.

 

Marketing polityczny. Prognozy 2017

dodano: 
12.01.2017
komentarzy: 
0

Eksperci są niemal zgodni – rok 2017 upłynie pod znakiem starań opozycji o stworzenie alternatywy dla obecnej władzy. Najprawdopodobniej jednak Nowoczesna i Platforma Obywatelska będą między sobą walczyły o poparcie. 2017 będzie też rokiem dalszej tabloidyzacji polityki i coraz wyraźniej zaznaczającej się polaryzacji między dwoma obozami politycznymi – przewidują eksperci dla PRoto.pl.

dr Wojciech Szalkiewicz, autor m.in. „Sztuki wojny politycznej” i specjalista w dziedzinie marketingu politycznego

Prognozując to, co może nam przynieść nowy rok, można stwierdzić, że o ile opozycja nie znajdzie skutecznej metody pokazywania wyborcom, że „dobra zmiana” nie jest wcale zmianą na lepsze, PiS będzie w zasadzie bez przeszkód kontynuował przeobrażanie kraju przy wysokim 30-40 proc. sondażowym poparciu. „W zasadzie”, bo na horyzoncie pojawia się wielce prawdopodobny kryzys w finansach państwa, związany przede wszystkim z rozdawnictwem pieniędzy w ramach programów „z plusem”, którymi PiS kupuje sobie wyborców.

dr Bartłomiej Biskup, politolog, Wydział Nauk Politycznych i Studiów, Uniwersytet Warszawski

Można przypuszczać, że nadchodzący rok w polskim życiu politycznym będzie gorący. Prawdopodobnie będziemy obserwować dalszy wzrost napięcia pomiędzy poszczególnymi aktorami na polskiej scenie politycznej. I nie mam tu na myśli tylko tradycyjnej i naturalnej walki pomiędzy rządzącymi a opozycją. Pomiędzy partiami opozycyjnymi również będzie rozgrywać się batalia o poparcie. W szczególności dotyczy to Platformy Obywatelskiej i Nowoczesnej, partii mających podobne elektoraty. W przypadku większości partii politycznych komunikacja skierowana będzie do stałych elektoratów, wyborców chodzących na głosowania i popierających poszczególne ugrupowania niezależnie od ich programów czy stopnia politycznego zacietrzewienia i przyzwoitości.

W samym marketingu politycznym nie spodziewam się wielkich zmian i nowych zjawisk. Pogłębiać się będzie tabloidyzacja oraz personalizacja polityki oraz jej „chwilowość” przejawiająca się w braku długofalowych strategii komunikacyjnych oraz uprawiania w większości publicity oraz propagandy zamiast public relations. Trwałe wydają się również być zjawiska dotyczące mediów i dziennikarzy, w szczególności ich coraz ściślejsze sprofilowanie polityczne oraz podział na dwa wrogie obozy.

dr Łukasz Przybysz, medioznawca, politolog, specjalista public relations i komunikowania politycznego, wykładowca w Instytucie Dziennikarstwa UW

Dzisiejszej Polsce potrzeba alternatywy dla „dobrej zmiany” i powinna to być platforma idei na tyle spójna, by przyciągnąć jak największy procent obywateli. Liderzy opozycji tracą na znaczeniu i wiarygodności, inni chowają się w cień, jeszcze inni czekają przyczajeni. Z wypowiedzi działaczy PO, Nowoczesnej i KOD wynika, że nie porozumieli się między sobą, każdy walczy teoretycznie o to samo, ale każdy na swój rachunek. Można zrozumieć takie myślenie, ponieważ do wyborów jeszcze daleko i nie powinno się zbyt wcześnie wychodzić z propozycją wyborczą, by przeciwnik się na nią nazbyt dobrze nie przygotował, a wyborca nie zobojętniał. A zatem najbliższy rok upłynie – w najlepszym wypadku – pod znakiem sondowania opinii społecznych i zbierania informacji potrzebnych do przygotowania odpowiedniej oferty wyborczej.

