poniedziałek, 8 grudnia, 2025
Strona głównaAktualnościPR-owa śmierć bin Ladena

PR-owa śmierć bin Ladena

„2 maja 2011 r. bin Laden nie tylko stracił życie, ale przegrał walkę PR-owską” – pisze Ben Macintyre w Polska Metropolia Warszawska.

„Śmierć Osamy bin Ladena stano­wiła triumf PR-owskiej strategii i pla­nowania, umiejętności manipulowa­nia mediami i nowoczesnych metod tworzenia wizerunku. Żadnego wroga dotąd nie obalono, stosując tak wykalkulowane techniki PR” – podkreślił w artykule dziennikarz The Times. Według niego, przywódcę Al-Kaidy unicestwiono nie tylko fizycznie, ale też wizerunkowo. Najdobitniej świadczyć o tym ma ostatnie przemówienie prezydenta USA Baracka Obamy, podczas kolacji w Białym Domu, kiedy to podkreślił: „w końcu wymierzyliśmy spra­wiedliwość jednemu z cieszących się najgorszą sławą na świecie indywi­duów”. Po tych słowach na ekranach pojawiło się zdjęcie Donalda Trumpa, który podczas kampanii mocno go krytykował.

Macintyre zaznacza, że duże zasługi w PR-owskim uśmierceniu bin Ladena mieli spin doktorzy. To oni „wyreżyserowali medialną kam­panię obalania tyrana” i zdecydowali o pochowaniu ciała terrorysty na morzu, by rzesze „wyznawców” nie przybywały do miejsca jego pochówku. Dziennikarz podkreśla, że z bin Ladenem postanowiono „rozprawić się” inaczej niż z Saddamem Husajnem (którego – brudnego, zarośniętego – sfilmowano w chwili, gdy amerykański lekarz badał mu jamę ustną) czy Che Guevarą  (jego zabójcy „mieli nadzieję, że widok ciała zabitego na stole sekcyj­nym zniweczy jego charyzmę”).  Bin Laden po prostu zniknął. „Ci, którzy zaplanowali jego upadek, rozu­mieli, że w naszych zafascynowanych obrazem czasach sam brak zdjęcia ciała zastrzelonego terrorysty będzie miał wpływ znacznie potężniejszy niż krwawa rzeczywistość” – pisze Macintyre. Uważa, że fotografia zrobiona przez Pete’a Souzę, gdy w gabine­cie, dokładnie w samym momencie „uderzenia”, akcję obserwują najwyżsi urzędnicy państwowi, mówi więcej, niż mogłaby powiedzieć foto­grafia samych zwłok.

Jak czytamy w dzienniku, „Osama bin Laden nie ma w swojej śmierci twarzy”. Nie mają jej również ci, którzy go zastrzelili – terrorysta zginął z rąk anonimowego komandosa. Bohaterami zostali prezydenccy spece od PR-u, ale oni również nie dostali medalu. Tego typu strategia to, według autora tekstu, precedens. Poza tym w ciągu kilku dni od śmierci bin Ladena, jego wizerunek diametralnie się zmienił, a reputacja legła w gruzach. Zamiast o męczeństwie, wspominano o tym, że w czasie ostrzału zasłaniał się ciałem żony, zamiast ascety mieszkającego w górskiej kryjówce, mówiono o wielomilionowej fortecy, w której się ukrywał. Świat obiegły informacje o tym, że do końca farbował sobie brodę, miał pokaźną kolekcję pornografii, a w testamencie prosił dzieci, by nie zapisywały się do Al-Kaidy. „Nie ma znaczenia, ile w tym wszyst­kim jest prawdy. Bo jak wie każdy spec od wizerunku, gdy raz na skutek odpo­wiednich działań stracisz reputację, już nie odzyskasz jej w takiej samej po­staci” – zakończył Macintyre. (es)

ZOSTAW KOMENTARZ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj