.

 

Komorowski znów zalicza wpadki, jednak elektorat lubi niedoskonałych

dodano: 
02.03.2015
komentarzy: 
0

Kampania Bronisława Komorowskiego miała być dla niego formalnością. Ostatnia wpadka na TT czy wizyta w parlamencie japońskim bardziej niż w strategię wyborczą, wpisują ją jednak w zbiór  „bronisławizmów”.

„Bronisławizmy”, czyli zbiory cytatów Bronisława Komorowskiego - jak przypomina Wojciech Szalkiewicz, specjalista ds. marketingu politycznego z olsztyńskiej Wyższej Szkoły Informatyki i Zarządzania – powstały już na początku jego kadencji i dotyczyły jego językowych potknięć. Ostatnio w kontekście prezydenta coraz częściej pojawia się też inne sformułowanie: wpadka.
Jego wizyta w Japonii miała być pretekstem do rozmów na temat polsko-japońskiej współpracy w zakresie polityki bezpieczeństwa i gospodarki. Spotkanie w parlamencie bardziej jednak zostanie zapamiętane dzięki temu, że prezydent wszedł na miejsce sprawozdawcy, a do robiącego mu zdjęcia szefa Biura Bezpie­czeństwa Narodowego gen. Stanisława Kozieja wykrzykiwał „Chodź, szogunie”. Także wczoraj, w dzień pamięci o powojennej partyzantce uczcił… „ofiary Żołnierzy Wyklętych”, myląc tym samym rzeczywiste ofiary z oprawcami. W zeszłym tygodniu informowaliśmy także o niecodziennej aktywności prezydenckiego konta na Twitterze.

„Sam jestem zaskoczony ilością drobnych gaf. Pan prezydent nigdy nie miał talentu oratorskiego” – przyznaje w rozmowie z PRoto.pl  redaktor Wiesław Gałązka, specjalista ds. marketingu politycznego. Zapytany o to, co jest przyczyną ostatnich potknięć Bronisława Komorowskiego dodaje, że to czas kampanii wyborczej, a  wtedy przeciwnicy bardziej zwracają uwagi na potencjalne błędy czy potknięcia. Podobnego zdania jest Wojciech Szalkewicz, który podkreśla, że wypominanie wpadek nie zawsze ma charakter merytoryczny: „Warto podkreślić, że nie każdy hak jest hakiem. Jeśli znajdzie się coś na danego polityka, to musi to dotykać w wyborców, a nie samego konkurenta”.

Szalkiewicz zwraca także uwagę, że w przypadku Bronisława Komorowskiego zadziałał tzw. efekt pierwszego wrażenia: „Jeżeli ktoś został zaszufladkowany, że popełnia jakieś gafy, to tak już w przestrzeni publicznej funkcjonuje. Jeżeli da się coś tylko negatywnie zinterpretować w jego wypowiedzi, to jest to robione”. Dodaje jednak, że w polityce to nie przeszkadza, co potwierdza przykład George'a Busha, którego złote myśli zostały wydane w formie książki, a duża liczba wpadek nie przeszkodziła mu w wygraniu drugiej kadencji.

Jak będzie w przypadku Bronisława Komorowskiego? Specjaliści są zgodni, że te drobne potknięcia nie zagrożą jego pozycji. „Elektorat lubi wybierać kogoś podobnego do siebie, kto jest trochę od nich lepszy, ale niedoskonały. Urzędujący prezydent wpisuje się w ten schemat” – przekonuje Gałązka. Szalkiewicz w rozmowie z PRoto.pl powraca do wystąpienia w parlamencie japońskim i wypowiedzi prezydenta, w której użył sformułowania „szogun”. Przywuje też wyjaśnienia doradców prezydenta, którzy tłumaczyli, że po raz pierwszy powiedział te słowa japoński tłumacz. „W tej sytuacji prezydent wykazał się poczuciem humoru. Polityka jest poważną zabawą, ale też poczucie humoru jej pomaga. „Trzeba pamiętać, że wszyscy amerykańscy politycy zawsze się uśmiechają i wyznają zasadę, że uśmiech jest wart milion dolarów” - kontynuuje ekspert z z olsztyńskiej Wyższej Szkoły Informatyki i Zarządzania.  Piotr Czarnowski, właściciel agencji First PR, zapytany o komentarz, dodał, że wpadki podczas wystąpienia w Japonii nie były błędem prezydenta, tylko polskiej dyplomacji, bo to do zadań MSZ-u należy prawidłowe przygotowanie prezydenta do tego rodzaju wystąpień, które wymagają także znajomości kulturowej. Wojciech Gałązka przyznaje też, że wszystkie ostatnie sytuacje pokazały niespójność w działaniach sztabu wyborczego i sztabu prezydenckiego. (mw)

 

X

Zamów newsletter

 

Akceptuję regulamin