Rozmowa z dr hab. Jolantą Żyndul z Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN

dodano: 
16.07.2015
komentarzy: 
0

PRoto.pl: Dlaczego jeszcze w zagranicznych mediach słyszymy o „polskich obozach koncentracyjnych”?

Dr hab. Jolanta Żyndul, Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN:  Pojęcia historyczne po pewnym czasie używania utrwalają się w języku i bardzo często zaczyna się je powtarzać spontanicznie, bez większej refleksji. Początkowo był to termin, za pomocą którego próbowano rozróżniać obozy koncentracyjne na ziemiach polskich od tych, które działały na terenach III Rzeszy. Po wojnie ludzie zdawali sobie sprawę z tego rozróżnienia i z faktu, że obozy były tworzone przez niemieckich nazistów. Wówczas to określenie nie niosło ze sobą zagrożenia, że zafałszowuje historię. Z upływem czasu, kiedy jednak zabrakło ludzi z osobistym doświadczeniem wojny, a młodsze pokolenie nie posiada wystarczającej wiedzy historycznej , wyrażenie „polski” obóz koncentracyjny zaczęło nabierać innego znaczenia.

PRoto.pl: To, o czym Pani mówi – a więc kojarzenie terminu z miejscem, w którym znajdowała się część obozów – padło również w komentarzach przedstawicieli zagranicznych firm PR, których poprosiliśmy o komentarz w tej sprawie przy okazji 70. rocznicy wyzwolenia obozu Auschwitz-Birkenau. Temat jednak wciąż jest aktualny, co grozi tym, że kiedyś „polski” obóz będzie dla młodych obywateli z innych krajów oznaczał wyłącznie „stworzony przez Polaków”. 

J.Ż.: Pojawiło się niebezpieczeństwo, że to określenie będzie odbierane nominalnie, że nieobeznani z historią młodsi mieszkańcy Europy rozumieją je w ten sposób, że Polacy stworzyli i pracowali w obozach koncentracyjnych, co nie jest prawdą. Zdarza się też, że młodzi Francuzi czy Brytyjczycy już utożsamiają nazistów z Polakami.  

PRoto.pl: Andrzej Kacorzyk, przedstawiciel Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau zwrócił uwagę, że Polska jest jedynym dużym krajem, który nie posiada ogólnopolskiego programu wspierania edukacji w miejscach historycznych. Czy to może doprowadzić do tego, że i w Polsce zaczną pojawiać się podobne określenia?

J.Ż.: Ależ one już się pojawiają. Ostatnio miałam wątpliwą przyjemność oglądania książeczki o Żydach w Warszawie, wydanej po angielsku, ale napisanej i wydanej w Polsce. Także tam znajdziemy określenie „polskie obozy koncentracyjne”. To jest po prostu kalka, która wchodzi do języka i ludzie nie zdają sobie sprawy z tego, co piszą. Dzieje się to automatycznie, ale jest to tym bardziej niepokojące, gdy Polacy ulegają temu „trendowi”.

PRoto.pl: Internauci zauważają potrzebę zareagowania w tej sprawie. Czy Pani zdaniem ostatnia kampania plakatowa, zainicjowana przez użytkowników portalu Wykop.pl, przełoży się na realne działania?

J.Ż.: Przede wszystkim trzeba zaznaczyć, że dość intensywne działania już kilka lat temu zostały podjęte przez polską dyplomację i środowiska polonijne. I wierzę, że każdego roku nasilenie tego problemu będzie się zmniejszało. I nie należy zbytnio eskalować tych działań, gdyż mogą być odebrane jako polska nadwrażliwość. To są procesy bardzo długotrwałe i nie da się ich załatwić jedną czy dwoma akcjami. Warto postawić na systematyczne i różnorakie działania, przede wszystkim zagranicą. W Polsce problem jest mniejszy, więc ostrze akcji powinno być raczej skierowane na zewnątrz niż do wewnątrz.  

PRoto.pl: Co Pani zdaniem powinno znaleźć się na takich plakatach? Czy powinny w pewien sposób szokować? Na taką retorykę postawili ich twórcy.

J.Ż.: Można używać różnych środków, czasami nawet drastycznych, ale osobiście jestem zwolenniczką mniej agresywnych kampanii w tej dziedzinie. Warto postawić na działania mniej spektakularne, ale systematyczne. Oczywiście, rynek prasowy i książkowy powinien być monitorowany; należy sprawdzać stopień nadużywania frazy „polskie obozy koncentracyjne” i w każdym niewłaściwym kontekście tę sprawę podnosić. Tylko długofalowe i konsekwentne działania będą w stanie nas zabezpieczyć przed rozprzestrzenianiem się tego procederu.

PRoto.pl: Wśród internautów pojawiły się także pomysły, aby uruchomić wielojęzyczny serwis dotyczący polskiej historii.

J.Ż.: Oczywiście, to też jest dobry pomysł. Działania powinny być prowadzone przez różne podmioty i instytucje, różnymi środkami. Ważną rolę w tym względzie w odniesieniu do zagranicznych gości odwiedzających nasz kraj spełniają przecież nowe muzea historyczne, takie jak Muzeum Powstania Warszawskiego czy nasze Muzeum Historii Żydów Polskich. Wkrótce zostaną otwarte następne: Muzeum Historii Polski czy Muzeum II Wojny Światowej.

 

Rozmawiała Magdalena Wosińska

komentarzy:
0
Graficzne pułapki CAPTCHA
Wprowadź znaki widoczne na obrazku.
X

Zamów newsletter

 

Akceptuję regulamin