Władze Zielonej Góry unieważniły przetarg na promocję miasta przez sport. Polityczne poróżnienie prezydenta Janusza Kubickiego i prezesa Roberta Dowhana kosztuje klub żużlowy 300 tys. zł. straty – informuje Gazeta Wyborcza.
W listopadzie Miejski Ośrodek Sportu i Rekreacji ogłosił kolejny już w tym roku konkurs na promocję miasta przez sport. Konkurs został skierowany jedynie do Falubazu. Władze Zielonej Góry były gotowe dofinansować klub w zamian za reklamę miasta. Przedstawiciele klubu wraz z członkami drużyny mieli prezentować się na spotkaniach biznesowych w strojach z logo Zielonej Góry, logo miało znajdować się również w prezentacjach multimedialnych klubu i na jego samochodach. Zawodnicy zobowiązali udzielać się w audycjach radiowych i telewizyjnych. Cel: wizerunek Zielonej Góry jako miasta przyjaznego sportowi i mieszkańcom. Falubaz przygotował swoją ofertę, ale żadnych pieniędzy nie dostanie, bo MOSiR unieważnił konkurs.
Prezydent Janusz Kubicki tłumaczy, że „budżet nie jest z gumy, a miasto nie żyje tylko z żużlu” i oferta klubu była za wysoka. Dodaje, że klub otrzymał już w tym roku z miejskiej kasy blisko 2 mln. zł. Z kolei Robert Dowhan, prezes ZKŻ twierdzi, że umawiał się z miastem na kwotę dokładnie 299 tys. zł. i że jego zdaniem zabrakło nie pieniędzy, tylko chęci.
Jak informuje Gazeta Wyborcza, cała sprawa okazuje się mieć podtekst polityczny. Politycy poróżnili się w sprawie Piotra Zyty – trenera Falubazu, który kandydując na radnego przyznał się do służby w SB. Robert Dowhan w takim wypadku nie przedłużył trenerowi umowy, co nie spodobało się działaczom PO. Wielu z nich twierdzi, że Prezydent Kubicki chciał pokazać Dowhanowi jego miejsce w szeregu. (ek)