Najprawdopodobniej nie będziemy obserwować porozumienia ponad podziałami w opozycji, co w dłuższej perspektywie może nieść przesłanie o braku pomysłu na przejęcie władzy od PiS-u, a to będzie studzić nastroje Polaków i pogłębiać ich zobojętnienie.

W dobie hegemonii marketingu wyborczego, reklamy i rozgłosu zyskuje ten, kto najbliżej rozwiązania zaskoczy najbardziej spektakularnym działaniem, obietnicą. Tyle, że to nie jest odpowiedzialne robienie polityki, mało ma wspólnego z myśleniem o kolejnych pokoleniach, dobru kraju i narodu. Ratunkiem dla polskiej demokracji jest dziś wypracowanie długofalowego uniwersalnego pomysłu, w którym większość Polaków znajdzie jakąś cząstkę dla siebie, a politycy opozycji wybiorą to, co koresponduje z linią ich partii i oczekiwaniami elektoratu. I ta właśnie wielka idea powinna być czarnym koniem polskiej polityki w roku 2017 i kolejnych aż do wyborów parlamentarnych i prezydenckich. Chciałbym się mylić, ale obawiam się, że to nie nastąpi.

W 2017 roku istotne będą wybory w Holandii i Francji, następnie w Niemczech, pierwsze decyzje prezydenta Trumpa, polityka premier May. Co zrobi Władimir Putin: rozpocznie wojnę gazową, będzie nadal bombardować Syrię, zasadzi się na Łotwę? W tym wszystkim musi się odnaleźć Polska: politycznie i gospodarczo. Wewnętrznie najważniejszym wydarzeniem będzie realny kryzys – nie tylko polityczny, ale także światopoglądowy, społeczny i gospodarczy – który rozpętywać zaczął już z powodzeniem PiS. W myśl zasady: najlepiej steruje się kryzysem, który się samemu stworzyło, władza będzie serwować nam kolejne remedia na sztucznie wytworzone spory i podziały, przekonując (jak dotąd skutecznie) Polaków, że tylko ona umie nad tym wszystkim zapanować, a winę za ogólny chaos ponoszą siły antypolskie (media, opozycja, UE itp.). A więc podział, chaos, kryzys, niepewność, wielki wrzący tygiel – to nas czeka w kolejnym niespokojnym roku.

Polska musi dać do zrozumienia na arenie międzynarodowej, że jeszcze nie wyszła poza nawias demokracji i wspólnotowości, że potrzebuje skutecznego doradztwa i racjonalnej pomocy. Tylko kto ma tę Polskę reprezentować, wprowadzać te rozwiązania i jak je zakomunikować odbiorcom, by nie uznali, że sami sobie nie radzimy? Jeśli zaś mówimy o tej Polsce u sterów władzy, jej pozycja negocjacyjna zdaje się nie interesować. Inaczej podchodzi do kwestii zaznaczania swojej obecności na arenie światowej: z hasłami na sztandarach, krzykami, obelgami, obstrukcją i wymachiwaniem tępymi szabelkami. Tę Polskę interesuje agresywny przekaz: „Teraz my! Z nami się liczcie, bo myśmy są Polacy!”. To tupanie mrówki na słonia, ale czy ktokolwiek jest w stanie tamtą Polskę przekonać, że jest w błędzie? Nawet jeśli dobrze to wie, na złość babci odmrozi sobie uszy. 2017 to kolejny rok osłabienia międzynarodowej pozycji Polski i dekompozycji jej wizerunku, spychania na jeszcze dalsze peryferia europejskiej i światowej polityki. Nie ulega wątpliwości, że są tacy, którzy się z tego cieszą.

 

Czytaj także:
Marketing polityczny. Podsumowanie 2016

 

Zebrał Maciej Przybylski


fot. Stanisław Rządzki

X

Zamów newsletter

 

Akceptuję regulamin