niedziela, 14 grudnia, 2025
Strona głównaAktualnościGruszka i Jabczyński – jak pies z kotem

Gruszka i Jabczyński – jak pies z kotem

Erę rzeczników-showmanów w polskich mediach rozpoczęli z impetem Marcin Gruszka (Play) i Wojciech Jabczyński (Orange). „Dodajemy internetowi i rynkowi telekomunikacyjnemu trochę pieprzu” – tłumaczą na łamach dziennika. Ale eksperci są podzieleni. Jedni przestrzegają: „nie można być jednocześnie błaznem i królem”, inni chwalą za „koloryt”.

Ich spory i przepychanki słowne w sieci śledzi wielu. Ale mało kto wie, że znają się od niemal ośmiu lat, bo wcześniej… pracowali razem w Orange’u. Jak mówią, robią ciekawszy PR. „Bycie rzecznikiem w stylu »czekam na pytania, odpowia­dam i koniec« to już dla mnie odległa hi­storia. Dzięki blogowi i social mediom mamy możliwość wypowiedzieć się na każdy temat i w takiej formie, w jakiej chcemy. Wcześniej było tak, że tworzy­liśmy w pocie czoła komunikat praso­wy, a dziennikarz brał z tego jedno zda­nie i tyle było naszego głosu” – wspomina Woj­ciech Jabczyński. W jego przypadku za­łożenie bloga i bardziej nieformalny spo­sób rzecznikowania miały pokazać, że Telekomunikacja Polska (właściciel Oran­ge’a) ma też ludzką twarz. Z Marcinem Gruszką było podobno inaczej. „Gdy za­czynałem pracę w 2007 roku, powie­dziano mi jasno, że jesteśmy w sytu­acji trudnej, bo startujemy od zera, in­ni z nas żartują, mamy zdecydowanie mniejszy budżet. Odparłem, że w ta­kim razie muszę zastosować niestan­dardowe narzędzia, żeby się przebić. I tak powstał pierwszy blog rzecznika w branży telco” – chwali się. Obaj podkreślają, że promowanie ich jako twarzy marki nie jest narzuconą strategią,, lecz „naturalnym efektem sty­lu pracy”.

Prof. Wiesław Godzic, medioznawca ze Szkoły Wyższej Psycholo­gii Społecznej, nie pochwala takiego podejścia. Przypomina, że funkcją rzecznika ma być informowanie, a nie zabawianie i dbałość o PR. „Typowy rzecznik to człowiek smutny i nudny, bez krztyny polotu, mówiący ogólnikami (»nie wyklucza się«, »być może«, »w nieda­lekiej przyszłości«), ale taki właśnie ma być rzecznik. Nie można być jed­nocześnie królem i błaznem” – mówi prof. Godzic. I dodaje, że Gruszka i Jabczyński do tego stopnia naciskają na zbyt lekką komunikację, że następnym razem, gdy rzeczywiście będzie trze­ba powiedzieć coś poważnego, to skojarzymy ich wystąpienie z czymś nie­poważnym i im nie uwierzymy. „Oni żyją w snopie światła odbitego od wiel­kich, poważnych firm, czyli powinni wybrać jednak garnitur, a nie T-shirt i krótkie spodenki. Ktoś ich zobaczy, zaśmieje się, ale za chwilę pomyśli: »Zaraz, przecież ja mam pieniądze w tej firmie, a oni są niepoważni, to ry­zykowne«” – zwraca uwagę profesor. Innego zdania jest Witold Toma­szewski z Telepolis.pl: „A mnie się to podoba, oni dodają kolorytu i spra­wiają, że to właśnie o Play’u i Oran­ge’u co chwilę jest głośno. Co ciekawe, zarówno Gruszka, jak i Jabczyński, mimo sporej dowolności w komunikacji, jaką prowadza w imieniu swoich firm, zaznaczają, że przede wszystkim liczy się informacja, a nie szum. Bywa jednak, że pewne akcje „odbijają im się czkawką”. Tak było np. ze sprawą Virgin Mobile. Gruszka opublikował na Facebooku link do artykułu ze zrzutem ekranu z rozmowy mailowej dwóch pracowników Virgin. Jeden z nich na­zwał tam klienta „cieciem” – czytamy w Gazecie. W odpowiedzi ktoś wrzucił obra­zek ze skrzynki mailowej Marcina Gruszki z jego rzekomym mailem: „Zróbmy syf dziewicom. Wrzuciłem tego fejka na Fejsa, dzieje się, dzieje;) Jedziemy, szmaciorzy!”. Gruszka do dziś przekonuje, że to „fałszywka”.  (es)

ZOSTAW KOMENTARZ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj