Jak czytamy w serwisie business2community.com, tylko przeciętni marketingowcy będą mieli problem z ograniczaniem widoczności treści promocyjnych przez Facebooka i Google. Natomiast ci, którzy potrafią przyciągać uwagę czymś więcej niż słodkimi zdjęciami kotów poradzą sobie ze zmianami.
Jak czytamy, Facebook stara się prezentować swoim użytkownikom naprawdę interesujące treści. Podobny jest motyw działań Google, które stara się eliminować strony oszukujące roboty i w wynikach wyświetlania prezentować tylko te wątki, które rzeczywiście odnoszą się do wpisanego hasła.
W tej sytuacji marketingowcy mają trzy rozwiązania. Mogą szybko znaleźć kozła ofiarnego. „To nie twoja wina, że cyfrowe środowisko jest coraz bardziej konkurencyjne a sieci społecznościowe nie chcą ci podać ruchu na srebrnej tacy” – ironizuje autor tekstu. Drugie rozwiązanie to pozostać biernym, tłumacząc się brakiem czasu i budżetu na nowe rozwiązania. Trzecie wyjście to działanie. Jak czytamy, wiele marek ma zdolność do tworzenia mnóstwa intrygujących treści, które zdobywają ogromny organiczny zasięg. I nie straszne im zmiany w algorytmach rządzących Facebookiem i Google. (ks)


