Politykom ufamy głównie z powodu funkcji, jakie pełnią, ale też dlatego, że w relacji z nimi kładziemy nacisk na dystans i nie nastawiamy się na to, że składane przez nich obietnice zawsze będą spełnione – wynika z wczorajszej rozmowy w radiu RDC.
Zdaniem Barbary Labuddy z Eskadry Publiki, „zaufanie w dużej mierze kształtowane jest przez stanowisko, które piastują politycy”. Donald Tusk jest według niej na piątym miejscu w ostatnim rankingu CBOS, „bo nie jest prezydentem”. Przedstawicielka Eskadry Publiki zwróciła uwagę na fakt, że Bronisław Komorowski nie cieszył się takim zaufaniem społecznym, zanim objął swój urząd. To „aureola nazwy »prezydent« tak podziałała, że Bronisław Komorowski – człowiek bardzo się wywindował” – powiedziała.
Socjolog Tomasz Ciuk uznał z kolei, że ogromne znaczenie mają w tym przypadku „spektakle”, które znane osoby odgrywają, pełniąc swoje role. Przyznał, że ważna jest „reprezentatywność” funkcji prezydenta. „Oni budzą w nas pozytywne emocje” – dodał. Podkreślił także, że Polacy „mają krótką pamięć” i akceptują każdą kolejną, nawet tę samą, obietnicę, byleby była „podana w mniej absurdalny sposób”. Poza tym „politycy mówią nam to, co chcemy usłyszeć”, a nasza relacja z nimi jest „na tyle wątła, że nie czujemy zbytniej urazy, gdy polityk nas zawiedzie”. Potwierdziła to Labudda: „Politykowi, jak artyście, wybacza się trochę więcej pod kątem jego ekscesów i wybryków”. Bardziej kategoryczną opinię wyraził psycholog Tomasz Srebnicki. Stwierdził, że „polityk ma to do siebie, że obiecuje i przy pomocy różnych technik manipulacji stara się wygrać zaufanie lub stworzyć wrażenie, że jesteśmy w stanie mu zaufać”. Zaznaczył poza tym, że „polityk za sprawą firm marketingowych i agencji PR-owych rozpoznaje potrzeby wyborcy” i doskonale wychwytuje „obszary, gdzie może prosić o zaufanie”. Z takim tłumaczeniem nie zgodziła się Labudda: „To jest jeden wielki mit, że na co dzień na rzecz polityka działa cały sztab specjalistów od PR-u”. (es)


