Kielecka szkoła komunikacji

dodano: 
28.04.2021
komentarzy: 
0

Po ostatnim wywiadzie udzielonym przez pana Szczepana Skorupskiego, sekretarza kieleckiego urzędu miasta, wygląda na to, że do „Sztuki wojny z mediami” trzeba będzie dopisać nowy rozdział – „Szkoła kielecka”, o której długo jeszcze będzie się mówić na zajęciach z obszaru public i media relations.

Niewątpliwym twórcą tej „szkoły” jest pan Ziemowit Nowak, rzecznik prasowy Wodociągów Kieleckich, który na początku roku stał się gwiazdą internetu, gdy do sieci trafiło wideo z nagraniem jego „odpowiedzi” na pytania dziennikarza TVP3 Kielce dotyczące awarii sieci. „Wodociągi Kieleckie w sposób wzorcowy usuwają awarie, w sposób błyskawiczny. Jesteśmy w czołówce krajowej, a nawet światowej. Liczba awarii z roku na rok maleje” – powtarzał kilkukrotnie w swej wypowiedzi, nie odnosząc się do meritum.

Czytaj więcej: Rzecznik Wodociągów Kieleckich skomentował awarię sieci. Wywiad stał się hitem w internecie

PSPR krytykuje wypowiedź rzecznika Wodociągów Kieleckich

Teraz tą drogą poszedł pan Sekretarz. „Urząd Miasta w Kielcach z roku na rok pracuje coraz lepiej. W sposób wzorowy, a nawet wzorcowy realizujemy zadania własne oraz rządowe zadania zlecone. Warto dodać, iż w czasie pandemii COVID-19 z Urzędu Stanu Cywilnego w Kielcach korzystają nie tylko mieszkańcy Kielc, ale również mieszkańcy ościennych gmin...”  – powtarzał w kółko urzędnik, nie odpowiadając na pytania dziennikarza TVP dotyczące problemów tamtejszego Młodzieżowego Ośrodka Wychowawczego.

Czytaj więcej: Sekretarz kieleckiego urzędu miasta odpowiada TVP podobnie jak rzecznik wodociągów

Jak zgodnie deklarują obaj panowie, ich wypowiedzi miały być formą sprzeciwu wobec „nierzetelności i manipulacji” kieleckiego oddziału telewizji publicznej. „Część mediów oraz internautów słusznie powiązało to nagranie z wypowiedzią rzecznika prasowego Wodociągów” – napisał w oświadczeniu dotyczącym swojego wywiadu pan Szczepan. „Podobnie jak wtedy, tak również i teraz, mój wywiad był symbolicznym sprzeciwem wobec nierzetelności prezentowanej przez część pracowników TVP3 Kielce. Telewizja publiczna, która jest finansowana, podobnie jak administracja samorządowa, z pieniędzy podatników oraz dodatkowo z abonamentu. Telewizja, która w mojej ocenie wykonuje pracę w sposób nieobiektywny, zapominając o swoim społecznym charakterze”.

Pan sekretarz, podobnie jak wcześniej pan Rzecznik, mieli świadomość, że taka forma „współpracy” z mediami może być dla widzów co najmniej dziwna, ale obu pocieszała myśl, że wiele osób prawidłowo odczytało ich intencje. „Reakcja internetu jest olbrzymia. (...) Większość zrozumiała tło i powód mojej demonstracji. I z tego się cieszę, są jeszcze wolne media, ale pamiętam, że internet bywa bezlitosny” – mówi z kolei pan Ziemowit, komentując swoje wystąpienie.

I od tego chyba trzeba będzie zacząć.

Odnosząc się do powyższego cytatu, można się zgodzić z panem Rzecznikiem tylko w dwóch miejscach. „Reakcje internetu” na jego i pana sekretarza występy rzeczywiście były „olbrzymie”, do tego stopnia, że obaj stali się „gwiazdami” sieci i tradycyjnych mediów. Prawdą jest również to, „że internet jest bezlitosny” – jednak raczej dla obu panów niż dla TVP3 Kielce.

