Donald Tusk w mniemaniu Sławomira Nowaka jest „dotknięty przez Boga wielkim geniuszem”, Jarosław Kaczyński „mocno trzyma drzewiec z proporcem zmarłego” brata i został namaszczony przez Marka Migalskiego w czasach jego przynależności do PiS na „króla” – o tym, jak działacze partyjni kadzą liderom, czytamy w Rzeczpospolitej.
Czcicieli liderów nie brakuje po jednej i po drugiej stronie barykady. „Kto inny lepiej nadaje się do tego, by walczyć o te idee i sprawy, za które poprzednik oddał życie?” – pytał Marek Migalski, komentując decyzję ówczesnego swojego szefa partii o udziale w wyborach. Z informacji Rzeczpospolitej wynika, że posłowie PO niewiele odbiegają od tego podniosłego stylu. „Co najmniej od czasów Piłsudskiego Polska nie miała przywódcy tak moralnie i intelektualnie górującego nad swoimi wrogami jak Donald Tusk” – takie złote myśli przyświecały senatorowi Januszowi Sepiołowi. PiS-owski „król” kontra „mąż stanu” z Platformy.
Politolog z Uniwersytetu Warszawskiego, Wojciech Jabłoński tak komentuje na łamach gazety uwielbienie wśród działaczy swoich przywódców partyjnych: „Naszymi partiami rządzą politycy o silnej osobowości, którzy do swojej świty dobierają osoby nie wedle ich umiejętności czy osiągnięć, lecz zdolności do kadzenia”. Zwraca on też uwagę na fakt, że liderzy partyjni często równolegle odgrywają rolę pracodawców i w tym upatruje powodów stawiania szefów na piedestale. Zaznacza jednak, że nie wszyscy tak się zachowują: „Niektórzy starają się im nie narażać, ale inni kupują wiadro wazeliny i wymieniają godność osobistą na profity polityczne” – ocenia politolog. (es)


