Dzień z życia: Marcin Gruszka, rzecznik prasowy sieci Play

dodano: 
04.04.2016
komentarzy: 
3

7:00

Około 7 rano budzą mnie pierwsze SMS-y z przeglądu prasy. Biorę do ręki smartfona i sprawdzam przy okazji szybko, co dzieje się w social mediach i tak będzie już przez cały dzień. Jak często to robię – trudno policzyć. Gdzieś ostatnio czytałem, że robimy to około 100 razy dziennie. Zdecydowanie jestem w tej grupie.

Śniadanie z tabletem, czego nie znosi moja żona. Rzut oka na maile.

Stojąc w korku i słuchając audiobooka, dzwonię do biura do superpracowitej Ewy, która zwykle dociera do biura przed 8, i proszę o przeczytanie wybranych tekstów. Często ustalamy również w tym czasie, które teksty będą tłumaczone dla naszych anglojęzycznych odbiorców w organizacji. Staramy się w tym przypadku koncentrować na PR korporacyjnym bardziej niż produktowym.

9:00

Mocno po 9 docieram do centrum Mordoru, czyli na Taśmową 7, i siadam przy moim zasypanym propozycjami sponsoringowymi biurku. Regularnie rzucam okiem co na Twitterze, Facebooku, Instagramie…

W zasadzie nie biorę do ręki gazet, bo nie mam na to czasu. Nasza prenumerata znika zwykle w rękach grupy „zaraz oddam”. Nigdy nie oddają.

Rano zwykle ustalamy, o czym napiszemy na blogplay.pl i co ciekawego dzieje się na PLAYnecie – naszym intranecie.

11:00

Około 11 spotkanie zewnętrzne, których… nie znoszę. Zwykle bardzo to destabilizuje tempo dnia i jak tylko mogę, to ich unikam.

Najważniejszy punkt dnia to lunch z prezesem. Pierogi, tajskie lub inne korpojadło i rozmowy o wszystkim, również o pracy. Uważam, że bardzo ciężko być dobrym rzecznikiem bez regularnego dobrego kontaktu z CEO. To bardzo efektywna relacja, którą każdemu polecam.

Powrót do biurka. Czas odpisać na maile, których dziennie dostaję mnóstwo. Tak dużo, że nie jestem w stanie wszystkich otworzyć. Szukam zatem tych najistotniejszych. Mam zasadę, że przynajmniej raz dziennie musze zająć się sprawą konsumencką z naciskiem na win win. Oczywiście priorytet w mailach ma małżonka, zarząd, zaraz potem dziennikarze, współpracownicy, PLAY… Na ostatnim miejscu są zaproszenie na konferencje i fantastyczne oferty finansowe.

Cały czas social media na smartfonie.

Dwa krótkie spotkania wewnętrzne. Koniecznie krótkie, 15- czy 20-minutowe, często w kuchni. Wolę podejść do kogoś do biurka niż wrzucać „appointment w autluka” (pisowania zamierzona).

Znowu social media i odpowiadanie na komentarze. I kolejna porcja maili. W ciągu dnia kilkanaście rozmów telefonicznych. Zdecydowanie wolę z dziennikarzem porozmawiać niż korespondować. Nawet jeżeli rozmawiamy na trudny temat. Taka stara szkoła.

18:00

Około 18:00, po pierwszej fali korków, do domu. Jak stoję w mega korku zdarza mi się rzucić okiem do SM (proszę nie mówcie drogówce).

Czas dla rodziny – najważniejszy czas w ciągu dnia.

21:00

Około 21 – łóżko, komputer i godzina na blogu, jakiś wpis i SM.

Cenzura ;-)

 

Zebrała: Małgorzata Baran

Dziennikarka i redaktorka portalu PRoto.pl. Zajmuje się tematyką lifestyle’ową, mediami społecznościowymi, językiem w branży PR, blogosferą i modą. Absolwentka polonistyki na Uniwersytecie Warszawskim.


Dzień z życia…

To nowa, lifestyle'owa kolumna w portalu PRoto.pl autorstwa Małgorzaty Baran, w której pokażemy, jak wygląda typowy dzień pracy specjalistów zajmujących się szeroko pojętą komunikacją, rzeczników prasowych, PR-owców, znawców mediów społecznościowych i przedstawicieli blogosfery.
Co miesiąc jeden z zaproszonych przez redakcję bohaterów opowie, jak wygląda jego rozkład dnia, jak i gdzie pracuje, z jakimi zadaniami musi się zmierzyć i co robi, by nie prześcignęły go deadline'y.

X

Zamów newsletter

 

Akceptuję regulamin