Brytyjska blogerka kulinarna i aktywistka Jack Monroe zarzuciła na Twitterze, że brytyjski premier David Cameron wykorzystał śmierć swojego ciężko chorego syna, aby usprawiedliwić „sprzedaż” brytyjskiej służby zdrowia. Po tym stwierdzeniu dostało się nie tylko samej Monroe, ale także firmie Sainsbury’s, z którą ona współpracuje.

Post Monroe jest częścią twitterowej akcji #CameronMustGo. Jej uczestnicy zamieszczają tweety w których wyjaśniają, dlaczego brytyjski premier powinien zrezygnować ze stanowiska. Wpis o chorym synu Camerona wywołał dyskusję na tyle burzliwą, że jeden z internautów życzył śmierci synowi Monroe. Na jej profilu pojawiły się także obraźliwe komentarze nie mające nic wspólnego z przedmiotem dyskusji („wyglądasz jak gejowska wersja Eda Milibanda”).

Oburzenie internautów dosięgło także firmę Sainsbury’s, z którą marketingowo współpracuje Monroe. „#bojkotujSainsburys dopóki nie pozbędą się tej bezdusznej lewaczki” – brzmiał jeden z tweetów.

Sama firma odcięła się od wypowiedzi Monroe. „Jack Monroe prowadzi blog niezależnie. Sainsbury’s nie jest organizacją polityczną i z pewnością nie podziela jej poglądów” – stwierdził przedstawiciel sieci w rozmowie z tygodnikiem Spectator. (ks)


