czwartek, 11 grudnia, 2025
Strona głównaAktualnościCity placement w polskich filmach: zaczęło się od księdza

City placement w polskich filmach: zaczęło się od księdza

„Miasta chcą pokazywać się w filmach, serialach i teledyskach, a ich producenci chętnie korzystają z samorządowych pieniędzy, obniżając w ten sposób koszty produkcji” – informuje marketingmiejsca.com.pl

Zdążyliśmy się już przyzwyczaić do lokowania produktów w produkcjach filmowych i telewizyjnych. Władze miasta, dzięki współpracy z producentami, chciałyby osiągnąć ten sam efekt, jaki osiągnął Sandomierz po emisji serialu „Ojciec Mateusz” – czytamy dalej w artykule. Nie chodzi tu tylko o zafunkcjonowanie w świadomości widzów nazwy danej miejscowości, ale o możliwość zarabiania realnych pieniędzy, związanych ze wzrostem ruchu turystycznego.

Jakie więc korzyści płyną z tego rodzaju promocji? „2009 rok był rekordowy pod względem ilości turystów, którzy gościli w Sandomierzu. Liczba sprzedanych biletów do najczęściej odwiedzanych wzrosła o 40 proc. i wyniosła 373 tysiące”- informuje Robert Stępowski, autor artykułu.

Skuteczność city placementu dostrzegł również Poznań, gdzie władze miasta powołały do życia Poznan Film Commission. Jej zadaniem jest promowanie potencjału filmowego miasta wśród reżyserów, operatorów i producentów filmowych.

Ile kosztuje city placement? Jak czytamy, w przypadku pojawienia się w jednym odcinku serialu, trzeba zapłacić od 10 do kilkudziesięciu tysięcy złotych. Z kolei Gdańsk wsparł film Andrzeja Wajdy „Wałęsa” kwotą 500 tys. złotych. Nie zawsze jednak trzeba płacić za promocję miasta „żywą gotówką”: „Wkładem własnym miasta w realizację danej produkcji może być na przykład pomoc organizacyjna. Dla producenta to krótszy czas pracy, a tym samym realne oszczędności finansowe” – dodaje Stępowski. (mw)

 


Sprawdź moduł kursu internetowego Akademii PRoto – Marketing miejsc. Kliknij, aby obejrzeć wideofragment wykładu.


 

ZOSTAW KOMENTARZ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj