Jak informowali jakiś czas temu doradcy prezydenta Rosji, Władimir Putin miał porzucić wizerunek macho na rzecz „mądrego patriarchy i arbitra, bliższego środowisku liberałów”. Okazuje się jednak, że natura ciągnie wilka do lasu… Tym razem Putin zanurzył się w odmętach Bałtyku. W imię nauki. Oczywiście w świetle kamer – donosi TVN24.
Znamy już doskonale Putina jeżdżącego konno, pilotującego samolot podczas gaszenia pożaru, broniącego dziennikarzy przed szarżującym tygrysem, usypiającego białego niedźwiedzia celem znakowania, czy pływający z delfinami i latającego z żurawiami… Ostatnio pokazał kolejne oblicze. Odwiedził wyspę Gogland położoną na Zatoce Fińskiej, by „udzielić wsparcia” pracującym tam naukowcom. Jak czytamy w serwisie, prezydent doglądał projektu „Rosyjska Chwała Morska”, którego zadaniem jest badanie dna w pobliżu wyspy, zwłaszcza wraku fregaty Oleg z XIX wieku i „popularyzacja” osiągnięć rosyjskiego oręża na morzu. W ramach wizyty nie mogło zabraknąć bardziej widowiskowego elementu – zwracają uwagę dziennikarze stacji. Putin „zanurzył się w morskie odmęty” na pokładzie małej badawczej łodzi podwodnej i na własne oczy mógł zobaczyć wrak fregaty. W przeszłości miał już okazję – przypomina tvn24 – zajmować się „podmorską archeologią”. W 2011 roku nurkował w Morzu Czarnym i miał wielkie szczęście. W krótkim czasie wydobył z dna resztki dwóch amfor z VI wieku. (es)


