„Jeśli z definicji »czarny PR« to szerzenie nieprawdy i półprawdy oraz innych oszustw w zorganizowany i modny sposób, to niemal każda kampania PR-owa zasługuje na to miano” – taki postulat widnieje na stronie Jacka Shafera.
Nie zgadza się z nim autor bloga HolmesReport.com. Twierdzi on, że poza oczywistymi i w pełni usprawiedliwionymi krytycznymi opiniami, było pewne, że komplikacje na linii Burson-Marsteller – Facebook wygenerują także mnóstwo przemądrzałych mrzonek. „Mało prawdopodobne jest jednak, by jakakolwiek z nich była bardziej obłudna niż tekst Jacka Shafera” – Paul Holmes.
Shafer natomiast w swoim tekście „Facebook Smeared Google? C’mon!” stwierdził, że podstawowym celem firm PR-owych jest przemycać kłamstwa. Tego typu argumenty Holmes nazywa niczym niepopartymi oskarżeniami, których obalenie w normalnym i racjonalnym świecie zajęłoby niespełna dwa dni. Mimo to, idzie w swych rozważaniach krok dalej: „Mówienie półprawdy na wzór informacji z Fox News, znakomicie wpisuje się w normy nowoczesnego dziennikarstwa, tak samo jak działania Facebooka wpisują się w ogólnie przyjęte zasady nowoczesnego PR-u”. Nie podziela on również wiary Shafera w to, że etyka i integralność w komunikacji zależy od profesjonalizmu indywidualnej jednostki. Ci, którzy mają szczere chęci w podejmowaniu oceny uczciwości innych, lepiej by zrobili osądzając komunikację pod kątem jej trafności i motywacji. Jednak, zdaniem Holmesa, każdy PR-owiec jest zobowiązany do przestrzegania wyższych standardów niż dziennikarze. Jedyną różnicą jest fakt, że gdy PR-owiec przekręca fakty, prawdopodobnie motywację do takiego działania stanowiły w 60 proc. interesy ekonomiczne, a w 40 proc. – osobiste przekonania i ideały, podczas gdy w przypadku dziennikarza jest inaczej. Gdy reporter nagina fakty, w dużym stopniu zależy to najpierw od jego przekonań, a pieniądze to sprawa drugorzędna. (es)


