Górecki: czy ludzie ufają blogerom?

dodano: 
08.10.2015

Autor:

Michał Górecki
komentarzy: 
0

Co jakiś czas przez media przewija się jeden z dyżurnych tematów dotyczących blogosfery, a mianowicie wyniki badań dotyczących zaufania do tejże. Nie jest to co prawda tak częste i ekscytujące jak informacje o zarobkach blogerów (najczęściej wyssane z palca), ale na pewno ważniejsze, szczególnie dla reklamodawców. Od zaufania przecież zależy to, czy jest sens w kampanię inwestować.

Problem z tymi badaniami polega na tym, że są robione w zły sposób, i nie chodzi tylko o metodologię, a o samo założenie. Otóż zadając takie pytanie, poruszamy się trochę w pewnej nieistniejącej statystycznej przestrzeni, a informacja ta mówi nam tyle, co stary dowcip, że statystycznie pan i pies mają po 3 nogi. Ludzie nie muszą ufać blogosferze jako takiej, bo blogosfera to po prostu olbrzymi zbiór internetowych twórców, niejednorodny tak jak niejednorodni są użytkownicy Facebooka, Twittera czy innych platform. Jeśli chcemy zastanowić się nad zaufaniem, warto wejść na wyższy poziom dokładności i zastanowić się nad relacją osób w stosunku do pojedynczego blogera. Aby lepiej to uzmysłowić, posłużę się przykładem klubów piłkarskich - tu jest to jeszcze bardziej widoczne. Kibic Legii jest wierny Legii, ale przecież ma zupełnie inny stosunek do Polonii czy Łodzi Widzew. To chyba oczywiste?

Czytelnik bloga nie musi mieć zaufania do blogosfery jako takiej. Bo on nie jest czytelnikiem blogosfery. On jest czytelnikiem i w jakimś stopniu fanem konkretnego bloga i konkretnego blogera. Co więcej, często można spotkać się z opinią, mówiącą, że „blogi są raczej do niczego, za wyjątkiem: …” i tu oczywiście padają nazwy, które dana osoba subskrybuje i czyta.

Kiedy organizuje się akcję z konkretnym blogerem, należy zdawać sobie sprawę, że nie czyta go prawdopodobnie 99,9% Polaków. Ale my ich zupełnie nie targetujemy, my chcemy, by on przekazał informacje swoim czytelnikom. Bo to oni go znają, oni mu (zazwyczaj) ufają. To z nimi nawiązuje relacje. Dla osoby z zewnątrz może być to tekst nakreślający wady i zalety jakiegoś produktu czy usługi, ale nie będzie miało to zazwyczaj specjalne dużej mocy. Ot, tekst w sieci jakich pełno. Natomiast osoby, które czytają jego teksty - o ile tekst nie będzie przesadnie sztuczny i naszpikowany nachalną reklamą - przyjmą go o wiele naturalniej niż anonimowy artykuł w gazecie.

Pamiętaj to nie jest reklama ATL, której zadaniem jest uderzyć jak najszerzej i najmocniej. To nie bomba atomowa. To precyzyjny, snajperski strzał z mocnym ładunkiem wiarygodności, wycelowany w konkretną grupę. Niekoniecznie małą - może to być przecież kilkanaście, kilkadziesiąt, a nawet kilkaset tysięcy czytelników. To więcej niż większość gazet drukowanych. Przekaz podparty osobą, której czytelnicy ufają. Nie osobą, która mówi to i owo tylko dlatego, bo jej zapłacono, jak aktor w reklamie odgrywający swoją rolę.

Dlatego zamiast rozmyślania na temat jakichś ogólnych statystyk na temat zaufania, zastanów się nad tym, że celujesz w konkretnych blogerów, czy może ogólnie - twórców sieciowych - i ich czytelników. A oni z jakiegoś powodu są tymi czytelnikami, prawda? :)

Michał Górecki

Już 23 października w Warszawie szkolenie ze współpracy z blogerami z Michałem Góreckim! Czytaj więcej...

Zapisz się na szkolenie.

 

komentarzy:
0
Graficzne pułapki CAPTCHA
Wprowadź znaki widoczne na obrazku.
X

Zamów newsletter

 

Akceptuję regulamin