Herezje na temat Twittera

dodano: 
03.02.2016
komentarzy: 
0

Twitter jest niedoskonały i było to widać już od jakiegoś czasu. Jedną z trudności, z jaką boryka się serwis, jest problem z weryfikacją wiarygodnych informacji i ich źródeł. Ponadto, użytkownicy muszą zmagać się z rosnącą falą nękania i przemocy – podaje newyorker.com.

Artykuł na ten temat znajdziesz tutaj.

Po pierwsze – nie ma doskonałego serwisu społecznościowego. Rozbudowany Facebook za chwilę zacznie borykać się z naczelnym problemem dużych korporacji i wielkich portali; zanim ten wielki okręt skręci na właściwy kurs – mniejsze, MOBILNIEJSZE, (chociażby Snapchat) już dawno to zrobią. Sam Twitter boryka się w wieloma trudnościami i weryfikacja informacji oraz źródeł to nie tylko jego wada. To wada cywilizacji, którą uwypuklają social media. Paradoksalnie na tym polega też przewaga zjawiska; ludzie dotychczas skazani na przekaz z mediów tradycyjnych – teraz przekaz ten definiują. Każdy chce być źródłem informacji. Każdy chce być zauważony. Trwa wyścig.

Hejt cechą cywilizacji
Fala nękania i przemocy to także nie coś, z czego słynie sam Twitter. To również choroba cywilizacyjna, która znajduje ujście w social media. Topolsky powinien sprawdzić, jak sprawy mają się chociażby w Europie, gdzie codziennie zakładane są „fake profile” oraz strony na FB nawołujące do nienawiści. Być może system moderacji działa dziś sprawniej niż kiedyś, ale nadal Facebookowi daleko do ideału. Historia z uchodźcami w minione wakacje jest tego najlepszym dowodem; gigant został zmuszony do szybszego reagowania na hejt, co nadal nie czyni go superskutecznym w tym zakresie. Ale Twitter powinien pójść tymi śladami i zwiększyć kwestie bezpieczeństwa. Pamiętajmy jednak, iż samo „bezpieczeństwo” w social media jest iluzoryczne, czyli tak wirtualne jak każdy z w/w serwisów. Po prostu odbiorca może czuć się bezpieczniej - bardziej lub mniej.

Propagandziści z nickiem
W porównaniu do Facebooka – Twitter jest nadal intymny. Nie zmusza nas do podawania prawdziwych danych – wystarczy nick. I to duży komfort dla propagandzistów, z którymi do dziś serwis faktycznie niewiele robi. Nachalna propaganda polityczna staje się nieznośna na polskim Twitterze. Dodatkowo, na takich rynkach jak nasz, Twitter nie działa aktywnie biznesowo. Facebook ma biuro dedykowane do współpracy z nami; pojawia się coraz więcej wspólnych inicjatyw, profile są weryfikowane, co polepsza jakość dialogu na linii marka – odbiorca/marka osobista – odbiorca. Twitter nie inwestuje w te relacje – skupił się na Stanach, w których faktycznie konta polityków są zweryfikowane. W Polsce ze świecą szukać zweryfikowanego konta…
Dużym błędem wydaje mi się bezpośrednie porównywanie Twittera do Facebooka w kwestii rozwoju. Ale jak nie z największym, to z czym porównywać mniejszych w tym samym sektorze? Są jednak różnice fundamentalne i musimy je dostrzegać. Nie zapominajmy, że FB jest zaawansowanym systemem bazującym na social networkingu. Twitter to nadal serwis microblogowy. Tam króluje zasada Brzytwy Ockhama.

Facebook wygrywa monetyzacją
Facebook daje większe pole do zaprezentowania się, czyli LEPIEJ odpowiada na potrzeby współczesnego internauty. Z drugiej strony spójrzmy na polski rynek – nasi publicyści, dziennikarze, osoby publiczne na „TT” (w większości) nie potrzebują się autoprezentować. Im zależy na tym, by komentować bieżące wydarzenia. I tu dochodzimy do sedna – na czym polega problem Twittera? Na tym, że niebawem będzie niekompatybilny z oczekiwaniami współczesnych odbiorców. Gdzieś tam, i dla kogoś tam, będzie stanowił ciekawą alternatywę, ucieczkę od przesadzonych opcjami interfejsów social media. Jednak biznesowo to się nie kalkuluje. Facebook, do którego nadal Topolsky się odwołuje, faktycznie postawił na monetyzację i zaawansowane panele reklamowe, co zwiększa ofertę reklamową.

„Fejs” jest atrakcyjny dla reklamodawców. A Twitter? W Polsce kojarzy nam się głównie z mikro (także w ujęciu intelektualnym…) sprzeczkami i „prztyczkami” elit, z ekscytującą się idolami „gimbazą”, z mnóstwem „fake kont”, które sieją propagandę polityczną. Twitter co jakiś czas skutecznie stosuje strategię Jedi Mind Trick; podsycając plotki na swój temat. To filmy 10-minutowe, to zwiększenie limitu znaków ze 140 do aż 10 000… Tyle, że te magiczne 140 znaków to dusza Twittera wg jego użytkowników. A wg marketingu to czynnik USP (Unique Sales Proposition) i odejście od niego może być ryzykowne. Bo sam Twitter broni się jak może przed tym, by stać się drugim Facebookiem. Powód jest prosty i nie trzeba dalekich przykładów zza oceanu, by pokazać, że większość portali wytaczających działa w Facebooka – bitwę z nim przegrywa. Chociażby polskie Grono.net, które zapragnęło być jak Facebook – a dziś nie ma go wcale. Z drugiej strony Facebook definiuje rynek. Rozważenie koncepcji chodzenia po jego śladach wydaje się niegłupie biznesowo… Wg mnie Twitter jest w rozdarciu. Nie ma koncepcji na siebie, co niebawem intuicyjnie wykryją użytkownicy – i będą poszukiwać nowych wrażeń u tych dostawców usług, którzy im je zaoferują. Migracje są w DNA social media. Jednak plotki o śmierci Twittera uważam za mocno przesadzone, a nawet włożyłbym je gdzieś na półkę herezji. Może między plotkami o śmierci TV i tymi, którzy widzieli potwora z Loch Ness.

Mikołaj Nowak, ekspert social media, trener i doradca strategiczny. Współzałożyciel pierwszej polskiej agencji social media oraz social media celebrity managementu. Wprowadził i dostosował „Fakty” TVN epoki social media.

X

Zamów newsletter

 

Akceptuję regulamin