Anna Marszałek dla PRoto komentuje sprawę Prokomu

dodano: 
09.12.2008
komentarzy: 
0

Na temat publikacji Newsweeka, redakcja PRoto uzyskała komentarz od dziennikarki śledczej Anny Marszałek, wymienianej w artykule.

Redakcja: Czy potwierdza Pani informację Newsweeka o tym, że PR-owcy Ryszarda Krauzego chcieli wpłynąć na to, aby nie publikowała Pani niekorzystnych dla ich szefa materiałów?

Anna Marszałek: Bardzo cenię ciężką i kreatywną pracę ludzi PR. W sprawie, niestety bardzo fragmentarycznie opisanej przez Newsweek, moim zdaniem, złamano jednak zasady uczciwego PR.

Po pierwsze, podczas spotkania ze mną (doszło do niego raz, z mojej inicjatywy, w związku z przygotowywaniem przez Dziennik tekstu o przecieku w aferze gruntowej) Marek Zieleniewski skłamał udzielając odpowiedzi na moje pytania. Zadałam dwa główne: Czy Ryszard Krauze spotkał się z Januszem Kaczmarkiem i czy biznesmen został w tej sprawy przesłuchany przez prokuraturę? Na oba pytania Zieleniewski odpowiedział nie. Ze stenogramu podsłuchanych rozmów wynika, że wiedział o spotkaniu Krauze-Kaczmarek, więc mijał się z prawdą celowo i świadomie.

Po drugie, z rozmowy Zieleniewskiego z Arturem Witoszkiem wynika, że nie tylko mówiąc na mój temat używali słów wulgarnych (k..., p...), ale zastanawiali się, jak mnie skompromitować, rozpowszechniając informację o tym, że rzekomo wraz z funkcjonariuszami ABW wjeżdżałam windą na XVI piętro Marriotta, by sprawdzać usytuowanie kamer. Była to oczywista bzdura, nawet nie byłam w tym czasie w Marriotcie. Ale puszczanie plotki o mojej rzekomej współpracy z ABW miało dezawuować moją osobę i pracę.

Po trzecie, potwierdzam, że PR-owcy Ryszarda Krauze chcieli zablokować, albo przynajmniej wpłynąć na treść publikacji (wynika to z podsłuchanych rozmów), ale ich powoływanie się na wpływy w Dzienniku są czczymi przechwałkami. Nikt z kierownictwa redakcji nie ingerował w nasze teksty o Ryszardzie Krauze, a opisane w stenogramach z podsłuchów informacje o rzekomych moich konfliktach z sekretarzem redakcji, czy robieniem czegokolwiek wbrew naczelnemu i zastępcom naczelnego, są jakąś wierutną bzdurą. W końcu zresztą PR-owcy Krauzego sami musieli to przyznać, mówiąc, że >>nad tą panią i Dziennikiem nie panują<<.

Red.: Jak często, jeśli w ogóle, spotyka się Pani z próbami nacisku w celu nie publikowania niekorzystnych materiałów? Kto dopuszcza się takich praktyk? Czy są wśród nich PR-owcy?

AM: By odpowiedzieć na to pytanie musiałabym napisać wielki tekst. Nie mam na to w tej chwili czasu, więc ograniczę się do trzech zdań. Wielokrotnie pracownicy PR próbowali powstrzymać moje publikacje używając do tego podstępnych metod. Zebrali nawet jakieś materiały, które miały podważać moją wiarygodność i doprowadzili do ich publikacji. PR-owcy z Prokomu podobną, jak przy aferze przeciekowej akcję przeciwko mnie planowali także przy aferze aneksowej.

Red.: Jak Pani sądzi, czy naciski ze strony osób odpowiedzialnych za wizerunek firmy i jej szefa, mogą być usprawiedliwione? W jakich przypadkach? A jakby Pani oceniła wspomnianą sytuację?

AM: Rozumiem próby docierania do mediów z informacją korzystną dla klienta. Nic jednak nie usprawiedliwia kłamstwa ani pomysłów walki z dziennikarzami poprzez próby kompromitowania ich przez pomówienia i kolportowanie plotek. Na ogół omijam PR-owców używających takich metod szerokim łukiem. Przynajmniej nie będą mogli napisać fałszywego raportu dla swojego szefa na temat tego, co to rzekomo ze mną załatwili albo jak „bohatersko walczyli” o dobre imię swojego pracodawcy.

A za komentarz niech starczy jedno zdanie: Mam wrażenie, że teraz dokładnie takich samych brudnych metod (zamiast merytorycznej odpowiedzi na zarzuty) próbuje się użyć wobec autora tekstu w Newsweeku Macieja Dudy.
Zobaczymy, gdzie sięgają wpływy ludzi od czarnego PR!

Rozmawiała Aleksandra Łuczak

O informacjach z Newsweeka mówi PRoto także Marek Zieleniewski z Prokomu, komentując jednocześnie wypowiedź Anny Marszałek.

komentarzy:
0
Graficzne pułapki CAPTCHA
Wprowadź znaki widoczne na obrazku.
X

Zamów newsletter

 

Akceptuję regulamin