sobota, 6 grudnia, 2025
Strona głównaAktualnościGłupi pomysł i dostęp do Twittera, czyli przepis na kryzys w 2012...

Głupi pomysł i dostęp do Twittera, czyli przepis na kryzys w 2012 roku

Czasem biorą się z błędów firm, czasem są wynikiem kreatywności pracowników, fotografujących siebie w trakcie oddawania moczu na uprzednio przygotowane danie lub stojących w pojemnikach z sałatą do hamburgerów.  Serwis businessinsider.com zebrał 10 największych PR-owych wpadek mijającego roku. Wśród nich tylko 2 nie miały związku z serwisami społecznościowymi.

Na 10. miejscu znalazła się firma KitchenAid, która w oryginalny sposób skomentowała kompanię wyborczą w USA. „Nawet babcia Obamy wiedziała, że będzie źle. Zmarła 3 dni przed jego wyborem” – wpis o tej treści pojawił się na twitterowym koncie marki. Prawie natychmiast firma przeprosiła i skasowała wpis. Miejsce 9. przypadło firmie American Apparel za promocję zorganizowaną w trakcie huraganu Sandy. Z okazji kataklizmu firma na 36 godzin wprowadziła 20 proc. zniżki na cały asortyment w sklepie internetowym. Całość była opatrzona hasłem „Jeśli będziecie się nudzić w trakcie huraganu”.  „Witajcie strzelcy. Miłego piątku! Jakieś plany na weekend?” – tweet o tej treści zapewnił miejsce 8. magazynowi American Riffleman. Został opublikowany kilka godzin po masakrze w mieście Aurora, gdzie zamachowiec zastrzelił 12 osób w trakcie projekcji filmu o Batmanie. Na 7. pozycji uplasował się Apple. Wprowadzona w tym roku aplikacja AppleMaps okazała się tak fatalnej jakości, że firma wystosowała oficjalne przeprosiny.

Miejsce 6. przypadło sieci Burger King. Pracownik jednej z restauracji opublikował w serwisie satyrycznym 4Chan zdjęcie, na którym stoi w pojemnikach z sałatą przeznaczoną do hamburgerów. Nie omieszkał również w podpisie pod zdjęciem nadmienić, że „to jest sałata, którą jecie w  Burger King”. W odpowiedzi firma zwolniła 3 pracowników oraz publicznie oświadczyła, że stosuje politykę „zera tolerancji” dla naruszania przepisów obowiązujących w restauracjach. Podobny problem miała sieć Taco Bell, która uplasowała się na pozycji 5. Jeden z pracowników opublikował zdjęcie, na którym oddawał mocz na talerz z nachosami. Mimo zapewnień pracownika, że potrawa została wyrzucona do kosza, firma postanowiła wyrzucić również jego. Miejsce 4. to przykład kryzysu wywołanego nie przez pracowników, a wypowiedź szefa firmy. Właściciel sieci restauracji Chick-fil-A wywołał zamieszanie publicznym opowiedzeniem się przeciwko małżeństwom homoseksualnym. „Modlę się do Boga o miłosierdzie dla naszej generacji za arogancję i bezczelność w przekonaniu, że może definiować, czym jest małżeństwo” – stwierdził Dan Cathy w jednym z popularnych programów rozrywkowych. Wypowiedź podzieliła Amerykanów, wielu zgodziło się z Cathym.

Na podium znalazła się firma Beef Products, procesująca się ze stacją telewizyjną ABC za sprawę „pink slime” (różowy szlam). Jest to potoczna nazwa resztek wołowych, podstawowego składnika pokarmu dla zwierząt, który od niedawna jest dopuszczony również do stosowania w branży spożywczej. Według dziennikarzy stacji firma sprzedawała je jako chude mielone mięso wołowe. Mimo, że według specjalistów nie stanowiły one zagrożenia dla zdrowia konsumentów, ci zaczęli wysyłać masowe petycje i wnioski o wycofanie produktu ze sprzedaży. W efekcie sprawa doprowadziła do masowych zwolnień pracowników. Drugie miejsce przypadło firmie McDonalds za akcję #McDStories. Firma zachęcała do publikowania na Twitterze historii związanych z marką. Zamiast radosnych wspomnień klienci zaczęli pisać m.in. o paznokciach  w hamburgerach i zatruciach pokarmowych. W efekcie firma zrezygnowała ze stosowania tego znacznika.

Zwycięzcą rankingu okazał się Uniwersytet Penn State, znany ze swojej drużyny futbolowej. Jak odkryli dziennikarze, jeden z trenerów molestował dzieci. Uczelnia musiała zmierzyć się z jeszcze większym problemem gdy okazało się, że sprawę tuszowały władze uczelni i legendarny trener Joe Paterno. Paterno stracił posadę, skandal przyczynił się także do odejścia sponsorów drużyny. Zarobiły na nim również PR-owcy, uczelnia zatrudniła najpierw agencje Ketchum, a później La Torre i Edelmana, przez rok wydając co miesiąc ponad 200 tys. dolarów na obsługę PR. (ks)

ZOSTAW KOMENTARZ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj