O rozbieżnościach pomiędzy tym, co deklarują reklamy, a dodatkowymi informacjami przedstawionymi w nich małym drukiem piszą na stronie wyborcza.pl Piotr Mączyński i Leszek Kostrzewski.
Autorzy przytaczają wypowiedź amerykańskiego pisarza H. Jacksona Browna, który stwierdził, że „Duży druk daje, a mały zabiera”. Podane przez nich przykłady potwierdzają tę tezę. Możemy więc przeczytać o reklamie doskonałego kremu nawilżającego, którego skuteczność potwierdziło badanie subiektywnych odczuć 20 kobiet, biorących udział w teście. Producent proszku do prania przekonuje natomiast, że żaden inny proszek nie usuwa plam lepiej – to z kolei wiadomo dzięki porównaniu reklamowanego produktu z jednym konkurencyjnym proszkiem. Jakim – nie wiadomo, bo firma nie podała jego nazwy. Jeden z banków proponuje natomiast kredyt na organizację wesela. W reklamie drobnym drukiem dodano, że oferta przeznaczona jest dla osób, które już są w związku małżeńskim lub zarabiają min. 2 tys. złotych netto.
Jak zaznaczają autorzy artykułu, klienci wprowadzeni w błąd mogą skarżyć reklamodawców do Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów lub Rady Reklamy. W praktyce ta pierwsza instytucja rzadko wszczyna postępowania, ta druga natomiast nie może nakładać kar finansowych. (ks)


