„Miasta-gospodarze Euro 2012: Gdańsk, Poznań, Warszawa i Wrocław może i skupią na siebie całą uwagę fanów futbolu, ale nie zagarną wszystkich turystów”– zauważa Warsaw Business Journal. Olsztyn i Zakopane liczą na to, że gorączka związana z rozgrywkami przeniesie się do nich.
Spokój i cisza – tym w swojej „wolnej od piłki” kampanii chwalił się Olsztyn. Miasto – wydawać by się mogło, że paradoksalnie – upatrywało w rozgrywkach swojej szansy na wzrost liczby odwiedzających. „Kierujemy swój przekaz do tych, którzy, chcą uciec z miasta, od jego zgiełku i hałasu” – tłumaczy na łamach dziennika Marek Ciesielski, który odpowiada za promocję Olsztyna. Zaznacza, że „trzeba zaatakować turystę alternatywnymi rozwiązaniami”. Przykład Olsztyna, który z projektem wystartował we wrześniu 2011 roku i do tej pory zanotował ponad 200 wzmianek w polskiej prasie, zainspirował Zakopane. Ale, jak zauważa Anthony Adams z Warsaw Business Journal, Olsztyn dość szybko porzucił koncepcję „anty-Euro” i zredefiniował swoją ofertę, określając się mianem „football friendly”. Zorganizował u siebie nawet małą strefę kibica. Dziś 20 proc. wydarzeń ma tam bezpośrednie konotacje z piłką nożną. Zakopane pozostało konsekwentne i czeka na efekty. (es)


