„Miłość jest na dobre i złe. Mimo kryzysu poparcie dla PO jest wciąż wysokie. Należy jednak pamiętać, że jeśli Tusk będzie nadal »impotentem w działaniu«, to takiego związku nie wytrzymają nawet wykształciuchy” – mówi Norbert Maliszewski w wywiadzie dla Rzeczpospolitej. Psycholog społeczny stwierdza, że obecnie wybory do Parlamentu Europejskiego upodobniły się do konkursu Eurowizji. Według niego mniejsze znaczenie mają kompetencje, a większe potencjał, by stać się „Elvisem sceny politycznej” w danym okręgu wyborczym.
Maliszewski przyznaje, że PO jako jedyna partia wcześniej zaprogramowała wyborców i przekonała ich do swojego wizerunku. Stwierdza, że owo zaprogramowanie polega głównie na dobrym zrozumieniu wyborców, którzy w czasie prosperity w 2007 roku poczuli się zadowoleni z kariery i życia, mało interesując się polityką. Specjalista przyznaje, że wtedy umarł „świadomy wyborca”, a narodził się „homo automaticus – czyli wyborca kierujący się emocjami (…) i prostymi skojarzeniami wykreowanymi przez PR”. (mk)