorem, grając w gry. To oczywiście przełożyło się na przychody tych przedsiębiorstw i zainteresowanie ich produktami. Dodatkowo, tego typu rozrywka jest dużo tańsza niż np. wyjazdy zagraniczne.

Na pewno zauważyliśmy więc większą niepewność zarówno firm, jak i inwestorów, w sektorze firm tradycyjnych. Z kolei po bardzo krótkim okresie paniki miały miejsce nawet euforyczne zakupy akcji firm z obszaru nowej ekonomii.

W Polsce trochę zbiegło się to w czasie z innymi zdarzeniami ekonomicznymi, takimi jak obniżka stóp procentowych, która powoduje, że dziś oprocentowanie na lokatach jest właściwie zerowe. Tak więc jeżeli ktoś ma oszczędności i trzyma je w banku, to realnie traci, bo inflacja pożera jego pieniądze.

Co więcej, niepewność wobec rynku nieruchomości związana z kryzysem wstrzymała część osób od inwestycji w mieszkania. Niewielkie zaufanie Polaków do funduszy inwestycyjnych sprawiło, że Polacy rzucili się do zakupu akcji. Widać to po wzroście rachunków maklerskich, jak i po wzroście obrotów na giełdzie, ale też i zainteresowaniu inwestorów indywidualnych informacjami na temat tego, co dzieje się w tych spółkach. Największy serwis dla inwestorów indywidualnych, czyli strefainwestorow.pl, w I kwartale 2020 roku podwoił liczbę unikalnych użytkowników, osiągając 700 tys. użytkowników w jednym miesiącu. To pokazuje, że zainteresowanie giełdą stało się ogólnopolskim zjawiskiem, a nie tylko niszową sprawą dla pasjonatów finansów czy osób stale zajmujących się rynkiem kapitałowym. Wydaje się, że Polacy po pandemii wzięli kwestię swoich oszczędności we własne ręce. Czas pokaże, czy to jest dobra decyzja. Aktualnie mamy silny trend wzrostowy.

PRoto.pl: Cofnijmy się do początku marca 2020 roku. Było już wiadomo, że koronawirus nas nie ominie, jednak nikt chyba nie wiedział, co dokładnie nas czeka. Jak Pan wspomina ten czas? Co wtedy działo się w obszarze relacji inwestorskich?

W.I.: Wydaje mi się, że wszyscy pod koniec ubiegłego roku i na początku obecnego trochę zbagatelizowaliśmy kwestię koronawirusa. Później rządy państw europejskich chciały w de facto paniczny sposób opanować sprawę. Polska była jednym z krajów, który jako pierwszy wprowadzał pewne ograniczenia i próbował zatrzymać rozwój wirusa. Wydaje się, że podjęte wtedy działania były słuszne, bo tak naprawdę nikt nie zdawał sobie sprawy z tego, jaką skalę może przyjąć to zjawisko. Widzieliśmy też dramatyczne obrazy z niektórych państw europejskich, które nie były przygotowane na taką epidemię.

Okres paniki był więc nie tylko w obszarze relacji inwestorskich, ale także wśród przedsiębiorstw. Reakcja wielu firm była również paniczna, bardzo mocno zaczęły ograniczać koszty, co też przełożyło się choćby na naszą sytuację. Marzec był najgorszym miesiącem w dziesięcioletniej historii naszej firmy pod względem odejść klientów.

Na szczęście ta sytuacja była bardzo krótka, a wzrost zainteresowania giełdą i indeksami giełdowymi spowodowały, że portfel klientów udało się nam w większości odbudować w bardzo krótkim czasie, wręcz niewyobrażalnie krótkim, jak na standardy naszej branży. Są to głównie spółki, które są mniej wrażliwe na tego typu zdarzenia, czyli przede wszystkim prowadzą biznes globalnie, a sprzedaż w kanałach cyfrowych. Wróciliśmy więc do poziomu przychodów, który pozwala nam spokojnie prowadzić działalność i dalej się rozwijać. Cieszymy się, że w tym trudnym czasie udało nam się nie ograniczać zespołu ani wynagrodzeń dla pracowników. Chcieliśmy być dla nich stabilnym miejscem w trudnym czasie.

