Wybierz dowolny tekst i kliknij ikonę, aby posłuchać!
wtorek, 29 lipca, 2025
Strona głównaAktualnościByć czy nie być na FB – rozważania pokolenia internetu

Być czy nie być na FB – rozważania pokolenia internetu

„Lajkowanie Unicefu służy jedynie dar­mowemu podbudowywaniu ego, a dzieci umierają nadal z braku realnych pieniędzy” – uświadamiała niedawno organizacja. Czym jest dla nas Facebook? Pieszczeniem ego czy powietrzem do życia? – pyta Marcin Kołodziejczyk na łamach Polityki.

Autor tekstu wspomina Sandrę z Tomaszowa Lubelskiego, która w listopadzie 2012 została okrzyknięta gwiazdą FB. Dla tych, którzy zapomnieli, przypominamy, że obecność na domówce u Sandry w Tomaszowie zapowie­działo w internecie 3 tys. członków społeczności i nie pomogło, że wystraszona dziewczyna odwołała imprezę. Co ciekawe, FB wymyka się prawu – w przypadku eventów społecznościowych z zaproszeniami rozprowadzanymi w wirtualnym świecie nie udaje się wskazać organizatora i rozliczyć go za nielegalną imprezę masową z zagrożeniem zdrowia i życia – zauważa dziennikarz. Liczy się jednak efekt. Jaki? W przypadku domówki Sandry wszystkie relacje telewizyjne na ten temat kończyły się uwa­gą o potędze FB.

Powątpiewa w nią jednak kolejny bohater tekstu – Maks, który nie rozumie, że FB dla jego znajomych jest „koniecznym narzędziem pracy” i „świetną tubą do łapania kontaktów”. Dlatego zrezygnował z konta w serwisie i usunął profil. Swoją żonę natomiast strofuje, by nie zamieszczała na FB zdjęć ich dzieci. Uważa, że FB posługuje się instynktem stadnym – „idziecie tam, gdzie chodzi stado, oglądacie filmiki, które mają naj­więcej lajków”. Niedawno Maks czytał gdzieś „o idiotce z Australii”, która umieściła na profilu FB zdjęcie USG swego płodu, a po kil­ku dniach – gdy się okazało, że mało osób to lajkowało – poszła na aborcję.

Jego oponentki, Magda i Alicja (obie po 27 lat, na FB od 2010) twierdzą, że FB to życie. Gdzie indziej w dzisiej­szych czasach miałyby się anon­sować ze swoimi pracami? Kto by wiedział, że żyją, że czasem coś namalują? Kto by chciał je wysta­wiać w dobrych kawiarniach, gdzie przychodzą, być może, klienci? – zastanawiają się na łamach magazynu. „Bez niego nie byłoby pożytecznych akcji w »miejskiej przestrzeni publicznej«” – mówią dziewczyny. I wyliczają: „Weźmy protest przeciwko kne­blującej internet ustawie ACTA. Albo akcję Krzyż w 2010 r., kiedy obok rozmodlonych ludzi pod krzyżem Smoleńskiem skrzyknęli się studenci spuszczający powietrze z balonu”.

Choć Kołodziejczyk przekonuje, że ostatnie miesiące są dla lajków ciężkie, a Unicef wprost obnażył ich bezwartościowość, to i tak nadal dla wielu w świecie FB są one wymierną walutą. „Im więcej lajków zbierze przedsię­wzięcie, na przykład list poparcia dla chińskiego dysydenta, ale również koncern handlowy, tym więcej ludzi odwiedzi ten profil, czyniąc go jeszcze popularniejszym” – pisze dziennikarz. I tłumaczy: „Chodzi o bycie widocz­nym – do takiego profilu zgłaszają się najbogatsi reklamodawcy – lajki zmienią się w złoto”. Jest przekonany, że dane udostępniane przez nas na FB mają ogromne znaczenie biznesowe. Na dowód przytacza badania z 2011 r. psychologów i informatyków z uniwersytetu w Cambridge. Dowiedli oni, że z same­go profilu użytkownika FB (z tego, co sam chciał podać) i odwiedzanych przez niego stron da się ustalić nawet iloraz inteligencji. Preferencje seksualne określili celnie w 88 proc., rasę – w 95 proc., płeć – w 85 proc., stosunek do narkotyków – w 73 proc. Nie wspominając już o specjalnych programach, które są w stanie, przesiewając wiedzę o członkach społeczności, określać, jakie usługi i rzeczy ci ludzie najchętniej by kupili. (es)

ZOSTAW KOMENTARZ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Wybierz i posłuchaj