Firma, która wyolbrzymia ekologiczne aspekty swojej działalności, może sobie zaszkodzić. W zielonej edukacji warto postawić na szczerość– czytamy w Pulsie Biznesu.
Jak podkreśla Ewa Zamościńska, menedżer projektów w CSRinfo, liderzy CSR zwracają uwagę na podejście dostawców do ekoedukacji. „Organizując przetarg, przyznają dodatkowe punkty tym potencjalnym dostawcom, którzy mogą się pochwalić spełnieniem wysokich standardów zrównoważonego rozwoju. Promują zwłaszcza firmy, które opracowują lub stosują innowacje” – dodaje.
Ważną rolę odgrywa także świadomość pracowników. Czasem chodzi po prostu o wyłączanie komputera przed wyjściem z biura czy odkładanie niepotrzebnych dokumentów do pojemnika z makulaturą. Autor artykułu opisuje też działania firmy Samsung. „Pracownicy uczestniczą tam w treningach, których celem jest podkreślenia znaczenia troski o środowisko naturalne, a także położenie nacisku na rozwijanie produktów, które redukują szkodliwy wpływ na otoczenie” – potwierdza Blanka Fijołek, starszy menedżer ds. CSR w Samsungu.
Zamościńska podkreśla jednak, że samo zachęcanie personelu do ekologii nie wystarczy, jeśli te działania nie są spójne ze strategią przedsiębiorstwa. Warto przy tym pamiętać, że najważniejszą grupą odbiorców zielonych kampanii edukacyjnych są jednak klienci. Dlaczego? Jak czytamy, firmy „zobowiązuje do tego międzynarodowa norma społecznej odpowiedzialności, która mówi m.in. o rzetelnym informowaniu rynku na temat środowiskowego wpływu oferowanych produktów i usług”. Zdarzają się jednak złe praktyki w edukacji konsumentów, czyli tzw. greenwashing. Polega on na wyolbrzymianiu przyjaznych otoczeniu cech czy składników danego towaru, a zatajaniu wiedzy o jego szkodliwych właściwościach. „Przeciwieństwem greenwashingu jest informowanie o przyjaznych środowisku aspektach danego produktu” – podsumowuje autor tekstu. (mw)