PRoto.pl: Jeśli chodzi o klientów, którzy z Wami zostali – jakie zadania stawiali w tym czasie przed Wami? Czy zmienił się zakres działań, które dla nich prowadziliście?

W.I.: My nie specjalizujemy się w PR-ze kryzysowym. Relacje inwestorskie i PR finansowy zawierają element kryzysu, który w każdej firmie co jakiś czas się pojawia, ale nie jest to działanie ciągłe, a wtedy praktycznie u każdego z naszych przeszło 50 klientów była zdiagnozowana chociaż minimalna sytuacja kryzysowa. To był bardzo trudny czas dla wszystkich osób z naszej firmy, bo mimo negatywnych nastrojów musieliśmy ciężko pracować i pomagać klientom. Oni również byli w trudnej sytuacji, musieli się tłumaczyć przed inwestorami, jakie podejmują działania, w jaki sposób chcą powrócić do normalności i czy w ogóle jest to możliwe. Na pewno to było coś, co wymagało bardzo dużego zaangażowania i jestem dumny z mojego zespołu, że wszyscy stanęli na wysokości zadania i dali z siebie dużo więcej niż musieli, bo rozumieli, że wszyscy walczymy o to, aby w nowej, pocovidowej rzeczywistości móc spokojnie dalej żyć, rozwijać się i funkcjonować.

Druga rzecz, która miała miejsce, to ogólna uwaga i jest to najprawdopodobniej kwestia przyspieszenia pewnych trendów, czyli bardzo mocna cyfryzacja kontaktów. To coś, z czym przez wiele lat był problem. Zarówno inwestorzy, jak i spółki przedkładali kontakt bezpośredni nad elektroniczny. We wszystkich badaniach dotyczących relacji inwestorskich też podkreślany jest kontakt bezpośredni (uczestnictwo fizyczne) przedstawicieli czy zarządów firm z przedstawicielami inwestorów czy to na spotkaniach z funduszami, czy konferencjach w Polsce lub za granicą. To zawsze było duże wyzwanie, z jednej strony ze względu na duże koszty prowadzonych tego typu działań, i nie chodzi nawet o koszty wynajęcia sal czy podróży, ale na przykład wyjazd zarządu dużej firmy na trzy czy cztery dni po to, by spotkali się z inwestorami i opowiedzieli im o sytuacji w spółce, bo są to najdrożsi menedżerowie.

Teraz doszło do zmiany świadomości, zarówno spółek, jak i inwestorów – pomimo silnego oporu w poprzednich latach. My od dawna próbowaliśmy zwiększyć liczbę spotkań w formie wideo- czy telekonferencji, żeby szanować zarówno czas inwestorów, jak i spółek, a także spowodować, by kontakt był bardziej spontaniczny, żeby nie musiał być planowany z dużym wyprzedzeniem. Inwestorzy do tej pory jednak nie uważali ich za równie wartościowe co spotkania bezpośrednie. Teraz widzimy, że te trendy znacznie przyspieszyły i zrozumienie, że nie przy każdej okazji spotkanie bezpośrednie jest konieczne, spowodowało, że można znacznie więcej tego typu aktywności prowadzić. Komunikacja online jest bardziej otwarta i można dotrzeć do większe liczby osób.

My przeprowadziliśmy w tym czasie dwa duże eventy online, które cieszyły się dużym zainteresowaniem. W kwietniu był to Capital Market Week Online – cały tydzień konferencji dla spółek z branży IT, gamingowej i ochrony zdrowia i polskich inwestorów. Wzięło w nim udział ponad 3,5 tysiąca uczestników: przedstawicieli funduszy inwestycyjnych, dziennikarzy z mediów finansowych, jak i inwestorów indywidualnych. Tę konferencję robiliśmy już w kwietniu, bardzo szybko zareagowaliśmy na to, żeby zmienić swoje podejście. W czerwcu współorganizowaliśmy z kolei Polish Capital Market Days – konferencję z polskimi i zagranicznymi inwestorami. W wydarzeniu wzięło udział 1400 osób.

