Ravi Singh, jeden z zagranicznych ekspertów, którzy doradzali PO przed kampanią wyborczą, nie miał nic wspólnego z kampanią Baracka Obamy. Informację tę podał amerykański portal Politico. Od zeszłego roku w różnych mediach określano amerykańskiego sikha mianem „guru kampanii Obamy” – informuje Rzeczpospolita.
Jak czytamy, Singh jest założycielem firmy ElectionMall, która w 2008 r. dostarczyła jedynie technologii, która pomogła wypromować ówczesnego senatora Obamę. „Chociaż nasza technologia była wykorzystywana w 1500 kampaniach na szczeblu krajowym, stanowym i lokalnym, nie konsultowano z nami kampanii Baracka Obamy w 2008 r. i przepraszamy, jeśli powstało takie wrażenie” – pisze w oświadczeniu przesłanym Rzeczpospolitej Aaron Ronsheim, współpracownika Singha.
Europoseł PO Krzysztof Lisek, który uczestniczył w spotkaniu Singha z politykami partii rządzącej, nie wie, skąd powstała plotka o „guru kampanii Obamy”. Twierdzi, że w jego materiałach nie było słowa o tej kampanii, a w czasie godzinnej prezentacji Amerykanin wspomniał o niej najwyżej dwa razy. „(…) przedstawiał materiały ze swych kampanii w różnych krajach, a potem płynnie przechodził do kampanii Obamy. Trudno było nie pomyśleć, że i w niej miał swój udział” – mówi gazecie inny uczestnik szkolenia. (iw)