Nawet powierzchowna analiza komentarzy pod informacjami na temat ich „protestu”/„sprzeciwu” pozwala stwierdzić, że „większość internetu” nie zrozumiała ich „tła”. Dla przeciętnego internauty gra, jaką prowadzą w ten sposób z TVP3 obaj panowie, jest z pewnością zbyt subtelna. Zrozumiała co najwyżej dla bardzo nielicznych kielczan śledzących doniesienia lokalnego oddziału telewizji publicznej. Z pewnością natomiast, nie tylko dla mieszkańców stolicy województwa świętokrzyskiego, zdecydowanie bardziej „czytelny” jest obraz dorosłych facetów, sprawujących poważne funkcję, którzy bawią się przed kamerami w dziecinną grę – „pomidor”. Niestety dla nich – ten obraz został już zapisany w pamięci interenetu jako „kielecka szkoła komunikacji”. Z nim obaj panowie będą też musieli zmagać się jeszcze przez długi czas.

A szans na uzyskanie statusu bojowników walki z manipulacjami naszej narodowej telewizji raczej nie mają. Bo to, co zrobili, to wyjątkowa amatorszczyzna. Tak się nie walczy z mediami.

Widać to chociażby w chronologii zdarzeń. Najpierw panowie grają „w pomidora” przed kamerami, a dopiero po upublicznieniu nagrań dorabiają „ideologię” do swoich wypowiedzi, nie przedstawiając żadnych konkretnych dowodów rzekomej „nierzetelności” czy „manipulacji” ze strony TVP3 w stosunku do nich czy instytucji, które reprezentują. A zasada jest tu jednoznaczna: da mihi factum, dabo tibi ius – „udowodnij, a przyznam ci rację”. Bez choćby jednego wysłanego do redakcji sprostowania, zgodnie z regułami prawa, wątpliwości będą zawsze rozstrzygane na korzyść oskarżonego (In dubio pro reo).

Trzymając się litery prawa, warto też zauważyć, że obaj panowie jako osoby publiczne chyba też trochę pomylili rolę, jaką pełnią w procesie komunikacji medialnej. Tę określają jednoznacznie przepisy Ustawy o dostępie do informacji publicznej (IP), jak i Prawa prasowego, które nakazują panu rzecznikowi i panu sekretarzowi udzielanie informacji każdemu, kto po nie się zgłosi, nawet jeżeli panowie Nowak i Skorupski mają osobiste zastrzeżenia co do jego „rzetelności”. Ich osobiste przemyślenia w tej sprawie nie mają tu najmniejszego znaczenia. A nawet gdyby Panowie udowodnili zarzucane „kłamstwa i manipulacje” i sąd skazałby dziennikarzy kieleckiego oddziału TVP za „niezachowanie szczególnej staranność i rzetelność przy zbieraniu i wykorzystaniu materiałów”, nadal będą oni uprawnieni „do uzyskiwania informacji”.

Czy w takim razie w ramach protestu obaj panowie nadal nie będą ich im udzielać? Jeśli „tak”, to warto nie tylko im przypomnieć, że „kto, wbrew ciążącemu na nim obowiązkowi, nie udostępnia informacji publicznej, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do 1 roku”. Posiadane przez dziennikarzy nagrania mogą być dowodem na ewentualnej rozprawie z powództwa TVP...

Dlatego na zakończenie, nie tylko panom Ziemowitowi i Szczepanowi, warto przypomnieć, że wojna z mediami to nie zabawa w pomidora. Walka o dziennikarską rzetelność w dłuższej perspektywie się opłaca i dlatego powinna być prowadzona (nie musi przy tym oznaczać pogorszenia relacji z mediami), ale musi być prowadzona umiejętnie. Inaczej, w najłagodniejszym przypadku – „internet będzie bezlitosny”, a w najdrastyczniejszym – bezlitosny może być sąd.

Dr Wojciech K. Szalkiewicz, ekspert od marketingu politycznego z Wyższej Szkoły Informatyki i Zarządzania im. Kotarbińskiego, współautor m.in. książki „Inżynierowie społeczni i technologie zdobywania władzy” wydanej pod patronatem PRoto.pl

X

Zamów newsletter

 

Akceptuję regulamin