PRoto.pl: Wydaje się, że w wielu branżach zaszły podobne zmiany – spopularyzowały się spotkania są online, pracę zdalną zaczęto traktować na równi z tą w biurze i chyba zostanie to na stałe.

W.I.: Właśnie. Prezes Twittera powiedział, że każdy, kto chce kontynuować pracę zdalną, może w jego firmie już zawsze pracować w tym trybie. Podobnie zrobił japoński gigant technologiczny Fujitsu. To pokazuje istotne zmiany, które pewnie przełożą się na inne sektory gospodarki. Warszawa jest dziś największym w Europie placem budowy w zakresie biur – pytanie czy tylu biur będziemy potrzebowali. Na pewno nie można więc powiedzieć, że wszystkie zmiany i trendy, czy w obszarze komunikacji i relacji inwestorskich, czy w obszarze ogólnie gospodarki, już się ukształtowały. Niektóre będą trwałe, ale to są projekty, które idą dużo większą siłą bezwładności, i potrzeba więcej czasu, żeby ocenić, jaki będzie tak naprawdę wpływ tych zmian na poszczególne branże.

PRoto.pl: Co jeszcze, poza przeniesieniem spotkań do online’u, zmienia się w relacjach inwestorskich w związku z pandemią?

W.I.: Myślę, że COVID wyrównuje szanse dla wszystkich uczestników rynku. Fakt, że w zakresie relacji inwestorskich był bardzo duży kult i nacisk na spotkania bezpośrednie z profesjonalnymi inwestorami, sprawiał że kontakt z inwestorami indywidualnymi w wielu spółkach schodził na drugi plan. Otwarte i ogólnodostępne kanały komunikacji powodują, że każdy, kto chce i ma odpowiednią wiedzę, może w tych spotkaniach uczestniczyć i samodzielnie podejmować decyzje. Łatwiej bowiem poświęcić godzinę na telekonferencję w ciągu dnia niż przyjeżdżać specjalnie do innego miasta. Na pewno cyfryzacja kontaktów spowodowana przez pandemię sprawia, że ten dostęp do informacji będzie bardziej wyrównany dla wszystkich uczestników, co powinno być z korzyścią dla całej giełdy.

Giełda dla wielu osób w trakcie lockdownu stała się też ostatnim miejscem dostarczającym emocji. Chociażby zawody sportowe były zawieszone, nie można było uczestniczyć czy oglądać wielu imprez masowych, więc siłą rzeczy ludzie interesowali się nowymi rzeczami, które dają też poczucie pozytywnej energii i flow emocji. Giełda jednak była takim miejscem.

Takie przykłady jak giełdowa historia CD Projekt RED rozbudzają wyobraźnię. Dziś jest to największa firma na warszawskiej giełdzie, a w ciągu ostatnich pięciu lat jej kurs wzrósł z około 20 zł do 400 zł i stworzył wielu nowych giełdowych milionerów, którzy zaczynali od niedużych kwot kilkudziesięciu czy kilkuset tysięcy złotych, a dziś posiadają pakiety akcji warte kilka czy kilkanaście milionów. Tego typu historie przyciągają kolejne osoby do inwestowania.

Mamy dziś do czynienia z największym boomem na giełdę od 13 lat ze strony inwestorów indywidualnych. Kiedy doszło do ostatniego dużego kryzysu, czyli w 2008 roku, zaangażowanie polskich inwestorów indywidualnych było bardzo duże. Ze względu na ten kryzys duża część tych osób straciła istotne środki. Ci ludzie przez wiele lat patrzyli z dystansem na to, co się dzieje na warszawskiej giełdzie, na której nie było też żadnego trwałego trendu wzrostowego w tym okresie. A to już ponad dziesięć lat, więc bardzo długi okres jak na cykl giełdowy. Z reguły one są znacznie krótsze, kilkuletnie.

Teraz do grona inwestorów weszła zupełnie nowa grupa, która nie ma doświadczeń związanych z poprzednimi cyklami gospodarczymi. Jest to pokolenie 30-latków, którzy w czasie poprzedniego kryzysu kończyli studia czy zaczynali pierwszą pracę, nie mieli własnych oszczędności i nie mogli inwestować. Te osoby są dziś najbardziej aktywne i najbardziej poszukują możliwości inwestowania, bo zdają sobie sprawę, że pieniądze wypracowane w zawodzie, który wykonują, dziś tracą na wartości, przez co tak naprawdę ich majątek się kurczy. Obserwowany obecnie wzrost cen w Polsce jest największy od 19 lat.

PRoto.pl: Czy ten boom się utrzyma, skoro znoszone są obostrzenia i ludzie wracają do wielu aktywności sprzed lockdownu?

W.I.: Na giełdzie na inwestorów najbardziej działają historyczne stopy zwrotu. Jeśli więc społeczeństwo zaobserwuje, że w ciągu ostatnich trzech miesięcy, kupując akcje kilku spółek, można było zarobić po 50 czy 100 proc., to ludzie będą dalej myśleli, że jest to możliwe. Z mojej perspektywy, największym zagrożeniem dla tego pozytywnego trendu jest to, co dzieje się w USA. Giełda amerykańska jest od dziesięciu lat w silnym trendzie wzrostowym i to też jest jeden z najdłuższych tego typu trendów w historii. Zbiega się on z bardzo trudną sytuacją w gospodarce i największym przyrostem bezrobotnych w historii. W związku z tym, albo musi dojść do bardzo szybkiego odbicia za oceanem, albo niepowodzenie podjętych działań pomocowych doprowadzi do pogłębienia kryzysu.

Jest takie stare powiedzenie, że gdy Ameryka kichnie, to cały Świat ma katar. Tę korelację wyjątkowo wyraźnie widać w stosunku do tego, co dzieje się w Europie. Więc jeśli doszłoby do istotnych spadków indeksów w USA, mógłby pogorszyć się globalny sentyment do rynków kapitałowych.

PRoto.pl: Jak komunikować się z tym młodszym pokoleniem inwestorów?

W.I.: Tak jak we wszystkich obszarach, sprawdzają się tutaj media społecznościowe. Na Facebooku jeszcze kilka lat temu można było ze świecą szukać informacji dotyczących giełdy, a dziś mamy wiele grup, często spontanicznie tworzonych przez inwestorów, w których dochodzi do wymiany informacji. Wiele tych grup ma po kilka czy kilkanaście tysięcy członków, a niektóre nawet kilkadziesiąt. Jest to więc istotna społeczność.

Widzimy, że rośnie chociażby zainteresowanie informacjami, które publikujemy w naszych kanałach społecznościowych – do których dołącza coraz więcej osób, które wcześniej nie obserwowały naszych profili. Mimo że nie ukrywamy, że te informacje dotyczą firm, dla których my pracujemy, to odbiorcy i tak je śledzą - może też dlatego, że staramy się przedstawiać je w sposób na tyle obiektywny, by miały wartość poznawczą.

Jeszcze nie wszyscy to widzą, ale komunikacja z inwestorami w dużym stopniu przeniosła się do internetu, i nie chodzi tylko o inwestorów indywidualnych.

PRoto.pl: Komunikujecie się tylko na Facebooku, czy może też na przykład na LinkedInie?

W.I.: Na dziś skupiamy się na Facebooku i na LinkedInie. W obu tych serwisach są różni odbiorcy. LinkedIn ma pewne przewagi, np. posty żyją tam dłużej, zasięgi są większe. Natomiast specyfika LinkedIna jest taka, że znacznie lepiej jest publikować tam rzeczy ze swoich prywatnych kont.

Facebook jest bardziej problematyczny, ponieważ często ścierają się tam informacje prywatne z zawodowymi.

Na LinkedInie jest inaczej, bo tu mamy tylko informacje dotyczące naszego życia zawodowego. Tak więc my również działamy aktywnie na naszym LinkedInie – głównie osoby, które są u nas Team Leaderami, czy też ja czy któryś z moich wspólników, publikujemy informacje na naszych kanałach.

PRoto.pl: Czego nauczyła Was ta sytuacja z COVID? Jakie wyciągacie z niej wnioski?

W.I.: Te wnioski pewnie są typowe – na pewno mamy zupełnie inne podejście do pracy zdalnej, nie jest ona czymś niezwykłym. Zespół zdał egzamin i wszyscy rzetelnie pracowali, więc nie widzimy ryzyka w tym, by wprowadzić częstszy tryb pracy zdalnej. Wszystko się zmieniło w obszarze sposobów kontaktu. U nas droga pozyskiwania klientów też była bardzo mocno związana z fizyczną obecnością dużej części zespołu. Dużo klientów to spółki spoza Warszawy, więc wiązało się to z licznymi wyjazdami i podróżami po Polsce. Dzisiaj tych podróży jest znacznie mniej. Myślę, że ta sytuacja ustabilizuje się.

PRoto.pl: Czego spodziewacie się w przyszłości, np. w kontekście drugiej fali epidemii?

W.I.: Wydaje się, że w marcu reakcje były nieco przesadzone. Wszyscy chyba zauważyli, że nie da się zamknąć świata na więcej niż kilka tygodni, bo skutki będą tak dotkliwe, że wywoła to jeszcze większe negatywne reakcje niż sam wirus. Musimy nauczyć się żyć z tym, że takie zdarzenia będą się pojawiały, zmienić swoje nawyki w zakresie higieny i dbania o zdrowie, ale z drugiej strony nie możemy wiecznie żyć w świecie silnych ograniczeń, szczególnie w zakresie prowadzonych działalności. Polska nie jest krajem bardzo uzależnionym od turystyki, ale w państwach, które z tego żyją, mamy obecnie bardzo poważny kryzys, mimo że teoretycznie możliwość podróżowania jest otwarta. Pokazuje to, że część branż będzie dochodziła miesiącami lub nawet latami do stanu sprzed pandemii. Pewne kwestie nie powrócą do stanu sprzed pandemii, jak chociażby kwestia podróży – myślę, że szczyt podróżowania ludzi po świecie mamy za sobą na wiele lat.

Natomiast jeśli chodzi o stabilność biznesu, również naszego, wszyscy muszą bardzo dynamicznie obserwować to, co się dzieje i reagować tak naprawdę z dnia na dzień na zmiany, które zachodzą w świecie. O komforcie prowadzenia firmy tak, by przez wiele lat realizować ten sam model biznesowy, na razie nie ma co mówić. Dziś droga od lidera do firmy bardzo mocno zmarginalizowanej może być bardzo krótka, jeśli podejmie się kilka błędnych decyzji w kluczowych dla firmy obszarach. Popatrzmy na case Kodaka – firmy, która wynalazła cyfrową fotografię, która wpędziła ją do grobu. Kolejnym przykładem jest Nokia – 20 lat temu na rynku telefonów komórkowych firma ta miała pozycję dzisiejszego iPhone’a, o ile nie silniejszą, a dziś już praktycznie jej nie ma. Podsumowując, należy stale śledzić zmieniające się otoczenie i na te zmiany reagować.

Rozmawiała Małgorzata Baran

Wojciech Iwaniuk – CEO, Managing Partner w Inner Value

Studiował politologię na Wydziale Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Od ponad dziesięciu lat związany jest z rynkiem kapitałowym. Początkowo jako dziennikarz Gazety Prawnej, Rzeczpospolitej oraz Gazety Giełdy Parkiet. W agencji InnerValue od 2010 roku. Od jesieni 2019 roku zasiada w zarządzie notowanej na warszawskiej giełdzie Grupy INC, która specjalizuje się w finansowaniu i upublicznianiu innowacyjnych podmiotów. Iwaniuk od lat specjalizuje się w relacjach inwestorskich oraz tworzeniu strategii komunikacji. Nadzorował m.in. nagrodzoną Złotym Spinaczem 2014 kampanię komunikacji IPO LiveChat Software, nagrodzoną Złotym Spinaczem 2015 kampanię komunikacji SPO Selvita oraz IPO takich spółek jak: Ten Square Games, Energa, BoomBit. Pracował przy kilkudziesięciu debiutach spółek na rynku NewConnect. W 2020 r. został laureatem konkursu „Młode Gwiazdy Rynku Finansowego", organizowanego przez „Parkiet" oraz Związek Maklerów i Doradców

X

Zamów newsletter

 

Akceptuję regulamin